Ogólnie, to wyjątkowo słaby film, który wywindowała strona techniczna.
Nichols tak bardzo sili się na kopiowanie stylu Scorsese, że aż człowieka skręca. Film imituje styl "Chłopców z ferajny" i widzisz to od początku i aż za bardzo. Poza malpowaniem cudzego niewiele więcej Nichols dodaje od siebie. Całość się dłuży. Pustkę fabularną zasypuje się równie pustymi dialogami o wszystkim i niczym oraz scenami gdzie nie dzieje się nic.
Zgadzam się od pierwszych scen aż wali po oczach "Chłopcami". Film tak naprawdę o niczym i ciągnie się niemiłosiernie. Postaci Butlera mogłoby praktycznie nie być bo nic kompletnie nie wnosi do fabuły. Jest i go nie ma bezpłciowy osobnik którego "rozterek" w ogóle nie czuć. Zaskoczyła mnie rola Hardy bo tu był pomysł i świetnie zagrał nietypową rolę. Masa postaci pobocznych którym dano zbyt wiele czasu a nic kompletnie to nie wnosiło do filmu. Forma reportażu nie zagrała tutaj niestety tylko przciągało cały film. A szkoda bo pomysł fajny i gdyby skupili się na Hardym całkowicie i poprowadzili narrację normalnie byłoby zdecydowanie lepiej.