PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375547}
6,6 263 tys. ocen
6,6 10 1 262979
5,6 47 krytyków
Mamma Mia!
powrót do forum filmu Mamma Mia!

Nie lubię musicali. Prawdę powiedziawszy wręcz ich nie cierpię. Zawsze denerwowało mnie gdy nagle ni stąd ni zowąd w trakcie filmu wszyscy bohaterowie zaczynali śpiewać i tańczyć. Sztuczność, tandeta i nienaturalność. Oczywiście jak w każdym gatunku tak i tu zdarzają się wyjątki np. wstrząsające "Tańcząc w ciemnościach" czy przepiękne "Moulin Rouge!". "Mamma Mia!" wyjątkiem niestety nie jest, ale nie jest to także nieudany film.

„Mamma Mia!” chciałem obejrzeć by przekonać się jak tacy aktorzy jak Streep, Brosnan czy Firth poradzili sobie ze śpiewem, tańcem i ogólnym wygłupianiem się na ekranie. I tu się niestety trochę zawiodłem bo „Mamma Mia!” jest filmem który kuleje aktorsko. Wszyscy grają tu zbyt wyraziście, zbyt ekspresyjnie i sztucznie. Najlepiej w tej konwencji wypadli Streep i Brosnan (oni też najwięcej i chyba najlepiej śpiewają), choć i tak nie jest to szczyt ich możliwości. Drugi problem to słabe dialogi, które tak naprawdę są jedynie przerywnikiem dla piosenek i nic specjalnego z nich nie wynika. Praktycznie ciągle powtarza się w nich główny pomysł filmu czyli Sophie próbuje się dowiedzieć, który z trzech facetów zaproszonych na jej wesele jest jej ojcem. Co ciekawe to dobrze dobrane piosenki pchają akcję bardziej do przodu niż teksty mówione i to one bardziej opowiadają o uczuciach i "rozterkach" bohaterów. Za to duży plus, bo twórcom udało się zgrabnie i w całkiem logiczny sposób połączyć piosenki sprzed kilkudziesięciu lat.

Trzeci minus to sami bohaterowie, którzy wykazują się inteligencją pięciolatka próbując praktycznie przez cały film, z ogromnym trudem domyślić się po co znaleźli się na wyspie. Są poza tym jednowymiarowi i występują tu tylko w jednym określonym celu - Donna się zamartwia, Sophie szuka ojca, Harry jest spontaniczny, Tanya flirtuje z młodzikiem itd. itp. Przez to film ogląda się trochę jak zestaw clipów, czy luźnych teledysków, a dwie godziny w kinie mijają od piosenki do piosenki. Oczywiście nie czarujmy się – tak właśnie miało być, a wszystkie wypisane wyżej minusy znalazły się w tym obrazie celowo. Wszystko w filmie Lloyd jest kolorowe, błyszczące, mega optymistyczne, sztuczne i na początku niesamowicie pompatyczne. Bohaterowie cieszą się za mocno, są tak przesadnie radośni, szczęśliwi, że momentami może nas aż zemdlić od tego wymuszonego (hurra) optymizmu. Jeżeli jednak to co widzimy na ekranie weźmiemy w ogromny nawias, to seans może okazać się nawet całkiem miłym doświadczeniem…

6/10 Dla miłośników Abby i musicali. Reszta raczej się zawiedzie...