Dla mnie ten film jest snem głównego bohatera, sam w końcu powiedział, że "W nocy w ogóle nie śpie. Nie w tym mieście. Dlatego śnie na jawie". Scena bombardowania jego domu przez Chińczyków i anegdota z saksofonem - genialna.
Zgadzam się z Tobą. Zaskoczył mnie taki oniryzm u Jarmuscha, ale zaskoczył bardzo pozytywnie. Te uliczki, te wszystkie surrealistyczne sytuacje...poezja