Nie poczułam żadnego związku emocjonalnego z bohaterami, oni między sobą też najwyraźniej nie, nikomu nie kibicowałam, postacie kręcily się bez celu po ekranie nie mając żadnej sensownej motywacji. Związek Bennyego i Kathy nie opierał się w zasadzie na niczym. Sons of Anarchy momentami ocierało się o operę mydlaną, ale przynajmniej widz czuł jakieś emocje i poczucie braterstwa między członkami klubu. Zdaję sobie sprawę, że w filmie nie zmieści się tego co w serialu, ale tu zmarnowano wspaniały materiał. Postać Jodie Comer irytowała mnie niemiłosiernie, mówiła i zachowywała się beznamiętnie jakby opowiadała o nieudanych zakupach.
W pełni się zgadzam. Cały film to trochę taka opowieść o nieudanych zakupach w spożywczaku. Nie dzieje się tu właściwie nic, fabuła bardziej pasuje do jakiegoś reportażu czy artykułu w gazecie niż do filmu.
Coś w tym jest, ale w tej beznamiętności tkwi cały romantyzm. Cała historia a i owszem rozgrywa się na niskich tonach i jednostajnym tempie, ale w jakiś sposób działa to na realizm tych postaci i tych realiów.
Bo chyba o to własnie chodziło. Zarówno Benny, jak i Kathy - to postacie proste, prowincjonalne, niezbyt intelektualnie biegłe, zachowujące się intuicyjnie. To ta ich wolność - "Chcemy być sobą". W Sons of Anarchy mamy bardziej film akcji z dość przemalowanym obrazem klubu motocyklowego.
Chociaż mi film się podobał, to zgadzam się z tobą. Niby było wszystko, ale historia nie wciąga. Spodziewałem się czegoś trochę jak "Ford vs Ferrari", gdzie kibicowało się Milesowi, czuło napięcie, emocje,cale też brud, smar i ryk silnika. Tu tego zabrakło.
rozpisałeś się jakbyś knige pisał a wystarczy czy dobry czy syf, dla mnie zdecydowanie dobry
jest takie powiedzenie "jezeli zrobiles film ktory podoba sie wszytskim tzn ze cos skonciles (delikatne słowo)" -skoro sa rozne odczucia tzn ze jest ok :)))
Również się zgadzam, sądziłem że to będzie godny następca „Swobodnego jeźdźca” czy też starszego „Dzikiego” tym bardziej że inspirowany jakimiś tam nagraniami, wywiadami itp Tom Hardy gra na jedno kopyto jego styl aktorstwa nadaje się do jednej roli czyli jakiś niedorozwiniętych intelektualnie upośledzeńców, bardzo męczący. Sama historia cieńko przedstawiona przez co mało interesująca jak na genezę powstania gangu motocyklowego i historii życia ich członków.