Film oparty na faktach, a inspirowany faktami, jak ma to miejsce w omawianej produkcji to znaczna różnica. Myślę, że w tym filmie, faktem jest tylko to, że pod hitlerowskim reżimem żyli również czarnoskórzy niemieccy obywatele, którzy byli prześladowani w niewiele mniejszym stopniu niż Żydzi. Cała reszta filmowej historii, czyli młody esesman flirtujący z murzynką w Berlinie, a następnie spotykający ją później cudem w obozie, gdzie ratuje jej życie, a potem ginie z rąk własnego ojca esesmana, to już fikcja stworzona na potrzeby dobrze znanej niemieckiej narracji, która ma ocieplić wizerunek hitlerowskich Niemiec, puszczając w świat przekaz, że co prawda hitlerowcy odpowiadają za wybuch II wojny Światowej i jej zbrodnie, ale było też wielu dobrych Niemców (także wśród esesmanów), którzy mieli ludzkie odruchy i z odwagą je prezentowali. Do mnie to nie przemawia, ponieważ prawda jest taka, że to nie anonimowi hitlerowcy wynieśli Hitlera do władzy, ale Niemcy, którzy w przytłaczającej większości, tolerowali jego zbrodnie i w ogromnej masie popierali go do końca i to należałoby eksponować w filmach, w ramach prawdy historycznej, a nie ckliwe rozmydlone obrazki, jak ta filmowa historia. Niestety ludzie na świecie uczą się przeważnie historii z takich filmów, a nie z książek i dlatego, coraz częściej Polaków kojarzą ze sprawcami zbrodni II wojny światowej (tzw. przejęzyczenia o polskich obozach śmierci o tym dobitnie świadczą), a nie z jej ofiarami. Niemniej film zrobiony i zagrany sprawnie i ludziom niezaznajomionym z wojennymi faktami, może się nawet podobać, a ci nieliczni, którzy ją znają, podejdą do niego z przymrużeniem oka. Moja ocena to 5/10.