Jak zwykle gimby zaniżyły ocenę. To jest jeden z najlepszych SF w historii, sam pomysł zmierzenia 2
potężnych stworzeń zasługuje na brawa. Do tego świetne emocje aktorów, i klimatyczna muzyka.
Dałbym 10, ale zostawiam bez oceny bo i tak nie podniosę średniej, i gimby mnie zhejtują.
Dokładnie, w filmie tym jest wszystko, co najlepsze- genialna fabuła oparta na pomyśle iście oświeconego umysłu, aby spotkały się dwa pełne gigantycznej grozy i piękna wielkie zwierzęta, błyskotliwe i skrzące się ironicznym dowcipem dialogi, wyraziste, świetnie zagrane postaci bohaterów (giętki i nieustraszony Indiana Żąs, opanowana niczym agenci z Matrixa, czyli drętwa jak kłoda Sarah Lieving i mózg całej operacji, czyli doktor rasy negroidalnej !), efekty specjalne przebijające "Park Jurajski" 1000 razy, a generowane w Paintcie! Do tego mieliśmy możliwość oglądania dalszych przygód megalodona, z którym zżyliśmy się już z "Megaszczęki kontra megamacki" i który ryczy (to najlepsze), poznania różnicy między rekinem a krokodylem i dowiedzenia się, że te pierwsze zwabiają "dźwięki zdychających ryb", a nawet uraczono nas wątkiem psychologicznym w postaci traumy po śmierci ukochanej. Ale oczywiście zwykły widz tego nie wychwyci i nie doceni, lecz ode mnie dobra, zdrowa trójeczka z serduszkiem, za wspaniały debiut krokozaurusa i z życzeniami kwitnącej kariery w kolejnych filmach klasy Z :D