Z jakiegoś powodu nigdy za bardzo nie trawiłem Afflecka, wydawał się bezbarwnym
aktorem, wiecznie ta sama wpółździwiona mina z przebłyskującymi spomiędzy warg
ząbkami. Ale w tym filmie wpasował się idealnie w rolę "osiedlowego kozaka" i generalnie
sam film jest zgrabnie zmontowaną historią. jedyne do czego można szczególnie przyczepić
to zakończenie.. ciekawe czy poczuł w tym swoim szałasie jedność z kosmosem..
generalnie jeden z lepszych filmów 2010