Pierwsza połowa filmu - "nudne romansidło, ale ambitne filmy tak mają, że po zakończeniu zmuszają do refleksji". Można było jeszcze zauważyć nawiązania do dyskusji na temat ingerencji religii w prywatne życie obywateli. Koniec filmu - WTF, czy komuś się pomylił ambitny romans z filmami klasy C? No dobrze, skoro już jest tandetna zbrodnia, to może będzie kara, i nieszczęście bohaterki, która w ukrywanie faktów zabrnęła tak daleko, że nikt jej nie uwierzy i nie będzie mogła się wybronić? To może być ciekawe. Ale gdzie tam, wątek ucięty u samego początku. Jedno wielkie lol.