Tim Burton, choc Amerykanin, to wielki czlowiek. Dawno się tak nie usmialam na amerykanskim filmie ( jeśli ktos odebral to jak obelge to dobrze, bo to JEST obelga) jak na MARSJANACH... Z poczatku ogladalam film tylko ze względu na Jacka Nicholsona (swietna rola, jak zwykle, a już najlepsze jego przemowy do narodu: "Folks!"), ale potem historia o zielonych ludkach zaczela mnie wciagac (i pociagac). Kurcze, naprawde zszokowana jestem, ze Amerykanin może mieć takie poczucie humoru! (tak, przyznaje się, jestem nazistka). Nareszcie ktos zrobil parodie filmow science-fiction. Mam już dosc nadetych filmow typu GWIEZDNE WOJNY (Boze, narazam się na powolna smierc - zaraz jakis fanatyk posadzi mnie o herezje i przysle wirusa), gdzie wszystko jest czarne albo biale (nawet biedny Darth Vader nie miał wyboru - zamkneli go w puszce i biedak nie może oddychac i sapie jakby miał suchoty, galopujace z reszta). I tu nagle taka pozywka dla duszy - zielony Marsjanin, mowiacy jak zepsuty tranzystor i kreslacy miedzynarodowy symbol ciastka z dziurka. To mi się podoba - Marsjanie przybywaja w pokoju i wszystko jest dobrze do czasu, gdy hippisi wypuszczja golebia pokoju i wtedy dochodzi do malej masakry. Ograniczeni Ziemianie, przekonani o "nieporozumieniu kulturowym" wystosowuja odezwe do ambasadora Marsa, który czytajac ja ma kupe smiechu, ale o tym Ziemianie oczywiście nie wiedza i zapraszaja go do parlamentu, gdzie Zielony Ludek po slowach: "Przybywamy w pokoju" zabija wszystkich poslow. Zalamany prezydent jest zalamany, a gdy otrzymuje telefon od prezydenta Francji i jest swiadkiem malej masakry w wykonaniu Zielonych Ludkow, zalamuje się jeszcze bardziej. Nie ma wiec wyboru - mobilizuje wszystkie sily, ale nic to nie daje, bo Zielone Ludki sa o niebo ( i kosmos) zdolniejsze i cwansze. Koniec koncow Ambasador Marsa osobiscie nawiedza Prezydenta i już, już mamy nadzieje na pokoj (wzruszajaca przemowa Jacka - Zielonemu Ludkowi az się lezka w oku zakrecila), ale, niestety, Prezydent zostaje podstepnie przedziurawiony i na dodatek nadziano mu flage!
I teraz mamy male Deus ex machina w postaci poczciwej babci, dzieki ktorej Ziemianie zdolali odeprzec atak Marsjan - okazalo się bowiem, ze Zielone Ludki nie toleruja muzyki zwanej jodlowaniem, której babcia z rozkosza sluchala w swoim domu starcow. I tak oto dzieki muzyce zwanej jodlowaniem (coz na mily szwajcarski akcent!) Marsjanie kaput (ale dlaczego akurat jodlowanie? Przeciez piosenki Britney spears podzialalyby z rownym skutkiem, jeśli nie lepiej). Nie ma to jak happy end.