...i jest. Nie rozumiem spiny. Film typu puścimy po wiadomościach albo przed telexpresem w porze obiadowej. Zachęcimy bez większego budżetu Polaków do zapoznania się z postacią Marusarza. Mam nadzieje, że bez większego budżetu, bo tak przynajmniej ten film wygląda. Taki trochę bardziej rozbudowany teatr telewizji. Czy Marusarz zasługuje na lepsze upamiętnienie? Oczywiście! Ale musimy wziąć pod uwagę, że nikt tu nie celował w Oscary i lepiej tak przypomnieć o zapomnianym skoczu niż wcale. Może dokument lepiej by wypadł, ale jeżeli chcieli dotrzeć do szerszej widowni, widowni telewizyjnej to dobrze, że postawili na fabułę. Obstawiam, ze filmy stricte dokumentalne cieszą się mniejszym powodzeniem.