Oglądam film dwadzieścia minut - nic się nie dzieje, trzydzieści minut - nic, czterdzieści - bez
zmian. Po czterdziestej piątej minucie pojawia się wykorzystywany już milion razy wcześniej w
filmach motyw przebłysku w myślach bohatera, w którym ten widzi jakieś straszydło. I dalej jest
już coraz gorzej.
Oglądając "Rozdiał drugi", miałem wrażenie, że twórcy sami nie wiedzieli, co chcą pokazać.
Bohaterowie kręcą się w tę i we w tę najpierw po domu, potem po jakimś opuszczonym szpitalu,
a na koniec przenoszą się do wymiaru astralnego (a tak, żeby było fajnie). Cały film jest co chwila
przeplatany jakimiś niepotrzebnymi retrospekcjami i głupimi dialogami. Wprowadzony na siłę
motyw starego transwestyty, dręczonego w dzieciństwie przez matkę, i jego licznych ofiar(???),
dorosły Josh pojawiający się na nagraniu obok siebie samego, gdy był jeszcze chłopcem(???) i
szczyt durnoty i kiczu w postaci przemieszczających się ciał astralnych bohaterów żywych i
umarłych w innym wymiarze - pomieszanie z poplątaniem. Kilka scen miało być też zabawnych;
gdyby "horror" ten spełniał swoje zadanie, wówczas może i żarty te jakoś by śmieszyły, tutaj
jednak swoją drętwotą korespondowały jedynie z poziomem filmu.
Chyba pierwszy raz w życiu miałem ochotę wyłączyć film w połowie. Pierwsza część choć nie była
specjalnie straszna, to miała przynajmniej kilka ciekawszych momentów, a historia była
poprowadzona z lekkością. W kontynuacji nie było kompletnie nic zasługującego na uwagę, a
każda kolejna scena wyglądała jakby była robiona na siłę, zupełnie bez żadnego pomysłu.
"Obecność", choć bardzo słaba, na tle tego durnego filmidła wypada niemalże jak popis
pomysłowości i kunsztu w budowaniu grozy.