Film Sommersa przepełniony jest akcją, pojedynkami i pościgami oraz wielką liczbą różnistych stworków (mumii w tej części - wbrew tytułowi - jest tu niewiele), ale mnie po godzinie oglądania tego zrobiło się jakoś nudno i pod koniec co chwila patrzyłem na zegarek, wyczekując napisów końcowych. Nie żeby był to zły film, ale nadmiar akcji, papierowe postacie i schematyczne rozwiązania niektórych sytuacji (np. kiedy Imhotep wznieca siłą umysłu wielką falę wodną - identycznie było w pierwszej części, kiedy zrobił tak z piaskiem na pustyni) kazą sądzić, że jest to kino bliższe stajni Michaela Baya niż Stevena Spielberga. Wolę już obejrzeć kolejny raz "Mumię" z Karloffem z lat 30-tych; niby gorszą pod względem efektów, ale za to z ciekawym klimatem i niezłą grozą. Bo na "Mumiach" Sommersa przestraszyć może się jedynie czterolatek i to też nieźle znerwicowany.