Takiej dawki głupoty już dawno nie oglądałem w kinie. Mniej szkody wyrządziłaby mi chyba lobotomia. Producenci zbyt dosłownie potraktowali hasło "w sequelu wszystkiego powinno być więcej". I mniejsza o to, że efeky specjalne są poupychane jeden na drugim tak że wychodzi z tego jedna wielka papka. I nie ważne, że kiedy bohaterowie otwierają usta to wychodzą z nich jałowe idiotyzmy, które aż proszą się o napis na ekranie "teraz proszę się śmiać". Mamy tu jednak takie "pomysły" jak British Museum wypełnione materiałami wybuchowymi i oaza, której bogactwem jest gaz (bo niby jak sterowiec znów poleciał?). Do tego brak konsekwencji w opowiadanej historii. "Mumia powraca" zabiła serię, która mogałaby się równać z serią o Indianie. Na "Króla Skorpiona" na pewno się nie wybiorę.