Zgodzić się należy, że film jest w "niespiesznej" manierze stworzony i próbuje uciec od "mainstreamu". Jednak jak śpiewał w swym przeboju sprzed lat Seweryn Krajewski "to wciąż za mało moje serce (...)" :)
Ogromnym wyzwaniem jest stworzyć obraz "leniwy" by pozostał prawdziwym, a przy tym by był indywidualny w swym charakterze i pomimo wszystko intrygujący.
Historia - grubymi nićmi szyta ;)
Postaci - nijakie, płaskie, transparentne. Z żadną z nich nie sposób się utożsamić. Brak wnikliwej analizy, dzięki której można by poprzez kadr właśnie "wyciągnąć serce" z każdej.
Dialogi - pomimo, że starają się grać na minimalistyczną nutę, odebrałem jako nienaturalne i wymuszone, które próbują na siłę podporządkować się charakterowi całego obrazu / historii - a nie (jak w mojej opinii być powinno) na odwrót, powinny go / ją konstruować.
Reasumując:
ubranie w "niespieszny" klimat; piękny, statyczny obraz; skadrowane dialogi - nie zwalnia od stworzenia autentycznej i prawdziwej historii.
Osobiście film ten nie przekonał mnie tak jak potrafili to zrobić w tym temacie np.: Jarmush, Ki-duk Kim, Andrei Zvyagintsev w "Powrocie", Thomas McCarthy w "Dróżniku", Z. Zamachowski w "zmróż oczy" G. Tornatorre i inni :)
Właśnie ten wspomniany przez Ciebie Jarmusch wydaje się być mocną inspiracją dla reżysera Nad jeziorem... Nawet nie wiem czy nie nazbyt silną inspiracją. Generalniesię z Tobą zgadzam - w tym filmie niby jest jakaś treśc, ale za mało wyraźna, niekonkretna. Nie wiem za co te nagrody w Berlinie, naprawdę - moim zdaniem ten film jest nieudaną próba zrobienia kina 'artystycznego', tak trochę na siłę. Tak przynajmniej ja to odebrałem. Jeśli komuś forma filmu nie przeszkodziła w wyciągnięciu z niego jakiejś treści to OK. Dla mnie trochę za mało, choć jakiś potencjał w filmie tkwił. No i ten montaż - męczący, naprawdę, rozumiem, że to taki koncept, ale we wszystkich trzeba mieć umiar. Jedyny plus to kilka całkiem udanych sekwencji, np ta w pokoju dziewczyny palącej fajki czy ta z matką leżącą w wannie.