według mnie ludzie nie rozumieją tego filmu, mówią ,że to niemożliwe, że przy Timie Burtonie i takiej obsadzie powstał taki szajs...
a ja uważam, że film jest bardzo dobry ;) Burton jest wyjątkowym reżyserem i myślę, że ten film jest jak najbardziej ,,jego'', w ,,Mars Attacks!'' właśnie chodziło o to aby film był aż tak głupi, że aż śmieszny... według mnie ciekawa fabuła, aktorzy świetni (oprócz Lukasa Haas'a który grał słabo mając jedną z głównych ról przy Nicholsonie czy Close), genialna muzyka.
Uważam, że film jest bardzo dobry, a nie, że jest arcydziełem, często się dłużył, ale było wiele fajnych scen :)
ocena poniżej 6 to zdecydowanie za mało, myślę, że głównym atutem filmu jest jego taki ,,klimat'' ;)
Rozpatrując ten film pod względem parodii można się naprawdę ubawić. Byłem nieustannie zaskakiwany co raz to innym podważaniem stereotypowych amerykańskich wartości. Zadziwiało mnie w jakim stylu Burton podważa i wyśmiewa "nietykalne" dla co niektórych tematy. Z tego powodu dla części widzów film krótko mówiąc "nie mieści się w pale" gdyż sami żyją w zamkniętych ramach których naruszenia bronią jak oka w głowie. Ramy te Burton cząstkuje siekierą mając przy tym dobry ubaw. Film jest dla tych, którzy mają tych ram po prostu już dosyć. Jeśli choć trochę się przypatrzeć to od razu można dostrzec że nie o akcję ani fabułę tutaj chodzi. Film stanowi świetną odskocznię od przesiąkniętych wpajaniem zasad moralnych seriali, dramatów, etc. Tutaj miłość, piękno, władza, honor i pieniądze nie mają żadnego znaczenia, życie ludzkie nie jest nic warte a świat zostaje ocalony przez przypadkowego bohatera-łamagę i oczywiście film wieńczy szczęśliwe zakończenie! Cały Burton. 6/10.
dokładnie, masz racje. ludzie nie rozumieją tego filmu. nie maja pojecia o powiazaniu z "Planem 9" E.W.
i ja mam podobne zdanie..
ten film to pastisz klasycznych filmów sf z lat 50tych, a do tego taka obsada.. no kurczę, ja tam cieszyłam się jak dzieciak oglądając takie gwiazdy jak Nicholson czy Close w tak przekomicznych rolach.. widać, że mają do siebie więcej dystansu niż niektórzy ludzie, którzy nie mają po prostu poczucia humoru.
Mam dylemat czy kicz może być sztuką... Jak ktoś postawi kibel w kuchni to też sztuka??
film SF i to specyficzny...
też uważam, że jest bardzo dobry... nie wiem kto oceniał ten film hihi, jakieś "sztywniaki"... cwane bestie ci marsjanie... ja się pośmiałem... :]
a tym co marudzą odpowiem po marsjańsku: kłe kwi kłe!... ;]
Też się z Wami zgadzam. Świetni aktorzy, dużo nawiązań do współczesnych i klasycznych sf i w miarę dobre efekty.
7/10
ogladałam ten film dość dawno, ale pamiętam że mnie powalił:D jest zabójczy i przez to tak głupi, że aż śmieszny:) warto obejrzeć, bo pokazuje coś nowego. inne myślenie. też mi się wydaje, że lusdzie go nie rozumieją.
Byłam bardzo mała, kiedy po raz pierwszy obejrzałam ten film i (aż wstyd się przyznać) byłam nim przerażona! Poważnie XD Potem przez jakiś czas widziałam wszędzie marsjan i bałam się zasnąć :D
Teraz mam niezłą zabawę, gdy go oglądam. To jeden z tych filmów, który zawsze powoduje u mnie niekontrolowane wybuchy śmiechu :) Widziałam go setki razy, a za każdym kolejnym razem mam ten sam ubaw :)
Doroteusz
"Mam dylemat czy kicz może być sztuką..."
absolutnie tak i to właśnie taki kicz w wykonaniu Burtona,
inni reżyserzy próbują robić z założenia kiczowate filmy, które mają być później dobre, ale wychodzi zazwyczaj szajs, ponieważ ta trudna sztuka wychodzi praktycznie tylko Burtonowi
więc uważam, że kicz w tym filmie jest rodzajem sztuki ;)
bo porównajcie sobie kicz z "Marsjanie Atakują" z np. kiczem z filmu "Straszny Film" - całkiem co innego, chociaż nie wiem czy to dobre porównanie
Dodam jeszcze, że w takiej formie obraz ten wypada zdecydowanie lepiej niż na siłę upychane patosy w bajce, niby 'na poważnie', Armageddonie. Zawsze szmaciłem ten obraz a ostatnio używam jako argument, by podważać wiele tez stawianych w wielu dotychczasowych produkcjach 'made by USA&NASA'. Obsada i muzyka także wpływają na pozytywne me zdanie dot. tej produkcji, przy okazji na wiele prostackich uchybień przymykając oko. IMO niezła parodia; z jajem.
Burton chyba potraktował ten film jako odskocznię od poważnych baśni i surrealistycznych grotesek.
Marsjanie to porządny pastisz, który mnie ubawił, tylko że bez żartów waginalno-odbytniczych w stylu hollywoodzkim.
ATATATAT!
Ja ten film uwielbiam. Przecież to parodia wszystkich filmów amerykańskich gdzie jeden główny bohater wygrywa wojnę z kosmitami i Stany Zjednoczone są potegą militarną:D Tutaj ta potęga na nic im się nie zdała;P Burton miał fajny pomysł i sądzę, że w Stanach ten film nie jest popularny bo wyśmiewa wiele amerykanskich wad i jeszcze wytyka im kino pełne patosu (przemówienie Nicholsona niesamowite, prawie sama się popłakałam- ze śmiechu:P). Ja ten film lubię i juz a jak ktoś mówi, że to kibel w kuchni to jego sprawa;p
Podzielam w pełni Twe zdanie...Film jest świetny. Ponoć jestem "chory" tak myśląc (chory na twórczość Burtona :). Myślę, że nikt, kto do tej pory nie zaraził się tym specyficznym wirusem w Jego wydaniu, nie będzie w pełni świadomy tego, co obejrzał. Ja osobiście nie zawiodłem się na Burtonie ani razu.
Głupota w pewnym momencie niestety przestaje być śmieszna, a zaczyna być wręcz żałosna... Rozumiem założenie Burtona, niestety kilka podejść do obejrzenia tego filmu kończyło się głębokim snem już po pół godzinie seansu. Może kiedyś mi się uda :P Będę próbować do skutku ;]
popieram, to najzabawniejsza parodia ataku marsjan, jaka widzialem - ci kosmici swym kwakaniem mnie powalaja, i jeszcze te ich pistolety na plazme, dewiza ''CHCEMY ZYC W POKOJU!'' i ich sposob usmiercenia mnie zabija!
Świetna komedia. Burton nieźle się napracował bo film wygląda na naprawdę dopracowany no i ta obsada. Marsjanie przypominają mi amerykanów a raczej kowboi z dzikiego zachodu, którzy lubili tanie rozrywki, mówili o pokoju Indianom, ale jak nadarzyła się okazja to od razu sięgali po strzelby, mając gdzieś tradycję i kulturę rodowitych mieszkańców. Amerykanie tak jak marsjanie nie lubią kultury wysokiej, dlatego tak "źle" reagowali na muzykę babci jednego z głównych bohaterów. nie mogli jej znieść. Obecni Amerykanie wychowani na MTV i Disneylandach nadal niewiele różnią się od filmowych marsjan. z jednej strony mówią o pokoju, a z drugiej szykują się do wojny. Bardzo wymowny tekst należy do mamuśki z przyczepy kempingowej, która na wieść, że marsjanie za chwilę zaatakują jej posiadłość, zbroi się w sprzelbę i mówi " mogą zabrać mi wszystko, ale telewizora mi nie zabiorą":) zresztą zauważcie jaki kontrast: z jednej strony przepych pani prezydentowej, a z drugiej rodzina upakowana w przyczepie kempingowej gdzieś na pustyni. W sumie komedia odnosi się po trochu do nas wszystkich, do całej kultury zachodu. Ale czy Burton jest negatywnie nastawiony do całego zagadnienia, może tylko ta komedia ma bawić a przy okazji dać trochę refleksji. I zgadzam się ze stwierdzeniem, że komedia nie dla wszystkich.
No już myślałem, że do nikogo nie dotarł ten film...
Jest to wyjątkowo okrutna satyra na demokrację, na demokratycznych przywódców i demokratyczne metody "walki ze złem".
Starczy przypomnieć przemowę prezydenta na początku (jedna z najlepszych ról Nicholsona, BTW), nawoływania do pokoju tego doktorka z fajką, wreszcie scenę śmierci "bojowego" generała ("Zwyciężymy! Demokracja zwycię...!")...
Jedno z najwybitniejszych dzieł Burtona!
Jak dla mnie to jeden z najlepszych filmów Burtona. "I'm calling youuuuuooouuuuu" , Tom Jones..nie, no tego filmu nie da się nie lubić. Tym bardziej teraz, kiedy ogląda się go po latach i w pełni się go rozumie.
Pomocy gdzie jest scena ze znikającym krawatem. Kobieta z Marsa jest taka urocza i ta jej mimika :-)
Pierwszy raz oglądałam ten film jako nastolatka i mówiąc wprost, nie zajarzyłam. Film wydał mi się strasznie głupi. Teraz gdy mam prawie 30 lat jest on dla mnie ideałem autoironii, to film który czyni jawny i bluźnierczy zamach na tyle amerykańskich "świętych" mitów i klisz (mnie osobiście najbardziej podobał się motyw "amerykańskiego bohatera żołnierza" Billy'ego Glenna i jego rodziców - "ołtarzyk" w przyczepie to cudowna wręcz profanacja :), że nie dziwię się, że zagrali w nim tacy "szanujący się" aktorzy jak Glenn Close czy Annette Benning. Ale do tego poziomu szydery trzeba w pewien sposób "dorosnąć" żeby ją po prostu odczytać.