Inscenizacje dawnych czasów bywają ciekawą formą rozrywki. Kiedy jednak jest się do nich przymuszanym a wśród pozostałych zaangażowanych dominują gbury i dziwacy potrafią być koszmarem. "Miłosna maskarada" jawi się jako taki koszmar.

Film ma bardzo słabe podstawy. Przypomina wykoślawioną wersję "Akademii policyjnej" z gorszymi bohaterami, gagami i fabułą. Główny bohater jest leserem przez co musi wziąć udział w inscenizacji, jednak postaci tej brakuje charakteru i uroku Mahoneya. Działa bez celu, bez pomysłu, jawi się jako kontestator który tam jest tylko po to żeby narzekać. Na szczęście w międzyczasie dostaje obiekt uczuć, który jest najciekawszym elementem filmu. Postać Christiny Ricci urok posiada, ma pasję i dobrze się oglądą jej występ. Reszta postaci to zbieranina dziwaków - gbur wcielający się w postać dworskiego pana i lubiący okazywać innym swoją wyższość, królowa która lubi się napić i zlecać sługom np. malowanie paznokci, błazen z maskotką jednorożca z którą nie rozstaje się ani na chwilę, oraz młodzian który przejmuje się klątwą rzuconą na jego penisa.

Kulminacją filmu jest coroczny konkurs podczas którego członkowie rywalizujących ekip prezentują swoje talenty by w przyszłym roku odgrywać kastę szlachecką. Mniejsza nawet o to, że nie jest specjalnie imponujący. Gorzej że dla niektórych ta wygrana znaczy tyle by uciekać się do szantażu i porwania !sic!). To właśnie dopełnia całości obrazu i sprawia że nie sposób uwierzyć w budujące finałowe słowa rycerza. To środowisko było zbyt chore.

Jedynym jasnym punktem filmu jest Christina Ricci i jej gra. Reszta równa ku dołowi. W podobnej otoczce polecałbym bardziej "Wyrolowanych".
1/5

--------------------------------------------------
wspominane filmy:
2/5 - "Akademia policyjna" http://www.filmweb.pl/Akademia.Policyjna
2/5 - "Wyrolowani" http://www.filmweb.pl/film/Wyrolowani-2008-355177