Może mi ktoś napisać kim byli ci staruszkowie pojawiający się na początku i podkoniec filmu.
Staruszkowie byli odzwierciedleniem życia głównej bohatrki zanim przyjechała do Hollywood...byli odzwierciedleniem tego co bohaterka straciła opuszczając swój kraj czyli sielanki,ciepła rodzinnego...
czy ja wiem... patrząc na scenę w samochodzie raczej nie nasuwały mi się skojarzenia z ciepłem rodzinnym ;)
dziadki to dla mnie jedna z większych zagadek w filmie. to oni "wprowadzają" diane w jej sen na początku, i oni doprowadzają do ostatecznego "przebudzenia" na końcu. także wydaje mi się, że są postaciami raczej neutralnymi, jeśli nawet nie "złymi", po prostu. sprawę utrudnia fakt, że tak naprawdę nie wiadomo, czy są to osoby z życia diane, czy z jej wyobraźni. znając Lyncha pewnie jedno i drugie ;)
idąc tym tropem wymyśliłam coś takiego, że w śnie z betty, diane przedstawiła staruszków jako miłych ludzi, bo być może chciała zachować szczęśliwe wspomnienia związane z rodzicami. jednak na koniec, w miarę jak sen się kończy, prawda spowrotem dociera do diane i definitywnie kończy jej iluzję - diane była wykorzystywana jako dziecko. ale jeśli tak, to dlaczego ta parka musi być aż taka stara?
jest jeszcze jedna ciekawa teoria, jeśli dalej masz ochotę się zgłębiać w tajemnicę staruszków ;)
http://www.rottentomatoes.com/vine/showthread.php?t=409305
Ciekawe teorie.
Choć mi chyba najbliższa jest ta spod linka. Pasuje mi jakoś do własnego konceptu filmu :]
Staruszkę gra ta sama aktorka,która grała matkę Mary w "Głowie do wycierania".Jeśli ktoś oglądał ten film,powinien skojarzyć atak epilepsji Betty,klepanie po kolanie oraz ten przyklejony uśmiech.Może Lynch chciał w ten sposób dać nam do zrozumienia,że są oni rodzicami Betty\Diane?
Myślę, że są oni odzwierciedleniem stanu psychicznego Diane. Widzimy już ich na samym początku filmu, gdy Diane wygrywa konkurs tańca. Szczęśliwych, zadowolonych. Potem we śnie na lotnisku, wprowadzają Diane do Hollywoodu, również zadowoleni, szczęśliwi, pełni entuzjazmu. Jednak jakby wiedzieli co ma się wkrótce wydarzyć, o przemianie psychicznej głownej bohaterki, gdyż w samochodzie ich uśmiechy są przepełnione ironią. I w końcu widzimy ich na samym końcu, zdemoralizowanych, przepełnionych nienawiścią.
Jednak myślę, że są oni postaciami rzeczywistymi. Najpierw myślałam, że są rodzicami Diane, ale ich postawa, a raczej wyobrażenie Diane, na końcu filmu, wydawała mi się trochę dziwna, mało prawdopodobna(niespełnione oczekiwania?), dlatego też wydaje mi się, że pomogli oni w jakiś sposób dostać się Diane do Hollywood, może jury konkursu tanecznego, stąd ich obecność na początku filmu, w końcu przedstawiającego jeszcze rzeczywistość. Później natomiast reprezentują skutki jej pobytu tam...
Po kilku seansach MD w całości i kilkudziesięciu analizach scena po scenie (tak, zgadzam się, że każda scena ma znaczenie, choć niektóre mają wymiar mocno symboliczny), uważam, że film w ogromnym stopniu realizuje podstawowe zasady tragedii greckiej. Wbrew pozorm zachowana zostaje jedność miejsca i czasu (możemy domniemywać, że śnienie, wspomnienia i samobójstwo odbywają się w ciągu jednej doby w mieszkaniu Betty), popełniona zostaje hybris, a w takim razie zabraknąć nie może nieodłącznych towarzyszek tego, kto hybris popełnił: Erynii, bogin zemsty, w które przemieniają się łagodne Eumenidy po popelnieniu zbrodni. Zatem - staruszkowie w śnie to Eumenidy, które jednak są świadome uczestnictwa w maskaradzie (czy ułudzie). Staruszkowie w finale to Erynie. A w innym wymiarze (w ostatnich ujęciach otwierającej film sceny tańca, gdy Betty zasypia) być może wspomnienia Betty z rodzinnych stron. Podczas przyjęcia zaręczynowego Betty opowiada o konkursie tańca, który wygrała. Para staruszków to mogą być np. jej dziadkowie, którzy uosabiają świat prowincjonalnych, rodzinnych, zdecydowanie konserwatywnych wartości. Staruszkowie cieszą się razem z dumną Betty, stoją obok niej na scenie. To bliscy, który w finale symbolicznie wyśmieją ją i potępią.
Na pewno (o ile u Lyncha w ogóle jest coś pewnego) nie była to bliska rodzina Betty. Kiedy odprowadzali ją z lotniska, dziadek powiedział "Miło było cię poznać". Kim więc byli. Być może tylko wyobrażeniem Betty o kochających rodzicach, może odzwierciedleniem jej kompleksów dziewczyny z prowincji (co w końcu doprowadziło do konfrontacji i końcowego samobójstwa). Nie wiadomo. I właśnie za to "nie wiadomo" najbardziej kocham filmy Lyncha :)
Pierwsze skojarzenia (niezbyt wyszukane, wiem) z tymi staruszkami to jakieś Żywe Trupy, ale później zaczęłam się zastanawiać i mam dwie teorie.
Obie one zakładają, że główna bohaterka popełnia samobójstwo w ostatniej scenie filmu.
Teoria I (nieco dziwna):
Staruszkowie symbolizują ogólnie społeczeństwo, otoczenie bohaterki. W pierwszych scenach są oni mili, co oznacza że głowna bohaterka jest osobą popularną (?), lubianą (?), w sumie to nie potrafię ubrać tego w słowa. W każdym razie dobrze żyje ze swoim ototczeniem. Po zleceniu morderstwa, boi się, że jej zbrodnia się wyda, boi się potętpienia przez otoczenie i odwrócenia się od niej najbliższych, stąd drapieżność staruszków. Z tego strachu bohaterka popełnia samobójstwo.
Teoria II (przychyalam się raczej do tej):
Załóżmy, że pod koniec filmu bohaterka popełnia samobójstwo, a to, co widzieliśmy w pierwszej historyjce ("historyjka" to niebyt dobre słowo, ale cóż) to jej zycie pośmiertne. Pod koniec drugiej historyjki (która jest chronologicznei pierwsza) staruszkowie pojawiają się i atakują bohaterkę, w pierwszej (chronologicznei drugiej) pojawiają się na początku, jako towarzysze jej podrózy do Hollywood. I tu nasuwa mi się przypuszczenie, jakoby staruszkowie byli przewoźnikami pomiędzy Ziemią a zaświatami, symbolem śmierci. Coś jak Kostucha. ich starość symbolizuje długowieczność (znowu nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa) i doświadczenie śmierci. Pod koniec filmu staruszkowie są przedstawieni niemiło (znowu złe słowo, chyba dostałam dzisiaj łopatą przez łeb), ponieważ sama śmierć i jej okolicznośći nie są dla bohaterki przyjazne. Na początku filmu natomiast główna bohaterka zdaje się żyć dobrze ze staruszkami. Czyżby zejście z tego świata było ulgą dla Diane? Na to wygląda. Ale gdy żegna się ona ze staruszkami, uśmiechają się dosyć złowieszczo. Jakby wiedzieli, że później przestanie być tak sielsko. Sma odjechaan czołówka może zaś przedstwaiać samą podróż Daine w zaświay chociaż tu juz chyba przesadzam :>