Ofiara i porażka.
W tej płaszczyźnie film miał wydźwięk islamski. – Takijja to obowiązujące w islamie przyzwolenie na ukrywanie wiary w czasie prześladowań religijnych lub niebezpieczeństwa. Zasada jest ukorzeniona w Koranie. Słowo oznacza nie tylko lęk, czy ukrywanie, ale i obłudę. Tak rozumiem kontekst ofiary, którą złożyli księża w zamian za życie biednych Japończyków. Na drugim biegunie jest Chrystus, który składa Ojcu ofiarę z siebie, ale też przyjmuje cierpienia ludzi. Krzyczy 'Eli, Eli lema sabachthani' (Boże, Boże mój czemuś mnie opuścił). Mamy więc pewność, że chwilach ostatecznych i ciemności milczy, ale Jest. W filmie natomiast Boga nie ma, ale mówi. I to jest największa porażka tego filmu.
Język. Rozumiem, że Japończycy w filmie świetnie władają portugalskim, ale imitowanie go doskonałą angielszczyzną z akcentem a to nowojorskim, a to oxfordzkim, to niemalże głupota. Gdybym był Anglosasem - ryczałbym ze śmiechu. To tak jakby u nas zestawić ślonskom godke z podwarszawskim zaśpiewem. Lepiej było zatrudnić Polaków, by udawali Japończyków. Efekt był taki, że mielibyśmy pewność, że nie pochodzą z tej wyspy, ale wszyscy dokładnie tak samo kaleczą. Chapeau bas dla ról Japończyków, Neeson jest do bani, ale jak to możliwe, że w XVII wiecznej Japonii - Japończycy są mniej wyraziści do XX wiecznych potomków. Czy ktoś tu q... w ogóle oglądał kino Kurosawy? - Prawdziwki ryczą, tupią, biegają, sapią, wywrzaskują kwestie, a tu grają jak w szekspirowskim teatrze.. Toshiro Mifune by ich r...
Film: Obrazki są świetne, ale jota w jotę ewangeliczne, począwszy od sceny w jaskini, gdzie wieśniacy przybywają jak oprawcy do ogrodu Getsemani. Tym (i monsieur Walkiewiczowi), którzy pieją na rzecz powracających obrazów i formy (arcy)dzieła, proponuję obejrzenia Rashomona. Tam, w poszukiwaniu prawdy dochodzimy do wniosku, że czegoś takiego nie ma, bo każdy widzi ją inaczej, a tu serwuje nam się prawdę jak dziecku. Historia: Od pojawienia się w 1542 Portugalczyków w Japonii, minęło niecałe 100 lat i w 1639 Japonia niemal całkowicie izolowała się od świata. Po kolejnych 200 latach Japończycy zaczęli naśladować europejskie wzorce i zaczęto wycinać samurajów. Po 400 latach rycerze bushido wyżynali w pień Mandżurów, Chińczyków, Koreańczyków i "białe małpy". Torturowali ich i mordowali w najokrutniejszy sposób. Chrześcijaństwo nigdy nie zakorzeniło się w Japonii. Teraz to na wskroś materialistyczne społeczeństwo, które mówiąc oględnie jest mocno zdegenerowane.. ale może to właśnie jest obiektem niepoślednich filozofów i kinomaniaków?