Dałem zasłużoną piąteczkę. Dałbym 6, ale zakończenie mnie cokolwiek rozczarowało. Film jest przewidywalny i nie odkrywczy, ale ma coś w sobie. Milla naparza, Pearlman - jak zwykle. Poza tym jest to jeden z niewielu filmów w których kosmici nie mówią po angielsku. Scenariusz nie ma dziur (a to dzisiaj wyczyn) od których aż roi się w takich produkcjach jak np. Ark One, która jest kpiną z inteligencji (no chyba, że jest oglądana przez niedouczonych amerykańskich dzieciaków). Monster Hunter zaczyna się jako SF a kończy cokolwiek baśniowo. Taki film do popołudniowej, niedzielnej kawy.