Można zawsze powiedzieć, że Hardy gra Hardego i tyle w temacie, ale brakuje tu zdecydowanie zarówno silnie zarysowanych charakterów jak i akcji. Sam Hardy nie pociągnie wszystkiego swoim charakterystycznym stylem. Odnoszę wrażenie, że żadna z rozpoczętych w tym filmie budowli nie jest dokończona. Wszystko gdzieś się zaczyna i albo nie kończy, albo kończy za szybko. Ktoś chyba próbował stworzyć takie "Prawo motocyklistów" na podstawie "Prawa Bronxu", ale udało się w 30%. Ogólnie film jest niezły i wart zobaczenia jeden raz.