Dawno nie widziałam tak dobrego filmu, wciąga, cały czas się szuka drugiego dna, piękna
sceneria, genialna muzyka no i Olga. Czego chcieć więcej? Dla fanów sci-fi. Ci, którzy nie
przepadają za fantastyką raczej nie powinni oceniać tego filmu, Pewnie stąd niska nota.
Założyłam, że film będzie słaby ze względu na Toma, nie jestem jego fanką, a kilka jego ostatnich
filmów uważam za mocno przeciętne, ale tutaj pasuje idealnie. Film bardzo podobny do Moon, ale
dużo więcej akcji.
Dla mnie film idealny - obraz + muzyka + sci-fi
Drugim takim jest dla mnie Deja vu z Denzelem
"cały czas się szuka drugiego dna,"
Szkoda tylko, że jest tak wtórny i przewidywalny, że w połowie filmu wiadomo już wszystko, łącznie z tym jak się skończy.
Uwaga: Spoiler!!!
tia, to jest sci-fi, jak potrzebujesz głębokiej, skomplikowanej fabuły to polecam nieco inne gatunki:) Zawsze tak jest, w czasie filmu mamy 15 różnych scenariuszy, a na koniec każdy mówi to samo - wiedziałem, że właśnie tak będzie. Wiedziałem, że tytan to maszyna, wiedziałem, że zabijają ludzi, wiedziałem o klonach i o tym, że Julii w kapsule nie będzie, wiedziałem, że śliczny rudzielec to tylko koleżanka z załogi statku badającego tytan. Oczywiście, że to wszystko wiedziałeś w połowie filmu.
Na szczęście ja tego wszystkiego nie wiedziałam, domyślałam się i kombinowałam do samego końca, co jeszcze można dołożyć. Między innymi dlatego uważam, że film jest genialny.
Nie ma nic genialnego w kalkowaniu wszystkiego co się da, wrzuceniu do jednego worka, zamieszaniu i sprzedaniu jako nowość.
Matrix, The Island, Independence Day, Armageddon, Aliens, Moon i sporo innych (nawet z Seksmisji się motyw znalazł) - dla kogoś kto trochę filmów SF obejrzał Oblivion to przewidywalne, wtórne popłuczyny po znanych filmach gatunku. Jedynie dla strony wizualnej warto obejrzeć.
"Wiedziałem, że tytan to maszyna" - a czym innym ma być skoro po organicznych kosmitach nie ma ani śladu?
" wiedziałem, że zabijają ludzi" - od 40 minuty gdy...cóż... zabijają ludzi?
" wiedziałem o klonach" - od momentu gdy pojawia się klon?
"i o tym, że Julii w kapsule nie będzie" - gdy zaprezentowano motyw z chatką nad jeziorem, było pewne że Julia się w niej znajdzie, wspólne poświęcenie byłoby czymś zbyt oryginnalnym jak na tak wtórny film. W momencie gdy Morgan Freeman stwierdził że trzeba będzie wysadzić to kosmiczne coś, od razu nasuwa się jedyne mozliwe zakończenie - bohater się poświęci, ale to nie problem, bo żona dostanie klona i chatkę nad jeziorem. Kiedy polecieli na koniec żeby zdetonować bombę zupełnie mi nie grało żeby miał ją zabrać ze sobą i oczywiście okazało się, że to tylko zmyłka, bo film się skończy dokłądnie tak, jak tego oczekiwałem.
"domyślałam się i kombinowałam do samego końca"
jakieś pół godziny przed końcem jasne jest już wszystko.
tia... gadaj zdrów, właśnie udowodniłeś, że wszystkiego dowiadujesz się w poszczególnych odsłonach filmu. Zaprzeczasz sam sobie, więc szkoda czasu.... PIsz sobie, mam nadzieję, że zamiast nudnego już "przewidywalne" dzięki kilku pozytywnym i konstruktywnym komentarzom innych filmwebów, ludzi zainteresuje ten film, bo warto.
Gdzie zaprzeczam sam sobie? Przecież nigdzie nie pisałem że wszystko wiadomo od początku, tylko że wszystko zostaje wyjaśnione zbyt szybko, tak że końcówka nie ma już nic do zaoferowania. Właściwie druga połowa filmu nie ma żadnych niespodzianek.
W czym widzicie problem?? Moja ocena 6 = niezły, bo jaki jest ten film ?? Ciekawe scenerie, fabuła, która miała zadatki na coś więcej, dobra obsada oraz efekty dopasowane do wymogów współczesnej widowni. Minus jest taki, że gdzieś to wszystko już było.
przyjemny film, ale mimo wszystko Moon to nieco inna (wyższa) półka. Aczkolwiek co do całego sensu wypowiedzi się zgadzam, przyjemne kino sci-fi, z muzyką która miażdży. Aż sobie odświeżę przez to wszystko temat zamykający ten film:)
Tyle przynajmniej pożytku z Obliviona, że przypomniał mi o tym filmie, a że jeszcze Moon nie znalazł się w mojej filmowej kolekcji, to może w końcu nadejdzie pora by to zmienić.
A Oblivion przynajmniej jest lepszy niż Elysium, które poza wtórnością oferowało w pakiecie także galopującą głupotę scenariusza.
W ogóle tak skonstatowałem przed chwilą, że Moon ma jedną cechę, która pozwala ten film jeszcze bardziej docenić na tle filmu, o którym dyskutujemy. Jest znakomity przy budżecie, który w Oblivionie wydano tylko na gażę Tomka;-) A niestety gdyby obrać Oblivion z tej całej widowiskowości, już tak przyjemnie by zapewne nie było. No ale w sumie nie ma co gdybać, jak ktoś lubi ten gatunek, to z przyjemnością Obliviona obejrzy.
Przypomniała mi się scena z końcówki filmu, gdzie nowe światło pada na postać Vicky, kombinowałam już na różne sposoby, a jednak intencje Vicky były jak najbardziej fair, "koleżanka z pracy", która czuła miętkę do Jacka i miała po prostu swój pogląd na sprawy, negatywnie się do niej nastawiałam przez cały film, ale na końcu ok - dobrą babeczką byłą:)