Czytaliście może recenzję tego filmu z "Co jest grane?" - wczorajszego dodatku do Gazety Wyborczej?
Mamma Mia! zostało ocenione na dwie gwiazdki na sześć możliwych.
Nieco ironicznie przedstawione streszczenie filmu, a następnie opis "ten komediowy musical chce być rozkoszny i radosny: wszyscy tu podskakują i popiskują, udając, że świetnie się bawią i ta obligatoryjna wesołość jest po prostu nieznośna. [...] układy choreograficzne przypominają lekcję rytmiki w podstawówce i w ogóle panuje tu atmosfera jak na urodzinach dziesięciolatki."
Mam wrażenie, że autor recenzji idąc na film spodziewał się dramatu psychologicznego. Ja szłam na film żeby posłuchać uwielbianych przeze mnie piosenek Abby i zobaczyć Meryl Streep w nowej roli. I tak: usłyszałam świetne wykonania Streep (mowa przede wszystkim o "The winner takes it all") i bawiłam się znakomicie. Trzeba się było powstrzymywać żeby nie wstać i zacząć tańczyć (do czasu, bo w trakcie napisów nie siedzieliśmy już tak grzecznie w fotelach).
Dziwi mnie również to, że autor nie wspomniał o grze aktorów. Napisał jedynie: "Do tego jeszcze aktorzy muszą Abbe śpiewać, co wychodzi im bardzo średnio" - tu muszę przyznać, że trochę racji autor recenzji ma. Nie zachwyciło mnie wykonanie Seyfried "Honey, honey" - zabrzmiało (zwłaszcza na płycie z muzyką) trochę jak błaganie. Kiedy słyszę początek tej piosenki w wykonaniu filmowej Sophie mam wrażenie że klęczy przed ukochanym i prosi żeby jej nie zostawiał - a przecież nie to mówią słowa piosenki...
Oczywiście to jedna z niewielu wad filmu, jakie dostrzegam, także przeczytana przeze mnie recenzja mocno mnie zaskoczyła i zniesmaczyła [?]. Co wy o niej sądzicie?
Co jest grane stara się uchodzić za gazetę [nie jest to dobre słowo ,ale z braku innego...] bardzo mądrą, żeby nie stwierdzić snobistyczną. 90% przeciętnych, przyjemnych dla normalnego człowieka filmów (sensacyjnych, komedii, krótko mówiąc nie niosących w sobie nic głęboki - nie teog się od nich oczekuje) Co jest grane zjedzie po całości. Natomiast potencjalnie głębokie, z przesłaniem itd będą uchodzić za arcydzieła [takie podejście ma mnóstwo ludzi na każdym możliwym forum, niezależnie od tego czy filmowym czy jamimkolwiek innym]
Takie gazety czyta się bardzije po to żeby wiedzieć co grają, gdzie ale raczej nie po to, zeby sugerowac się jego opinią [oczywiście mogą być i tacy którym to odpowiada, ale przeciętny obywatel raczej nie ma tak wygórowanych wymagań jak recenzenci Co jest grane].
Można też przejść ze skrajności w skrajność - np Hit [czy jak się nazywa tra darmowa gazetka rozdawana w kinach i w wypożyczalniach] ma na celiu zachjęcenie ludzi do pójścia d kina i najwet o największej szmirze nie powie złego słowa [po tym jak prz\eczytałam w recenzji nowej Mumii że jest rewelacyjna i można się dowiedzieć wiele o kulturze wschodu, czy jakoś tak, już nic mnie nie zdziwi]
Autor recenzji w co jest grane miał dużo racji - ptrawdą jest że Brosnan nie poradził sobie ze śpiewem, jak zresztą większość panów w tym filmie [przykro to mówić, ale główni bohaterowie mieli za słąby głos, a chlopak Sophie, jak mu tam było, już śpiewał mocniej, ale dla odmiany tak sobie], natomiast żeńskie kwestie były naprawdę bardzo dobre [myślałam, że będzie znacznie gorzej].
Film nie ejst najlpeszy, ale wiadomo było, że scenariusz, genealnie cała fabuła będzie do dupy - bo nie o to w tym filmie chodzi! i tak było lepiej niż myślałam. A aranżacje piosenek były naprawdę rewelacyjne! Mówią, że taniec przypominał kiepski aerobik - moim zdaniem w dużej mierze była to zamierzona parodia.
Było kilka przegięć [np z Harrym] ale cóż, taki miał być ten film.
Podsumowując, nie należy za bardzo przejować się recenzjami w tego typu gazetach, po Mamma Mii nie należy spodziewać się niczego nadzwyczajnego pod kątem fabuły, na ten musical idzie się dla muzyki. No i mieli kilka trafionych żartow.
Trochę się rozpisałam, ale mi też ta wczorajsza recenzja się nie podobała.