Jego głównym problemem jest chyba to, że został zrobiony za ciężkie pieniądze w konwencji kina artystycznego, która rzadko przyciąga masowego odbiorcę. Film jest zbudowany w konwencji trochę teatralnej, pełno w nim metafor zarówno w sferze dialogowej, jak i wizualnej. Momentami może się wydać mędrkowaty z natłokiem klasycznych cytatów (oraz z Szekspira), albo bodaj dwiema, trzema wstawkami po łacinie. Związki z antykiem są dla mnie trochę nieczytelne i powierzchowne. Tym niemniej film jest ciekawą i barwną satyrą dzisiejszych Stanów i wróżbą ich możliwego upadku.