Może nie wczułem się dostatecznie w klimat filmu ale mam zgryz z ostatnią akcją chłopaków. Mam wrażenie, że ta cała strzelanina gdzie panowie otoczeni są połową bostońskiej siły policyjnej jest naciągana i bez sensu. Wytłumaczcie mi proszę takie 3 sprawy:
# Dlaczego kierowca poświęca się i wyjeżdża ambulansem wprost na ostrzał i barykadę policyjną, przecież wiadomo było że to praktycznie samobójstwo (bo czychająca policja użyje ściany ognia aby go zatrzymać). Dlaczego to zrobił?
# Dlaczego Affleck i Renner, wiedząc przecież jak wygląda sytuacja (jak wyżej, są otoczeni i mają zerowe szanse w strzelaninie), jednak wdają się w tę strzelaninę? Rennera rozumiem, m.in jego śmierć ale i wcześniejsze wątki pokazały że zbytnio mu na życiu już nie zależy, ale Affleck miał dla kogo i po co żyć, a tutaj tylko cudem (czytaj zabiegiem reżysera :) wyszedł z tego. Nie powinni się raczej poddać, mając na szali swoje życie?
# Nie macie wrażenia że również bezsensownie Affleck po opuszczeniu zasadzki przechadza się jakby nigdy nic w policyjnym wdzianku po okolicach? Na jego miejscu nie dość, że myszkowałbym ciemnymi uliczkami, to zrzuciłbym policyjny ubiór bo policja i FBI właśnie szukała wtedy już policjanta (tak właśnie dobrali się do Rennera) - a oni obaj sobie łazili środkiem ulicy jak gdyby nigdy nic.
ad 1. kierowca poświęca życie z tego samego powodu co Coughlin zabija kolesia za co dostaje 9 lat odsiadki.
ad 2. Coughlin powiedział że wyrok zostanie wydany na ulicy czy coś takiego. I właśnie tak chciał zakonczyć tą akcję jeśli coś pojdzie nie tak... A Affleck? miał powiedziec dobra panowie poddaje sie chętnie wezme 45 lat więzienia jak nie dożywocie żeby mnie moja ukochana nie odwiedzała albo odwiedziła pare razy w pierdlu?
ad 3. Jak dla mnie dziwne by było jakby policjant (koleś w stroju policjanta) przemykał od śmietnika do auta, od auta za latarnię uliczną itd. oczywiście że troche to dziwne i mało prawdopodbne żeby udało im się tak odejść z miejsca takich zbrodni, szczegolnie że Coughlin z jakąs czarnątorbą na ramieniu szedł w przebraniu gliny :/
> A Affleck? miał powiedziec dobra panowie poddaje sie chętnie wezme 45 lat więzienia jak nie dożywocie
Jasne że wyglądałoby to niemedialnie i akcja straciłaby na wartości :-), niemniej nadal uważam że otwarcie ognia będąc otoczonym kordonem wroga to właściwie szaleństwo / samobójstwo.
> Jak dla mnie dziwne by było jakby policjant (koleś w stroju policjanta) przemykał od śmietnika do auta
Może nie aż tak, ale - aż obejrzałem te fragmenty ponownie - Affleck wyszedł na główną ulicę prawie między gliniarzy, a podczas ostrzelania Rennera niemal ocierał się o nich. Wiem, chciał być świadkiem akcji, ale przyznasz że było to z jego strony nierozsądne :)
Później jeszcze przyszła mi na myśl inna myśl, dlaczego nasi bohaterowie wciąż przebierając się czyli zmieniając ciuchy, mając też doświadczenie z maskami, nie wpadli na pomysł (ostatnio modny nawet w realu, patrz przypadek polskiego złodzieja w USA) założenia masek zmieniająych twarz. Nie masek zakonnic czy upiorów, tylko tych modyfikujących ich wygląd, nadal wyglądających jak człowiek. Ich rozpoznawalność wówczas zmalałaby nieporównalnie i o wiele spokojniej mogliby przechadzać się nawet metr od wroga. Ach, wiem, kinomaniacy napadliby reżysera że kalkuje pomysły :) Aleprzyznacie że to dobra metoda kamuflażu.
wg mnie kierowca mógłby zostać ranny ( a dostał w kamizelkę kuloodporną) wtedy bardziej wiarygodne byłoby jego poświęcenie sie, ranny nie pójdzie przecież do szpitala a bez medycznej pomocy i tak nie przeżyje wiec sie poświęca bo jest w sytuacji bez wyjścia a co do pozostałych uwag to cóż.... przecież to tylko film w dodatku na podstawie ksiązki moze wiec warto by było ją przeczytac wtedy wiecej bysmy sie dowiedzieli .