PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=622318}
5,6 104 tys. ocen
5,6 10 1 103883
4,7 37 krytyków
Noe: Wybrany przez Boga
powrót do forum filmu Noe: Wybrany przez Boga

1. Albo świat zaistniał, albo istniał odwiecznie.

Z racji tego, że to jest alternatywa wykluczająca, na mocy samej konstrukcji logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a druga koniecznie fałszywa.

2. Jeśli świat zaistniał, to albo sam siebie powołał do istnienia, albo coś/ktoś, nie będące światem, to uczyniło.

To również jest alternatywa wykluczająca i na mocy struktury logicznej, jedna opcja jest koniecznie prawdziwa, a a druga koniecznie fałszywa.

3. Świat nie mógł sam siebie powołać do istnienia, bo aby móc cokolwiek uczynić, trzeba założyć uprzednie istnienie.

Logicznie niepodważalne.

4. A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe.

Wniosek konieczny logicznie. Do tego punktu wykazano tylko, że jeśli świat zaistniał to istnieje jakaś jego transcendentna jego Przyczyna. Poniżej wykażę, że ta przyczyna musi być również osobowa.

Jedyna możliwość obrony dla ateisty to próba wykazania, że świat istnieje odwiecznie. To jednak napotyka na poważne problemy natury logicznej jak i empirycznej.

Od strony empirycznej, ateista musiałby podważyć Teorię Względności i powszechnie przyjmowaną naukowo Teorię Wielkiego Wybuchu (Bing Bang, w skrócie BB) np. poprzez podanie lepszego empiryczne wyjaśnienia na rzecz faktu red-shiftu (przesunięcia w podczerwieni - Efekt Dopplera - dowodzący ze wszechświat się rozszerza) czy promieniowania reliktowego. Wszelkie alternatywne próby jakie wyjaśnień jakie spotkałem u ateistów nie były w stanie podważyć BB.

Np. teoria de Sittera postuluje inne, wykładnicze (inflacyjne) tempo ekspansji wszechświata z początkowo pustą, pozbawioną materii, przestrzenią. Nie podważa jednak samego BB. Z kolei odwoływanie się do uprzedniej "ciemnej materii" z której wyłonił się nasz wszechświat też upada, bo tzw. ciemna materia to też materia, tylko że nie emitująca promieniowania elektromagnetycznego. Zaś BB mówi, że z tzw. Wielkiej Osobliwości powstała cała materia i czasoprzestrzeń. Ateista musiałby tu postulować, że cała materia, jaka powstała, powstała z materii wcześniej już istniejącej, a to jest nielogiczne. Lub musiałby przyznać, że owa cała wcześniejsza "materia" to jakaś spirytystyczna, "duchowa materia" a nie to, co rozumiemy przez to słowo. Innymi słowy, ateizm tu też upada, bo przecież głosi, że nie istnieje świat nadprzyrodzony, duchowy. (Tak swoją drogą, to Wielka Osobliwość, o jakiej mówi BB, i z której powstał cały wszechświat, stanowiła punkt o nieskończonym zakrzywieniu czasoprzestrzeni i o wielkości równej (dokładnie) matematycznemu punktowi. Innymi słowy, BB postuluje tak naprawdę tu to, co co teizm - powstanie świata ex nihilo - z nicości w sensie filozoficznym, nie w sensie pustej przestrzeni)

Zgodnie z regułą Brzytwy Ockhama (bytów nie mnożyć) wszelkie tego typu mętne wyjaśnienia, które nie wnoszą nic nowego poza dodatkowymi, redundantnymi (nadmiarowymi) założeniami, można spokojnie "wyciachać" z dyskusji. Ale dajmy ateiście się wykazać i niech sobie pospekuluje. Taką próbą (kompletnie przy tym niefalsyfikowalną i nieweryfikowalną) może być odwoływanie się do nieskończonego regresu przyczynowo-skutkowego w czasie. Tzn, koncepcja ta zakłada, że przyczyną powstania naszego wszechświata był jakiś wcześniejszy wszechświat. A jego przyczyną jeszcze wcześniejszy. I tak dalej, aż do nieskończoności. (Jako ciekawostkę podam, że w taką koncepcję regresu, tylko że Bogów, wierzą też mormoni)

Niestety, nieskończony regres przyczynowo-skutkowy w czasie jest nielogiczny. Jeśli przyczyna świata posiada swoją uprzednią przyczynę, a ta jeszcze wcześniejszą przyczynę, to jeśli taki regres jest rzeczywiście nieskończony, to znaczy że na pewno nie ma jego pierwszej przyczyny. A jak nie było pierwszej, to nie miał jak powstać drugi wszechświat. A jeśli nie było tego drugiego, to kolejny, trzeci, nie miałby jak zaistnieć. itd., itd. idąc dalej dochodzimy do tego, że dzisiejszy świat nie miałby jak zaistnieć. Lub, ujmując to od innej strony: nie da się skończyć tego co jest rzeczywiście nieskończone. Nie da się doliczyć do nieskończoności, jak i nie da się przejść do końca nieskończenie długiej drogi. Jeśli osobliwość z jakiej powstał nasz wszechświat, miała się zmienić dopiero po rzeczywiście nieskończenie długim czasie (czy to stagnacji, czy wynikającej z nieskończonego regresu uprzednich wszechświatów), to choćby nie wiem jak długo próbować, nigdy się nie dotrze do chwili, w której nieskończenie długi czas by się skończył. A zatem chwila Wielkiego Wybuchu nigdy by nie nastała. a tym samym nigdy by nie doszło się do punktu dzisiejszego.

Jaka jest jednak natura ostatecznej Przyczyny? Przejdźmy do analizy dalszych możliwych alternatyw.

5. Stwórca świata może być osobowy albo nieosobowy.

Zasadnicza różnica między przyczyną nieosobową, a osobową, dotyczy tego w jaki sposób powstaje jej skutek. Przyczyna nieosobowa zawsze działa w sposób deterministyczny. Tzn. gdy tylko zajdą wszystkie warunki koniecznie i dostateczne, wyzwalany jest natychmiastowy skutek, efekt. Np. aby zapalić zapałkę musi wpierw zajść szereg warunków dostatecznych. Zapałka musi być sucha, nie może być popsuta, nie może dmuchać za duży wiatr aby płomień nie zgasł, itp. Jednak to nie wystarczy. Potrzeba jeszcze warunku dostatecznego, czegoś co wyjmie zapałkę z pudełka i ją zapali.

W wypadku nieosobowym, nie ma opóźnień. Jak tylko zajdą warunki konieczne i dostateczne, skutek jest wyzwalany natychmiast. Np. zapałka może być zapalona przez jakąś maszynę - jak tylko wprowadzi warunki dostateczne, zapałka się zapali. Lecz jeśli ów robot jest też nieosobową maszyną, to problem nie ulega rozwiązaniu, ale cofa się tylko wstecz. Co spowodowało że maszyna uruchomiła czynności prowadzące do zapalenia się zapałki? Cofanie się w nieskończoność nie ma sensu, bo jest nielogiczne. Zatem ostatecznie dochodzimy do pierwotnej Przyczyny, która może zadecydować czy zechce coś zrobić, czy nie, i nie potrzebuje do tego żadnej zewnętrznej przyczyny (której zresztą być nie może, bo nieskończony regres jest nielogiczny). Aby jednak móc o tym decydować należy założyć, że ostateczna przyczyna nie jest zdeterminowana, posiada wolną wolę, słowem musi być osobowa.

Teraz zastosujmy to do powstania świata. Bez względu na to czy przyznamy, że świat powstał jeden, jedyny raz z wielkiej osobliwości, czy że był to tylko jeden z epizodów, w którym przyczyną powstania wszechświata był jakiś wcześniejszy, inny wszechświat - problem zostaje ten sam. Czy warunki konieczne i dostateczne do powstania naszego świata istniały odwiecznie, czy też kiedyś się zmieniły? Jeśli istniały odwiecznie, to dlaczego świat ma tylko skończoną ilość lat? A jeśli się zmieniły, to co spowodowało tą zmianę? Przyczyna nieosobowa nie może zadecydować aby nie zadziałać, działa automatycznie, gdy tylko dostarczymy jej wszystkich warunków koniecznych i dostatecznych do wyzwolenia skutku.

Co spowodowało więc zmianę stanu wielkiej osobliwości, z której wyłonił się wszechświat? Te rozważania można podsumować w przesłance szóstej:

6. Jeśli świat powstał, choć powstać nie musiał, to przyczyna jego powstania jest Osobowa. A zatem istnieje osobowy, transcendentny Stwórca świata i ateizm jest fałszywy.

-

Jarosław Zabiełło (maj 2008)

impactor

Mam prosbe bys nie używał słowa walentny, bo za cholere nie mogę sie dowiedzieć co to słowo w pełni znaczy.

Mam też pytanie co skłoniło Cie do nazwania mnie homofobem. Bo za cholere nie mogę tego przyporządkować.

Nie posiadam żadnego strachu przed homoseksualizmem, no może lekkie drżenie pojawiłoby sie w momencie "zapięcia" mnie w dominującej pozycji.

Nie mam może dużej ilosci znajomych wsród homoseksualistów ale z kilkoma regularnie sie spotykam i bardzo często poza imprezą czy kolacją staram sie rozkminić poprzez pytania dlaczego tak sie zachowują. Odpowiedzi są bardzo różne:

- raz że czuje sie kobietą
- innym razem że czuje sie facetem i pociągają go faceci
- innym razem ( kobieta ) żę szuka wrażeń związanych z seksem

Wielokrotnie wsród swoich znajomych homoseksualistów widziałem zachowania że siedzieli razem wtuleni w siebie, w pełni zauroczeni sobą. Nie sądze że przy homofobie siedzieli by sobie przez godzinę i czuli sie jak w niebie, wiedząc że za chwilę mogą otzrzymać pytanie ( od których nie stroniłem ) :

- nie uważacie że lekkie niedopasowanie może tyczyć waszych narządów płciowych

Impactorze - naprawde masz ugruntowane i przejrzyste poglądy na temat ateizmu ( no może poza tymi wlepkami w trakcie wywiadu z klechą ) ale w innych sferach życia popracuj odrobine nad sobą bo po cholere by stłamszony ideologiami w trakcie kolejnego wieku specjalizacji

I tak pozdrawiam za wiele dobrej roboty

p.s.

nie wchodzi mi literka s ( si ) nie wiem dlaczego ) chyba nowy komp ma na to wpływ


homerwells_2

Znaczenie „walentności” jest wyjaśnione w spisie treści, z którym się już zaznajomiłeś, pod pozycją „W jaki sposób tworzyć działające, walentne argumenty”

Nazwałem Cię przede wszystkim mizohomem, a nie homofobem, bo też uważam to określenie za nadużywane i często nieadekwatne.
A dlaczego Cię tak nazwałem? Bo tym pachniały Twoje wypowiedzi. Ale nie miałem podstaw by wydać taką jednoznaczną ocenę, dlatego też ograniczyłem się do głośnego myślenia o takim podejrzeniu.

Po Twoim wyjaśnieniu modyfikuję swoją wstępną opinię i nie posądzam Cię już o potencjalną mizohomię. Jeśli poczułeś się urażony moim wcześniejszym podejrzeniem – przepraszam.


Co do moich poglądów na temat homoseksualizmu – naprawdę nie wiem, do czego Ty się odnosisz stwierdzając ich błędność. Twoje argumenty nie przybierają żadnej konkretnej formy, a te nieliczne konkrety które byłem w stanie z nich wychwycić, skomentowałem powyżej.

Uważam Twoją argumentację w tym zakresie za nonsensowną i kompletnie niekonsekwentną, co wg mnie dostatecznie wykazałem w swoim poprzednim dłuższym poście. I co zrobił też jak zwykle nieoceniony Amerrozzo ze swoją końską siłą spokoju.

Podsumowując - naprawdę nie rozumiem dlaczego miałbym zmieniać swoje dotychczasowe poglądy na homoseksualizm, skoro są one umocowane zarówno w faktycznych przesłankach, jak i wynikających z nich logicznie spójnych argumentów.
Innymi słowy - moje poglądy są walentne.

Jestem wyzuty z ideologii i staram się kierować tylko walentnością. A więc jeśli przedstawisz jasno swoje stanowisko (co konkretnie miałbym w swoim zmienić) i uargumentujesz to w sposób logicznie spójny i bazujący na faktycznych przesłankach – to nie widzę powodu aby nie zmienić swojego stanowiska.

Ale na razie tego nie zrobiłeś. Więc co? Miałbym zmienić zdanie na rzecz postawy pozbawionej takiego umocowania? Tylko dlatego, że Ty masz takie widzi-mi-się?

Zamiast zarzucać mi dogmatyzm, obczaj lepiej belkę w swoim oku, bo jeszcze komuś nią tutaj zęby wybijesz.

impactor

Jako ten Prometeusz chcesz dać ludziom właściwy ( Twoim zdaniem ) pogląd na sprawy wiary? Chcesz zniszczyć wszelkie religie i wiarę w jakiegokolwiek boga…
Powiem Ci od razu: łatwo nie będzie. A i kwestia, czy przewidywany efekt wart jest zachodu, nie jest taka oczywista. Wielu powiedziałoby, że nie, że jest dokładnie odwrotnie, że osiągnięcie celu, który sobie stawiasz – to dopiero będzie tragedia.
A co moja skromna osoba na ten temat sądzi? Otóż tak… Wiara w Boga ( Kogoś, kto porządkuje wszechświat, nadaje sens ludzkim działaniom, kto jest PONAD CZŁOWIEKIEM) jest głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze. Jedni są mniej RELIGIJNI, drudzy bardziej (tzn. skłonni do podejmowania praktyk religijnych), ale instynkt większości z nas nieodparcie wiedzie ku jakiejś NADISTOCIE ( z większym lub mniejszym popędem ku realizowaniu praktycznych założeń religii i praktykowaniu sformalizowanego zazwyczaj przez kościół kultu). Dzieje się tak z bardzo wielu różnych powodów. Ale zacznijmy od początku. Człowiek patrzy na świat. I cóż widzi? Oto widzi triumfującą II zasadę termodynamiki: chaos, stopień nieuporządkowania ( entropia) w jakimkolwiek układzie zamkniętym może tylko wzrastać. Nigdy odwrotnie. Płot butwieje, próchnieje, się rozpada, wali się. Wieża, chałupa – to samo: tynk odpada, fundamenty się kruszą, po kilkudziesięciu latach tylko ruiny straszą, po stu mamy kupę gruzu, po kolejnych kilkudziesięciu - płaski teren. Tylko wdeptane w błoto detale świadczą o tym, że kiedyś tu coś było.( „O wszystko trzeba dbać, by istniało, by dobrze się miało, by wzrastało ”- mawiała moja mama, czym wprawiała mnie we frustrację, bo ja chciałem by tak samo z siebie, „ekologicznie”…. ). Więc jak to – z jednej strony widzimy ogromną siłę samorzutnej destrukcji, a z drugiej ewolucję form życia ( i w ogóle – form istnienia) ku coraz doskonalszym, coraz piękniejszym, bardziej złożonym, tak skomplikowanym, że aż to nie do pojęcia, że aż dech zapiera. Więc jak to? Odpowiedzią jest Bóg. Proces myślowy przebiega podobnie, kiedy na przykład nad sensem życia przyjdzie się nam zastanowić. Jest wiele takich miejsc, gdzie , jak ulał ( jak brakujący puzel ) pasuje Bóg. I nic na to nie poradzisz. Tak jest. Przyjmij to do wiadomości.
Kwestia druga Czy niewierzący są lepsi? A za cholerę! Że co? Że Kościół błędy popełniał? A kto ich nie popełnia? Kościół to instytucja bardziej ludzka niż boska. Gdyby Jezus z Nazaretu przyszedł teraz – po raz wtóry – na świat, to by się pewnie za głowę złapał: „ cóż żeście z mojego kościoła uczynili?” – by zapytał.” Bluźnisz! „– odpowiedziały by mu tłumy – „Na krzyż z nim !”. Teraz czasy takie, że pewnie by Go nie ukrzyżowali, pewnie jakoś inaczej by uśmiercili, lub skutecznie izolowali od społeczeństwa. Kościół by się sam naprawił? Tak. W identyczny sposób, jak to miało miejsce przed dwudziestoma wiekami. To może powstałby kolejny? Niewykluczone.
Jednak człowiek, co to sam dla siebie sterem, żeglarzem, okrętem…. I wiatrem w żagle na dokładkę – taki człowiek nie jest z pewnością lepszy niż inny, taki, który uważa, że coś większego jest ponad nim. Że nie jest pępkiem wszechświata. Że winien jest Istocie Najwyższej, która MOŻE ISTNIEĆ ( nawet nie musi) swój czas i uwagę.
Tak, że ani myśl Twoja prometejska nie jest – bo ani ona prawdziwa, ani ludzkie dobro na względzie mająca. Takie jest moje zdanie.

tusia7

>>>>> Jako ten Prometeusz chcesz dać ludziom właściwy ( Twoim zdaniem ) pogląd na sprawy wiary? Chcesz zniszczyć wszelkie religie i wiarę w jakiegokolwiek boga…

Trochę pompatyczne, ale nie bezzasadne porównanie.


>>>>> Powiem Ci od razu: łatwo nie będzie. A i kwestia, czy przewidywany efekt wart jest zachodu, nie jest taka oczywista. Wielu powiedziałoby, że nie, że jest dokładnie odwrotnie, że osiągnięcie celu, który sobie stawiasz – to dopiero będzie tragedia.

Nie wątpię, że wielu by tak powiedziało.
Ale w swoim ekscentryzmie (czyżby?) ja jestem przekonany o tym, że lepiej i bezpieczniej jest żyć w społeczeństwie, w którym większość ludzi nie utrzymuje absurdalnych wierzeń oderwanych od rzeczywistości.

Każda rzeczywista korzyść dawana człowiekowi przez religię jest osiągalna bez religii i jej kolosalnego negatywnego bagażu.

Bronić zasadność religii na podstawie jej korzyści to tak, jakby bronić stosowania radioaktywnego plutonu do plomb w zębach, ponieważ dobrze wypełnia popróchnicze dziury.



>>>>> A co moja skromna osoba na ten temat sądzi?...

Początek Twojego opisu jest trafny. Tylko co to znaczy?
Podstawisz zamiast „boga” słowo „bobo w ciemnej szafie”, a wartość argumentu nie ulegnie zmianie. Wiara - czyli wierzenie bez dowodów (naiwność) i/lub wierzenie wbrew dowodom (urojenie) - jest dla człowieka naturalne, ponieważ taka postawa pomagała nam przez miliony lat, kiedy żyliśmy w dżungli jako zwierzęta futerkowe, a potem w stepie jako człekokształtne.
Szelest trawy wywołany wiatrem korzystniej było interpretować jako drapieżnika, niż tygrysa. Ci, którzy to olewali, w 8 przypadkach na 10 przeżywali, bo mieli rację. Ci, którzy nie byli naiwni przeżywali w 10 przypadkach na 10. Dlatego to ich skłonność do naiwności rozprzestrzeniała się szerzej.

Na szczęście nasze środowisko się zmieniło, i od kilkunastu tysięcy lat skłonność do irracjonalnych, bezpodstawnych wierzeń motywowanych emocjami a nie logiką, jest nam tylko kulą u nogi.



Reszta Twojego opisu to nic innego, jak argumentum ad ignorantiam. A najlepszym tego dowodem są Twoje słowa:

„Jest wiele takich miejsc, gdzie , jak ulał ( jak brakujący puzel ) pasuje Bóg.” - przecież to jest słownikowa definicja błędu logicznego odwołania do ignorancji.

Widzimy, że coś jest. Nie wiemy, dlaczego tak jest. Więc bóg!
To jest błąd logiczny, a nie droga do utrzymywania wierzeń możliwie najbliższych rzeczywistości.

Twoja odpowiedź „bóg” jest identycznie uzasadniona, co odpowiedź „gumisiowe żelki”, albo „Latający Potwór Spaghetti”. Albo „Thor”. Albo „Kucyki My Ponny”. Albo „Sauron z Władcy Pierścieni”.
Wszystkie one są identycznie uzasadnione, na je wszystkie mamy identycznie silne dowody. Dlatego właśnie Twój proces argumentacyjny jest całkowicie bezwartościowy - ponieważ w równym stopniu uzasadnia nieskończone i przeciwstawne odpowiedzi.

Na końcu napisałeś

>>>>> (ateista) nie jest z pewnością lepszy niż (teista), który uważa, że coś większego jest ponad nim. Że nie jest pępkiem wszechświata.

Czy mógłbyś stworzyć bardziej przekręcone zdanie?
Przecież to właśnie teista wierzący w boga uważa, że jest pępkiem świata, obiektem stworzenia I ciągłej uwagi wszechmocnego stwórcy.

Ateista – humanista uważa coś doskonale przeciwnego.



>>>>> Że winien jest Istocie Najwyższej, która MOŻE ISTNIEĆ ( nawet nie musi) swój czas i uwagę.

Rozumiem więc, że zgodnie z tą zasadą poświęcasz swój czas i uwagę wszystkim Istotom Najwyższym, które w identyczny sposób MOGĄ ISTNIEĆ (nawet jeśli nie muszą), czyli:

Odynowi, Latającemu Potworowi Spaghetti, Sziwie, Kecalkoatlowi, Śwatowidowi, Stwarzającym wszechświaty Kucykom My Ponny, Wszechmocnym Krasnoludkom, Myszce Miki, Psu Twojego Sąsiada, itd., itp. aż w nieskończoność.

Wszystkie Twoje argumenty wskazujące na Twojego boga wskazują w IDENTYCZNIE silny sposób na wszystkie te powyższe, i nieskończenie wiele innych.

Dlatego też:

1. Stworzenie takiego argumentu oznacza, że jesteś osobą nieznającą podstaw tworzenia walentnych procesów wnioskujących pozwalających na docieranie do wartościowych stanowisk.

2. A wybranie z tej nieskończonej listy tylko jednego „wytłumaczenia” czyni Cię dodatkowo gargantuicznym hipokrytą utrzymującym wewnętrznie sprzeczną postawę, ponieważ próbujesz usprawiedliwić swój wybór argumentem, którego implikacje musisz zignorować, aby dokonać swojego z góry założonego wyboru.



I właśnie dlatego Twoje argumenty proteistyczne są całkowicie bezwartościowe i noszą nazwę konkretnych błędów logicznych - przede wszystkim Błędu Logicznego Odwołania do Ignorancji.


---------------------------------------------
http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

Jako ambiwalentnie walentny twór proteinowy protestuję wobec prób narzucania mi postawy negowania istnienia istoty, której istnienie uważało za wielce prawdopodobne/pewne/mozliwe oraz je przeczuwało/odczuwało wiele miliardów przedstawicieli mojego gatunku na przestrzeni wielu tysięcy lat.

tusia7

Mówisz o smokach, krasnoludkach, Amunie Ra, czy płaskiej Ziemi?
Proszę, posługuj się precyzyjniejszymi opisami, bo tej pasuje do zbyt wielu mitycznych stworzeń.

impactor

Ale najbardziej pasuje do....
No --- do ... Krasnoludków - przecie !

impactor

Zasada antropiczna – koncepcja filozoficzna odnosząca się do kosmologii, zgodnie z którą fundamentalne stałe fizyczne (stała Plancka, prędkość światła, stała grawitacji itp.) mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się istoty myślącej, człowieka na Ziemi. Zasada ta jest próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego prawa fizyki są takie, jakie są. Sugeruje ona odpowiedź, że gdyby prawa fizyki były inne, nikt nie mógłby ich poznać, ponieważ pojawienie się inteligentnego obserwatora nie byłoby możliwe. Zwolennicy zasady antropicznej przedstawiają dowody, że minimalne zmiany stałych fizycznych, np. stałej Plancka uniemożliwiłyby istnienie wszechświata w obecnej formie. •
(Słaba zasada antropiczna – obserwowane wartości wielkości fizycznych i kosmologicznych nie są jednakowo prawdopodobne, ale są ograniczone, ponieważ muszą uwzględniać fakt egzystencji i rozwoju życia opartego na chemii węgla oraz wystarczająco długi wiek Wszechświata.
• Silna zasada antropiczna – Wszechświat musi mieć takie własności, aby wewnątrz niego, w pewnych okresach jego historii, mogło rozwijać się życie. )
Powstanie i rozwój teorii antropicznej to lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Byłem wtedy nastolatkiem. Wiadomo, że w tym właśnie wieku kształtują się najsilniej postawy światopoglądowe. Byłem tą teorią oczarowany, bo oto dawała mi klucz do teistycznej z jednej, a naukowej – z drugiej interpretacji świata.
(Tak nawiasem – śledzę wszystko, co dotyczy tematu od ponad 30 lat – więc ani Szymon… - chodzący katechizm KK w wersji uproszczonej, ani Ty, świetlista eminencjo, Impaktorze, nie dajecie mi żadnej nowej pożywki do przetrawienia. Nie stawiam tradycji judeu-chrześcijańskiej na jakimś szczególnie uprzywilejowanym miejscu, ale, że zostałem ochrzczony, uczęszczałem na katechezę, słuchałem setki lub tysiące kazań ( z tego z 5% wartościowych, dających pożywkę do dalszych przemyśleń), że islam, wierzenia starożytnych Egipcjan, mitologia Grecka, czy ludów północy wydają się być niemożliwe do jakiejkolwiek obrony, a Biblia, traktowana jako księga stricte symboliczna – do obrony ( interpretacji) się nadaje – przeto dalej określam siebie, jako człowieka wierzącego, a moją religię – nazywam chrześcijaństwem ( chociaż w rozumieniu takich jak Szymon… dogmatyków ja jestem po prostu heretykiem). Chciałem napisać – tak na koniec – parę słów wyjaśnienia /żadnej odpowiedzi raczej nie oczekuję/.

tusia7

>>>>> Zasada antropiczna – koncepcja filozoficzna odnosząca się do kosmologii, zgodnie z którą fundamentalne stałe fizyczne (stała Plancka, prędkość światła, stała grawitacji itp.) mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się istoty myślącej, człowieka na Ziemi.


Błąd Logiczny Kałuży - „Och, popatrzcie na tą dziurę w ziemi która została zaprojektowana tak, by idealnie do mnie pasować” - powiedziała kałuża w chwili egzystencjalnej refleksji.




>>>>> Powstanie i rozwój teorii antropicznej to lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Byłem wtedy nastolatkiem. Wiadomo, że w tym właśnie wieku kształtują się najsilniej postawy światopoglądowe. Byłem tą teorią oczarowany, bo oto dawała mi klucz do teistycznej z jednej, a naukowej – z drugiej interpretacji świata.

Gratuluję. Jeżeli bardzo, bardzo się postarasz i w jakiś sposób unikniesz Błędu Kałuży, to w najlepszym wypadku da Ci to możliwość popełnienia Błędu Logicznego Argumentum ad Ignorantiam:

„Nie wiemy, dlaczego wszechświat ma takie a nie inne zasady, więc wiemy dlaczego ma takie a nie inne zasady – pustynny bóg Jahwe z epoki brązu, syn Ela, brat Baala Hadada i Yama, kochanek Aszery, posiadający patologiczną fobię żelazna i odciętych kawałków penisa oraz nienawidzący homoseksualistów i wysyłający sam siebie zabijający sam siebie by móc stworzyć obejście dla zasady stworzonej przez samego siebie aby tylko poprzez zakatowanie siebie samego na śmierć móc nam wybaczyć za to do czego sam nas zmusił, ponieważ jest szczytem miłości i mądrości!”

Argumentacja teistów przypomina piłeczkę w maszynie do Pinballa: https://www.youtube.com/watch?v=6fsQwqh6rzs
Od jednego błędu logicznego do drugiego. I z powrotem. I w kółeczko. I jeszcze jeden i jeszcze raz.

A kiedy w końcu po wielu próbach porzuci próby racjonalizacji, pozostaje argument ostateczny: trzeba mieć wiarę!




>>>>> że islam, wierzenia starożytnych Egipcjan, mitologia Grecka, czy ludów północy wydają się być niemożliwe do jakiejkolwiek obrony, a Biblia, traktowana jako księga stricte symboliczna – do obrony ( interpretacji) się nadaje

Chyba Cię szanowny kolego pogięło...

Mitologia Egipcjan i Greków traktowana jako stricte symboliczna jest mniej do obrony niż symboliczna mitologia chrześcijaństwa?!?
To tak, jakby uznawać jakościową wyższość buta Raabok nad butem Reebok.

Pod względem symbolicznym Twoja ulubiona mitologia to groteska. Błędy logiczne i bezpośrednie samowykluczenia nie znikają po przejściu z poziomu dosłownego na poziom symboliczny. A, w przeciwieństwie do powyższych mitologii, z tego właśnie mitologia Jahwe jest zbudowana.

impactor

"(...) ...W 1986 roku została opublikowana kontrowersyjna książka: "Antropiczna zasada kosmologiczna" autorstwa Johna D. Barrowa i Franka J. Tiplera (Oxford University Press). W tej książce Barrow, naukowiec-kosmolog, zapoczątkował to, co nazwał zasadą antropiczną. Robiąc to, chciał rozprawić się z niewiarygodnymi zbiegami okoliczności, które pozwalają na naszą obecność we Wszechświecie, i że jest on idealnie przystosowany do naszej egzystencji. Według obecnych szacunków prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia się stałych fizycznych takich jak w naszym Wszechświecie jest niewiarygodnie małe (1:10229)[1].

Jesteśmy uzależnieni od wielu stałych fizycznych. Tylko nieznaczna ich zmiana uczyniłaby Wszechświat skrajnie niegościnnym dla jakiejkolwiek formy życia. Według zasady antropicznej nasze istnienie jest możliwe dzięki określonym wartościom stałych fizycznych. (...)..."
Odnoszę wrażenie, że kolega wielu rzeczy po prostu nie rozumie i wiele spraw interpretuje życzeniowo.
Mogę się oczywiście mylić. Jednak już dawno zauważono, że mniej brzemienne w skutkach jest przyjęcie teistycznej postawy w ateistycznym świeci niż odwrotnie.

tusia7

... i w związku z tym bardziej "opłaca się" wierzyć w Boga niż nie wierzyć - "tzw. Zakład Pascala"

tusia7

>>>>> Odnoszę wrażenie, że kolega wielu rzeczy po prostu nie rozumie i wiele spraw interpretuje życzeniowo.

Masz rację. Odnoszę takie wrażenie. Widoczne to jest chociażby na przykładzie kilku fragmentów zacytowanego przez Ciebie teraz tekstu (pomijając już ogólny Błąd Logiczny Kałuży):


-–- „naukowiec-kosmolog (…) chciał rozprawić się z niewiarygodnymi zbiegami okoliczności”

Nie sądzę, by jakikolwiek naukowiec zasługujący na miano naukowca posługiwał się tak nonsensownymi terminami, jak „zbiegi okoliczności”.


–-- „które pozwalają na naszą obecność we Wszechświecie, i że jest on idealnie przystosowany do naszej egzystencji.”

I pewnie z racji tego idealnego przystososwania 99,999^15% wszechświata powoduje natychmiastową śmierć wszelkiego życia, prawda? Jeśli to do Ciebie nie trafia, to idź sobie do kina na film Grawitacja.

Zgodnie z tymi proporcjami słoik kwasu siarkowego jest idealnie przystosowany do hodowli egzotycznych rybek akwariowych.



–--- „Według obecnych szacunków prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia się stałych fizycznych takich jak w naszym Wszechświecie jest niewiarygodnie małe (1:10229)[1].”

Szacunków osób nierozumiejących czym jest prawdopodobieństwo. Otóż szanowny teisto, prawdopodobieństwo nie istnieje w rzeczywistości. To tylko miara jaką określamy nasze niezrozumienie wszechświata. Skoro stałe fizyczne są takie, jakie są, to „prawdopodobieństwo” takiego ich ułożenia wynosiło 100%.


>>>>> Jednak już dawno zauważono, że mniej brzemienne w skutkach jest przyjęcie teistycznej postawy w ateistycznym świeci niż odwrotnie.

Bez wątpienia jest to najbardziej idiotyczne zdanie, jakie do tej pory w tym wątku napisałeś.

impactor

Tak, tak - Pascal wg. Ciebie to idiota, Hawking to idiota, a Ty jesteś - w przeciwieństwie do nich... - genialny. ( w ogóle prezentujesz ciekawe połączenie osobnika z ograniczoną dość wiedzą /wybacz ale niektórych spraw po prostu "nie łapiesz" a ich krytyka jest ni... z gruszki, ni z pietruszki, chociaż przeważnie brzmi mądrze - używasz wyszukanego, specjalistycznego słownictwa, ktoś przejęty formą twoich tekstów może ulec czasami złudzeniu, że treść jest równie "mądra", co treść wyszukana / i ogromnym napędem by swoje poglądy propagować, rozpowszechniać, lansować ).

tusia7

>>>>> ... i w związku z tym bardziej "opłaca się" wierzyć w Boga niż nie wierzyć - "tzw. Zakład Pascala"

O kvrwa...

Poważnie? Zakład Pascala? Jeden z największych, najbardziej dramatycznie groteskowo bezmyślnych porażek chrześcijańskiej apologetyki? Ten monumentalny, potrójny idiotyzm, który zniszczył renomę jednego z wielkich filozofów?

Rażący przykład na to, co religia potrafi zrobić nawet z umysłami ludzi mądrych? Epitafium tego, że nawet ludzie skądinąd bardzo inteligentni, w próbach uargumentowania pozycji teistycznej mogą dopuszczać się spektakularnej, kolosalnej, niewiarygodnej ekstraordynaryjnej wręcz głupoty?

http://www.filmweb.pl/user/impactor – punkt „Zakład Pascala”.



>>>>> Tak, tak - Pascal wg. Ciebie to idiota,

No, ba...
W zakresie swojego zakładu - idiota wręcz plakatowy.


>>>>> Hawking to idiota,

Skąd tu się wziął Hawking?
Czyżbyś w swojej ignorancji przypisał do swojego obozu jednego z największych naukowców-ateistów? :D


>>>>> a Ty jesteś - w przeciwieństwie do nich... - genialny. (…) z ograniczoną dość wiedzą /wybacz ale niektórych spraw po prostu "nie łapiesz" a ich krytyka jest ni... z gruszki, ni z pietruszki, chociaż przeważnie brzmi mądrze - używasz wyszukanego, specjalistycznego słownictwa, ktoś przejęty formą twoich tekstów może ulec czasami złudzeniu, że treść jest równie "mądra", co treść wyszukana / i ogromnym napędem by swoje poglądy propagować, rozpowszechniać, lansować ).

No tak. Wszystkie Twoje argumenty okazały się kupą, ale u Ciebie – jak to w teizmie - nie ma to żadnego wpływu na wniosek z nich wypływający :)

impactor

1.Jakbyś przeczytał wszystkie moje posty w tym wątku, to byś wiedział, że jestem dość szczególnym "teistą" ( "heretyk" - to, ze strony KK, najłagodniejsze określenie dla takich jak ja) .
2.Jak dla mnie "kupą" jest większość Twoich argumentów.
3. Hawking - mi pasuje, jak ulał ( pasują mi wszyscy topowi naukowcy, fizycy w szczagólności). Uważa, że starotestamentowy Bóg-stworzyciel nie jest do niczego konieczny - ale ma na myśli Boga osobowego, takiego co miewa i zachcianki i kaprysy i "bóg wie, co jeszcze". Ja zaś zaś Bogiem ( "Pantokreatorem") określam to, co istniało zawsze i wszędzie, co było niematerialne ( ale materią rządziło), co jest doskonałe ( więc nie jest kapryśne i zmienne), istnieje poza czasem i... posiada wszelie atrybuty boga. Hawking trochę mnie rozczarował takim podejściem do całej sprawy, bo fizyk z niego doskonały, ale wsadzanie Boga do takiej, czy innej klatki ( wg. wyobrażeń religijnych), nie jest konieczne. Jego "Wielki Projekt" nie wyklucza Boga, ale go trochę inaczej definiuje. Pzdr

tusia7

>>>>> Ja zaś zaś Bogiem ( "Pantokreatorem") określam to, co istniało zawsze i wszędzie, co było niematerialne ( ale materią rządziło),

Innymi słowy dla Ciebie bogiem jest fizyka. A dla mnie kubek herbaty. Brawo, obaj udowodniliśmy, że bogowie istnieją!


>>>>> co jest doskonałe, istnieje poza czasem

Istnienie z definicji jest funkcją czasu, więc mówienie o istnieniu poza czasem jest nonsensem.



>>>>> i posiada wszelkie atrybuty boga

No i tutaj Twój krypto-monoteizm udający deizm rozkracza się już zupełnie.
Wszystkie atrybuty boga obejmują m.in. celowe stworzenie świata. Masz jakiś dowód na to że przyczyna wszechświata - o ile w ogóle takowa istniała - stworzyła go świadomie i celowo?



>>>>> Hawking trochę mnie rozczarował takim podejściem do całej sprawy, bo wsadzanie Boga do takiej, czy innej klatki ( wg. wyobrażeń religijnych), nie jest konieczne. Jego "Wielki Projekt" nie wyklucza Boga

Jego Wielki Projekt nie wyklucza też krasnoludków i Tatusia Muminka, oraz transcendentnych naleśników Babci Matyldy stwarzających wszechświaty po dwa w każdy piątek i cztery w niedzielę.


>>>>>> ale go trochę inaczej definiuje.

Nie, nie definiuje boga w ogóle.
To tylko Twoje okulary z nadrukiem boga, przez które patrzysz widząc tego boga wszędzie. Zdejmij te okulary, bo poza brudnymi szkłami mają przyczepiony czerwony nochal, kreskówkowy wąsik i głupawy wyraz twarzy, co sprawia że nosząc je nie wyglądasz nazbyt mądrze.

impactor

>>>>Innymi słowy dla Ciebie bogiem jest fizyka. A dla mnie kubek herbaty. Brawo, obaj udowodniliśmy, że bogowie istnieją.
------Odpowiedź bardzo w Twoim stylu pod względem formy i adekwatnie debilna w treści. Tyleż dobitna, co idiotyczna. Otóż nie sama fizyka, bo cała chemia, zaczynając od układu okresowego, z fizyki wynika, nauki tzw. przyrodnicze, choć bardziej empiryczne niż racjonalne, też nigdzie z fizyką i chemią nie kolidują, mało tego – fizyką i chemią posługują się, jako narzędziem. Dalej są nauki o człowieku , fizjologia, patofizjologia, psychologia. Jeszcze dalej - o prawach rządzących społeczeństwem ludzkim ( socjologia).
A dla Ciebie kubek herbaty? – trochę to idiotyczne, choć - z drugiej strony - idioci zwykli mieć przecież idiotyczne poglądy.


>>>>> co jest doskonałe, istnieje poza czasem

Istnienie z definicji jest funkcją czasu, więc mówienie o istnieniu poza czasem jest nonsensem.
-----------Bardzo w Twoim stylu; czepiasz się słów. Przecież wiadomo, że chodziło nieskończone istnienie w funkcji czasu. Jest taki zwrot: „Poza upływającym czasem”, co znaczy, że upływ czasu nie jest tym samym dla nas, co dla Boga.

>>>>> i posiada wszelkie atrybuty boga

No i tutaj Twój krypto-monoteizm udający deizm rozkracza się już zupełnie.
Wszystkie atrybuty boga obejmują m.in. celowe stworzenie świata. Masz jakiś dowód na to że przyczyna wszechświata - o ile w ogóle takowa istniała - stworzyła go świadomie i celowo?
------Jeśli atrybutem ma być celowe stworzenie świata, to my tego celu nie znam. Można by oczywiście powiedzieć, że celem było zaistnienie świadomego obserwatora (który w końcu odnajdzie swego stworzyciela I „wskazówka zatoczy pełne koło”). Ale ja tego nie wiem. Zdaniem KK celem jest „plon zbawionych- czyli oglądających twarzą w twarz Boga- dusz” ( jest tu pewna analogia z podejściem naukowym, z tym obserwatorem). Na gruncie wiary możemy wierzyć lub nie. Na gruncie nauki pewnych rzeczy po prostu nie wiemy.

------Hawking, Hawking….
….w słynnej "Krótkiej historii czasu" z 1988 r., Hawking napisał, że "jeśli stworzymy pełną teorię (wszechświata), będzie to ostateczny triumf ludzkiego rozumu - wówczas bowiem poznamy myśli Boga"…. – czy ci to czegoś nie przypomina?
Przeczytałem i "Krótką historię czasu" i "Wielki projekt", kilka wywiadów z Hawkingiem - rozumiem treść słowa pisanego, do jasnej ...
------ A może Albert…

…. Nie myślę, że z konieczności nauka i religia są naturalnymi oponentami. W rzeczy samej, myślę, że jest bardzo bliski związek między nimi. Co więcej, myślę, że nauka bez religii jest kulawa, i odwrotnie, religia bez nauki jest ślepa. Obie są ważne i powinny współpracować „ręka w rękę” (…). Wierzę w Boga (….) , który ujawnia się w harmonii wszechbytu, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami każdego człowieka…

Sens tych słów ci czegoś nie przypomina?


>>>>To tylko Twoje okulary z nadrukiem boga, przez które patrzysz widząc tego boga wszędzie. Zdejmij te okulary, bo poza brudnymi szkłami mają przyczepiony czerwony nochal, kreskówkowy wąsik i głupawy wyraz twarzy, co sprawia że nosząc je nie wyglądasz nazbyt mądrze.

----- No brawo, brawo! Zaczynasz wreszcie pokazywać swoją prawdziwą twarz, ty mały złośliwcu.

( Co do mojej fizyczności to 194cm/106kg, nochal, jak nochal – normalny, bez wąsika, wyraz twarzy – najczęściej cierpiąc zwłaszcza jak muszę patrzyć na takich, pożal się Boże „impaktorków” jak ty). Wiesz dlaczego Wielki Pies jest spokojny, zrównoważony, jeśli już szczeka, to rzadko. Bo on w pewien sposób, zupełnie naturalnie, „przejmuje w posiadanie przestrzeń wokół siebie”, ma poczucie własnej siły. A wszystkie te pieski-miniaturki zazwyczaj wieczne ujadają swoim piskliwym głosikiem. A ujadaj sobie dalej! Ja to raczej już twojego ujadania słuchać nie będę. Pa.

tusia7

>>>>> Otóż nie sama fizyka, bo cała chemia...

Skrót myślowy, kolego. Miałem na myśli nauki przyrodnicze. A dodawanie do tego m.in. fizjologii – która jest jedynie wynikiem nauk przyrodniczych - oraz psychologii i socjologii – które w żaden sposób nie odnoszą się do świata materialnego, tylko do mikroskopijnego produktu mikroskopijnej części tego świata materialnego – ludzkiego mózgu... Demonstruje, że nie za bardzo rozumiesz, o czym mówisz.

Ale w porządku – w takim razie dla Ciebie bogiem jest nauka. A dla mnie kubek do herbaty. Obaj w ten sposób dopuszczamy się nonsensownego nazwania jednej rzeczy posiadającej swoją wyczerpującą definicję i adekwatną nazwę, za pomocą innej nazwy która historycznie znaczy coś zupełnie innego, jest kompletnie nieadekwatna i wprowadzająca w błąd.

A robisz to tylko dlatego, ponieważ jesteś ożeniony do grobowej deski z samym konceptem istnienia boga, którego nie porzucisz, ale wobec niemożności zademonstrowania że coś takiego w ogóle istnieje, zmieniasz jego znaczenie tak aby słowo „bóg” określało coś co istnieje.

I tak oto poprzez porzucenie pierwotnego znaczenia „bóg” i zmianie go na coś co istnieje, udowadniłeś, że „bóg” istnieje.
Masz lizaczka.

Jak to mówią - stary, a głupi...


>>>>> czepiasz się słów. Przecież wiadomo, że chodziło nieskończone istnienie w funkcji czasu. Jest taki zwrot: „Poza upływającym czasem”, co znaczy, że upływ czasu nie jest tym samym dla nas, co dla Boga.

Jest taki zwrot: „pies lub leży". To, że ktoś użył debilnego sformowania przed Tobą nie znaczy, że kiedy Ty je powtórzysz, to nie jest już ono debilne. Istnienie jest funkcją czasu i bez czasu nie można mówić o istnieniu.



>>>>> Jeśli atrybutem ma być celowe stworzenie świata, to my tego celu nie znam. Można by oczywiście powiedzieć, że celem było zaistnienie świadomego obserwatora. Ale ja tego nie wiem. Zdaniem KK celem jest „plon zbawionych- czyli oglądających twarzą w twarz Boga- dusz” ( jest tu pewna analogia z podejściem naukowym, z tym obserwatorem). Na gruncie wiary możemy wierzyć lub nie. Na gruncie nauki pewnych rzeczy po prostu nie wiemy.

Co to ma wspólnego z istnieniem praw naturalnych? One mają głęboko w du.pie, czy istniejesz, kogo zabijasz i w jakich pozycjach uprawiasz seks.
Znowu wracasz do konceptu boga osobowego? Stęskniłeś się w trakcie jego przedefiniowywania na prawa przyrodnicze?


>>>>> ….w słynnej "Krótkiej historii czasu" z 1988 r., Hawking napisał, że "jeśli stworzymy pełną teorię (wszechświata), będzie to ostateczny triumf ludzkiego rozumu - wówczas bowiem poznamy myśli Boga"…. – czy ci to czegoś nie przypomina?

Lol...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Metafora
Pewnie o Eisensteinie też powiesz, że mówił o Jahwe, kiedy powiedział „bóg nie gra ze wszechświatem w kości”...



>>>>> Nie myślę, że z konieczności nauka i religia są naturalnymi oponentami. W rzeczy samej, myślę, że jest bardzo bliski związek między nimi.

Nie są naturalnymi oponentami w tym sensie, jak czytanie książki nie jest naturalnym oponentem wypróżniania się. Jednego używa się do zdobywania wiedzy, a drugiego nie.


>>>>> Co więcej, myślę, że nauka bez religii jest kulawa, i odwrotnie, religia bez nauki jest ślepa. Obie są ważne i powinny współpracować „ręka w rękę” (…). Wierzę w Boga (….) , który ujawnia się w harmonii wszechbytu, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami każdego człowieka…

Wraz z (młodym!) Einsteinem nabrałeś się na bzdurę teistów próbujących uzasadniać utrzymywanie religii w świecie w którym jest ona kompletnie bezużyteczna, ale i szkodliwa. To stwierdzenie znaczy nic innego jak:
„Nauka bez bezpodstawnych i absurdalnych wierzeń związanych jest kulawa. Obie są wazne I powinny współpracować ręka w rękę.”

Reszta stwierdzenia jest opisem boga deistycznego, którego koncept jest co prawda nieporównywalnie mniej niebezpieczny od boga osobowego (o ile rzeczywiście taki koncept Ty utrzymujesz, w co bardzo wątpię na podstawie Twoich ciągle demonstrowanych ciągotek chrześcijańskich), ale równie bezpodstawny.

Einstein twierdził też, że fizyka kwantowa jest niemożliwa. I co z tego? Malutki błędzik logiczny Argumentum ab auctoritate na dobre rozpoczęcie dnia?
Poza tym to są słowa Einsteina z roku 1930. Resztę swojego życia spędził m.in. na dementowaniu interpretacji teistów powołujących się na jego słowa jako uzasadnienie wiary w bogów.



>>>>> Co do mojej fizyczności to 194cm/106kg (...) impaktorków (...) Wiesz dlaczego Wielki Pies jest spokojny, zrównoważony, jeśli już szczeka, to rzadko. Bo on w pewien sposób, zupełnie naturalnie, „przejmuje w posiadanie przestrzeń wokół siebie”, ma poczucie własnej siły.


O kurde...
Odwołanie do fizycznego rozmiaru autora argumentu...
Skończył Ci się zasób istniejących błędów logicznych , że musisz tworzyć nowe? :-)

Otóż - Wielki Psie „przejmujący posiadanie przestrzeni wokół siebie” swoim rozmiarem - szczekający impaktorek jest od Ciebie troszkę większy (patrz: rozmowa o homoseksualizmie), a to znaczy, że zgodnie z Twoim nowym argumentem... tak, tak, proszę państwa: to impaktorek ma rację!

Więc uszy po sobie, Mniejszy Psie. I do budy!

Wruff!

impactor


>>>>> Otóż nie sama fizyka, bo cała chemia...

Skrót myślowy, kolego. Miałem na myśli nauki przyrodnicze. A dodawanie do tego m.in. fizjologii – która jest jedynie wynikiem nauk przyrodniczych - oraz psychologii i socjologii – które w żaden sposób nie odnoszą się do świata materialnego, tylko do mikroskopijnego produktu mikroskopijnej części tego świata materialnego – ludzkiego mózgu... Demonstruje, że nie za bardzo rozumiesz, o czym mówisz.
-----Wiem, o czym mówię: o zestawie niekolidujących ze sąbą, pewnych – na naszym poziomie – systemie praw rządzących światem. A skrótem myślowym było moje „istnienie Boga poza czasem” , co mi kolejny raz już wypominasz.

Ale w porządku – w takim razie dla Ciebie bogiem jest nauka. A dla mnie kubek do herbaty. Obaj w ten sposób dopuszczamy się nonsensownego nazwania jednej rzeczy posiadającej swoją wyczerpującą definicję i adekwatną nazwę, za pomocą innej nazwy która historycznie znaczy coś zupełnie innego, jest kompletnie nieadekwatna i wprowadzająca w błąd.
------ Nie za bardzo. Mój punk widzena podzielał i Albert, i bardzo, bardzo wielu mądrych ludzi, twój („kubek do herbaty” – wybacz… to jest po prostu śmieszne” – no sam przyznaj.

A robisz to tylko dlatego, ponieważ jesteś ożeniony do grobowej deski z samym konceptem istnienia boga, którego nie porzucisz, ale wobec niemożności zademonstrowania że coś takiego w ogóle istnieje, zmieniasz jego znaczenie tak aby słowo „bóg” określało coś co istnieje.
----- Nie jestem „ożeniony do grobowej deski” – na taki a nie immy koncept wpadłem mając 16-17 lat i do tej pory na nic lepszego nie trafiłem. Mało tego: to na co trafiłem utwierdza mnie w przekonaniu o słuszności moich poglądów. Na logiczne argumenty jestem raczej otwarty. TYLKO TY MI JE DAJ i nie rób sobie ze mnie jaj!

I tak oto poprzez porzucenie pierwotnego znaczenia „bóg” i zmianie go na coś co istnieje, udowadniłeś, że „bóg” istnieje.
Masz lizaczka.
-----A mam. A ty go masz???

>>>>> Jeśli atrybutem ma być celowe stworzenie świata, to my tego celu nie znam. Można by oczywiście powiedzieć, że celem było zaistnienie świadomego obserwatora. Ale ja tego nie wiem. Zdaniem KK celem jest „plon zbawionych- czyli oglądających twarzą w twarz Boga- dusz” ( jest tu pewna analogia z podejściem naukowym, z tym obserwatorem). Na gruncie wiary możemy wierzyć lub nie. Na gruncie nauki pewnych rzeczy po prostu nie wiemy.

Co to ma wspólnego z istnieniem praw naturalnych? One mają głęboko w du.pie, czy istniejesz, kogo zabijasz i w jakich pozycjach uprawiasz seks.
Znowu wracasz do konceptu boga osobowego? Stęskniłeś się w trakcie jego przedefiniowywania na prawa przyrodnicze?
----- Absolutnie nie wracam do koncepcji Boga Osobowego. Udzielam odpowiedzi na twoje pytanie.


>>>>> ….w słynnej "Krótkiej historii czasu" z 1988 r., Hawking napisał, że "jeśli stworzymy pełną teorię (wszechświata), będzie to ostateczny triumf ludzkiego rozumu - wówczas bowiem poznamy myśli Boga"…. – czy ci to czegoś nie przypomina?

Lol...
http://pl.wikipedia.org/wiki/Metafora
Pewnie o Eisensteinie też powiesz, że mówił o Jahwe, kiedy powiedział „bóg nie gra ze wszechświatem w kości”...
------Tu się z tobą zgadzam.

>>>>> Nie myślę, że z konieczności nauka i religia są naturalnymi oponentami. W rzeczy samej, myślę, że jest bardzo bliski związek między nimi.

Nie są naturalnymi oponentami w tym sensie, jak czytanie książki nie jest naturalnym oponentem wypróżniania się. Jednego używa się do zdobywania wiedzy, a drugiego nie.
-------Nie są w tym zanaczeniu, w którym użył go autor wypowiedzi. ( nie w takim, jak to bezczelnie imputujesz)


>>>>> Co więcej, myślę, że nauka bez religii jest kulawa, i odwrotnie, religia bez nauki jest ślepa. Obie są ważne i powinny współpracować „ręka w rękę” (…). Wierzę w Boga (….) , który ujawnia się w harmonii wszechbytu, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami każdego człowieka…

Wraz z (młodym!) Einsteinem nabrałeś się na bzdurę teistów próbujących uzasadniać utrzymywanie religii w świecie w którym jest ona kompletnie bezużyteczna, ale i szkodliwa. To stwierdzenie znaczy nic innego jak:
„Nauka bez bezpodstawnych i absurdalnych wierzeń związanych jest kulawa. Obie są wazne I powinny współpracować ręka w rękę.”

Reszta stwierdzenia jest opisem boga deistycznego, którego koncept jest co prawda nieporównywalnie mniej niebezpieczny od boga osobowego (o ile rzeczywiście taki koncept Ty utrzymujesz, w co bardzo wątpię na podstawie Twoich ciągle demonstrowanych ciągotek chrześcijańskich), ale równie bezpodstawny.
------Utrzymuję. I nie tobie osądzać poglądy największych umysłów, jakie w ogóle na tym świecie zaistniały.

>>>>> Co do mojej fizyczności to 194cm/106kg (...) impaktorków (...) Wiesz dlaczego Wielki Pies jest spokojny, zrównoważony, jeśli już szczeka, to rzadko. Bo on w pewien sposób, zupełnie naturalnie, „przejmuje w posiadanie przestrzeń wokół siebie”, ma poczucie własnej siły.


O kurde...
Odwołanie do fizycznego rozmiaru autora argumentu...
Skończył Ci się zasób istniejących błędów logicznych , że musisz tworzyć nowe? :-)
Nie, sam wkroczyłeś na obszar fizychności. Mam naturę wielkiego Psa – to prawda. A ty – nie wiem. Może ja jestem trochę podobny do Włodymira Kliczko, a ty do Wałujewa. A licho tam cię wie ( jeśli by to była prawda, to – dobrze ci radzę - rozważ możliwość akromegali, idź do doktora).
No, pa !

tusia7

Przepraszam cię ( szczerze) - to był błąd: nie powinienem z góry zakładać, że skoro 90-98% spotykanych przeze mnie osobników ( np na ulicy ) jest znacznie mniejszych rozmiarów niż ja, to ty pewnie też. Poza tym naprawdę mam naturę Wielkiego Psa.
Może - po prosu - w tym przypadku sprawdza się powiedzenie, że " wielki do nieba, a głupi jak trzeba", a może jest dokładnie odwrotnie.... Nieistotne. ( jeśli możesz, jeśli chcesz - daj jakiś namiar na tę "rozmowę...", bo wygoooglować jakośmi nie idzie.

tusia7

Ta "rozmowa... " - to na filmwebie? Na forum Tygodnika powszechnego? Gdzie? Bo wiesz.... Możliwe, że się wtedy minęliśmy ( prawdopodobnie pod innym nickami)

impactor

Przyznać muszę ( ze skruchą – przy czym skrucha wielka nie jest), że zbyt pochopnie, na podstawie niedostatecznych przesłanek ( „ ujadanie”: ciągłe, powtarzające się w kółko używanie tych samych, absurdalnych symboli i konstrukcji logicznych ) zakwalifikowałem Cię wstępnie do rasy wciąż ujadających „yorczków”. Odsłuchałem Twój wywiad z „księdzem-doktorantem” i z przykrością muszę stwierdzić , że mamy prawdopodobnie do czynienia ze… szkalowaniem, ośmieszaniem POSTAWY WIARY. Aktorów jest dwóch: wyważony, spokojny, racjonalny TY ( wcale nie „yorczek”) i niedouczony ( a – pół biedy jeszcze, ale…/ tu wstaw sobie przymiotniki – sam wiesz jakie/ katolicki duchowny ) …z tym swoim głupawym i - diabelskim ale bynajmniej nie diabolicznym śmiecho-chichotem. Ale dajmy już temu spokój. Pewnie zauważyłeś ( biorąc pod uwagę Twoje zainteresowania, „pasję graniczącą z obsesją”), że „całkiem mądzy ludzie”, „bardzo mądrzy ludzie” „ zaskakująco często”, „ nieodpowiedzialnie” ( dla takich, jak Ty) przyjmują stanowisko teistyczne ( może równie często i ateistyczne, może jest to nawet 50/50 – dokładnych liczb nie znam… ale) Ale - nie zastanowiło Cie to? Dlaczego tak jest? Przecież to pozbawione sensu! Znasz odpowiedź?

tusia7

>>>>> Nie za bardzo. Mój punk widzena podzielał i Albert, i bardzo, bardzo wielu mądrych ludzi, twój („kubek do herbaty” – wybacz… to jest po prostu śmieszne” – no sam przyznaj.

Tak. Na tym samym poziomie, co Twój.



>>>>> Na logiczne argumenty jestem raczej otwarty. TYLKO TY MI JE DAJ i nie rób sobie ze mnie jaj!

To nie tak. To Ty twierdzisz, że bóg istnieje, więc to Ty masz przedstawić działający argument na poparcie tego stwierdzenia. Najpierw opisujesz co rozumiesz przez BÓG (bo im dalej w las, tym mniej jest to tutaj jasne), a potem to uzasadniasz. Tak to działa.
Ja mogę tylko wytknąć błędy Twojej argumentacji, lub - wobec ich braku – przyjąć Twoje wnioski za poprawne.



>>>>> Utrzymuję. I nie tobie osądzać poglądy największych umysłów, jakie w ogóle na tym świecie zaistniały.

No to ja nie mogę, a Ty możesz je osądzać? :D Przecież już je osądziłeś jako wartościowe :)



>>>>> Może ja jestem trochę podobny do Włodymira Kliczko, a ty do Wałujewa.

Sorry, nie wiem co to znaczy.


>>>>> jeśli by to była prawda, to – dobrze ci radzę - rozważ możliwość akromegali, idź do doktora

Akromegalia zaczyna się od 2.40m. Do tego mi daleko.



>>>>> to był błąd: nie powinienem z góry zakładać, że skoro 90-98% spotykanych przeze mnie osobników jest znacznie mniejszych rozmiarów niż ja, to ty pewnie też.

A mnie rozpier.dala fakt, że w ogóle kwestia wielkości fizycznej znalazła się w dyskusji…


>>>>> jeśli możesz, jeśli chcesz - daj jakiś namiar na tę "rozmowę

Kliknij na moim nicku, potem Ctrl+F, wpisz „homo”, naciśnij enter.




>>>>> Odsłuchałem Twój wywiad z „księdzem-doktorantem” i z przykrością muszę stwierdzić , że mamy prawdopodobnie do czynienia ze… szkalowaniem, ośmieszaniem POSTAWY WIARY.

Sugerujesz, że ksiądz to figurant, którego podstawiłem celem ośmieszenia wiary?


>>>>> Aktorów jest dwóch: wyważony, spokojny, racjonalny TY i niedouczony …z tym swoim głupawym i - diabelskim ale bynajmniej nie diabolicznym śmiecho-chichotem.

Nie nazwałbym gościa który specjalizuje się i wykłada historię starożytną, oraz który jest jednym z bardziej prominentnych duchownych w tej części kraju, za osobą niedouczoną. Mamy tu raczej do czynienia z unieszkodliwianiem części umysłu w stosunku do twierdzeń religijnych, w czym przecież specjalizuje się indoktrynacja teistyczna. Wobec takiego wyłączenia krytycznego myślenia żadna ilość douczania nie pomoże.

A jego śmiecho-chichot to raczej część jowialnego charakteru. Mnie osobiście zupełnie by ona nie przeszkadzała, gdyby ksiądz nie używał jej wielokrotnie jako metody na wybrnięcie z danego absurdu chrześcijaństwa bez konieczności odniesienia się do niego merytorycznie.



>>>>> Pewnie zauważyłeś, że „całkiem mądzy ludzie”, „bardzo mądrzy ludzie” „ zaskakująco często”, „ nieodpowiedzialnie” ( dla takich, jak Ty) przyjmują stanowisko teistyczne. Ale - nie zastanowiło Cie to? Dlaczego tak jest? Przecież to pozbawione sensu! Znasz odpowiedź?

Tak. Ewolucyjna skłonność do wierzenia w przesądy pozbawione jakichkolwiek racjonalnych przesłanek.

Przez miliony lat pozwoliło nam to przeżyć w dżungli i na sawannie, bo kiedy zaszelieściły liście, to ten który uznał to za wiatr w 9 przypadkach na 10 miał rację. A ten, który uznał to za drapieżnika w 9 przypadkach na 10 okazał się nawniakiem/urojeniowcem, ale za dziesiątym razem przeżył, a pierwszego coś zeżarło. I tak oto osobniki o większej skłonności do naiwności i irracjonalności miały więcej szans na przekazywanie swoich genów przyszłym pokoleniom.

Co najmniej od czasów rewolucji rolniczej 15 tyś lat temu – kiedy człowiek zaczął prowadzić osadniczy tryb życia - ta postawa przestała być korzyścią, a stawała się w coraz większym stopniu obciążeniem, kulą u nogi ludzkości, która od co najmniej tysiąca lat nam – jako ludzkości - niemal nam tą nogę urywa.

Jeśli czytasz po angielsku, to zainteresuj się książką „Believing Bullshit” http://www.amazon.com/Believing-Bullshit-Sucked-Intellectual-Black/dp/1616144114
Nie traktuje ona konkretnie o teizmie, tylko wszelkich bezpodstawnych i absurdalnych wierzeniach.

I jeszcze lektura obowiązkowa dla każdego, kto twierdzi, że jest otwarty na logiczne argumenty: http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awiat_nawiedzany_przez_demony
Po polsku do pobrania nie znajdziesz, bo Polska to kraj gdzie racjonalizm nigdy nie był w modzie, ale księgarnie internetowe sprzedają wersję polską.

impactor


Na dzień dzisiejszy, to Twoje poglądy równie dobrze mogą być słuszne, co i nie. Niektórzy mówią, że to jest tak, że nie człowiek wybiera Boga, że jest dokładnie odwrotnie. Trzeba raczej „otworzyć się na działanie Boga” ( przeciścić „szkła duszy” nawet z nasmarowanym tam wcześniej słowem: bóg (lub „bug” – bo ten nasz bóg, nasze o nim wyobrażenie – nie może być prawdziwy lub może być nieprawdziwy). Chrześcijanie wierzą ( o czym być może nie wiesz), że wiara jest łaską, której można dostąpić lub nie i nie zależy to wcale od naszego intelektu, samego faktu wdrożenia ( lub nie) poszukiwań. Już „prostaczkowie” mogą z tego daru korzystać. Wiem, że to coś, to nie ja sam. I nie jest to żadna istota ludzka. Jest to jakiś dziwny PODMIOT, który się ze mną komunikuje ( może bardziej COŚ niż KTOŚ ? ) Czasami udziela odpowiedzi ( nie jest to – absolutnie- moja WŁASNA odpowiedź – ja sam odpowiedziałbym przecież inaczej. Konkretnie TA ODPOWIEDŹ wcale mi nie pasuje, nie jest mi na rękę, do mnie, mojego charakteru też nie pasuje, odczuwam ją jako obcą, pochodzącą Z ZEWNĄTRZ. Ale – załóżmy – wybieram ją. Okazuje się że właśnie uruchomiłem efekt domina i dzieje się coś, co teoretycznie, zdarzyć się nie miało prawa. I tak – w kółko – razy „n” ( i nie jestem schizofrenikiem ). „ Ty nie staraj się coś zrobić, ogarnąć tego wszystkiego umysłem, raczej otwórz się na działanie tego czegoś. Co to jest? ( nadświadomość? podświadomość? nieświadomość? Bóg?)”. Może to takie właśnie myślenie prowadziło rzesze naszych przodków i ludzi nam współczesnych w stonę Boga?
( Trochę to przypomina ten moment z Twojego „Wywiadu z księdzem” kiedy on mówi, że wyczuwa obecność kogoś w sąsiedniej celi. Kogoś, kogo nie widzi. Albo Tomaszowe: „Pan mój i Bóg mój”).
Zdaję sobie sprawę, że racjonalnie niektórych spraw – na dzień dzisiejszy – uzasadnić nie można. Pozostaję więc wierny postawie teisty, który dla swego „nieosobowego” ( działającego, jak doskonały mechanizm – nasze mózgi prawdopodobnie też działają, jak mechanizmy – i to wcale nie-doskonałe, a wolna wola jest tylko złudzeniem ) Boga –Absolutu zarezerwował przyczółek * , z którego trudno go wypędzić. To ten Bóg rządził zasadami wielkiego wybuchu i rządzi wszelkimi procesami w otaczającym nas świecie. On jest we „na każdym miejscu”. Z całą pewnością jest w człowieku. Ale – trzeba to poczuć. Nie ciąć równo, podług ograniczonego umysłu – siedem centymetrów nad ziemią (tu – może opowieść księdza o swoim ojcu ? ). Bo wyjdzie karykatura taka, jak Twoja definicja akromegalii ( 2,4 m – i tyle ??? - A , bo wiesz - absolutnie nie masz racji. Znam wielu ludzi którzy mają ok. 1,7 – 1,8 m wzrostu i zdiagnozowanego nadczynnego gruczolaka przysadki wydzielającego hormon wzrostu)
*( w Twojej gradacji wierzeń moja WIARA W BOGA (nie religia), to 3 + 4, osoby naprawdę mocno wierzącej ( posiadającej ten dar) to pełna trójka, Twoja WIARA W BOGA zajmuje pozycje od piątej wzwyż) . Powiesz: „tak, ale to ja mam rację”. A ja Ci odpowiem: tak - tak samo, jak w sprawie definicji akromegalii.

2. wierzenia które przyjmujemy za absolutnie pewne na podstawie dowodów wykazanych metodą naukową
3. wierzenia uzasadnione (których prawdziwość jest wysoce prawdopodobna)
4. wierzenia których nie ma podstaw uznania za prawdziwe
………………………………………………………………………..
5. wierzenia, których są podstawy do uznania za nieprawdziwe

( Jeszcze jedna refleksja: jeśli oceniać wyrwany z kontekstu fragment „o proroku, dzieciach i niedźwiedziach” , to ja jestem za tym, by opis uznać jednak za symboliczny. -Dziecko – w tamtych realiach - było często synonimem takiego pół-, czy ćwierć - człowieka, a prorok był kimś zawieszonym między Niebem , a Ziemią - takim „nadczłowiekiem” ( np…”mają (…) proroków, choćby więc Łazarz powstał z martwych i tak mu nie uwierzą…”. Wydaje się, że tekst może być symboliczny i mówić: „strzeżcie się, by igrać z PROROKAMI, bo możecie uwolnić siły, które was unicestwią). Jeśli za prawie pewne uznamy, że prorocy właśnie „maczali palce” w napisaniu tego tekstu – to wszystko wydaje się być dość czytelne. )

I może jeszcze jedno
>>>> „Naiwność, nieracjonalność” – w ciągu milionów lat spędzonych przez protoplastów dzisiejszego Homo Sapiens premiowały przeżyciem? Naprawdę tak sądzisz? Uważasz, że dla osobników żyjących w społeczności ( stado, rój ) takie właśnie cechy są pożądane?

Tym niemniej, dziękuję za dyskusję.

tusia7

Pewnie - jak nic - znów mi wyrzucisz wiarę w Boga Osobowego. Zakumplowany z Bogiem to ja niestety nie jestem ( 3 + 4). Nie posiadam daru solidnej wiary. (3). Aczkolwiek, jak mi się wydaje, mniej więcej rozumiem o co w tym wszystkim chodzi ----> najwięcej genów przekazywał samiec alfa, a ten był zazwyczaj wyjątkowo, irracjonalny, bojaźliwy i naiwny ;)
( nie zrozum mnie źle, gdybym wymianę poglądów z Tobą uważał za stratę czasu, to nie pisałbym teraz tego postu – jak przestałeś w kółko o krasnoludkach, muminkach, walentnych ekwiwalentach itd. ( stąd skojarzenie ze szczekliwym pieskiem sąsiadów – jeszcze raz przepraszam ), to zrobiło się nawet ciekawie. Pozdrawiam.

tusia7

Przeniosę tą rozmowę tam, gdzie z czasem nie zaginie:
http://www.filmweb.pl/film/Pasja-2004-38233/discussion/Dobra+ekranizacja+s%C5%82 abej+fikcji+%28cz.+4%29,2399028?page=4#post_11873105

szymonliwo

Pozostaję więc merytorycznie zbieżny.

voyano_wrecemocny

Bez sarkazmu. Podoba mi się :)

szymonliwo

Jako etatowy demonstrator nielogiczności argumentów teistycznych, czuję się wywołany do tablicy.


No proszę. Teista próbujący przedstawić logiczny argument za istnieniem Jahwe (jak mniemam tego boga masz na myśli).
To się chwali, bo to rzadkie :)

Zobaczmy, co z tego wyjdzie.


>>>>> 1. Albo świat zaistniał, albo istniał odwiecznie.

W porządku.

I na tym punkcie kończy się wartość logiczna Twojego postu. Od tego momentu cała reszta Twojego postu traci jakąkolwiek moc orzekania o rzeczywistości, ponieważ od tego momentu wszystko zależy
od tego jednego "jeżeli", którego faktyczności nie zademonstrowałeś, tylko założyłeś.

Ale zamykając się w oderwanej od rzeczywistości bańce argumentu,
przeanalizujmy resztę jego poprawności wewnętrznej.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------
Przypominam – co wynika już z pierwszego punktu argumentu, nawet jeśli cała dalsza część argumentu jest poprawna, to i tak pozbawiona jest jakiejkolwiek mocy orzekania o rzeczywistości.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------

>>>>> 2. Jeśli świat zaistniał, to albo sam siebie powołał do istnienia, albo coś/ktoś, nie będące światem, to uczyniło.

Niekoniecznie. Na poziomie kwantowym rzeczy mogą powstawać bez przyczyny.


>>>>> 3. Świat nie mógł sam siebie powołać do istnienia, bo aby móc cokolwiek uczynić, trzeba założyć uprzednie istnienie.

Patrz-wyżej.
Poza tym nie czytając jeszcze reszty wiadomości przewiduję nabicie się na ten argument powołaniem się na boga.


>>>>> 4. A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe.

BUM!!!

Dwa błędy – jeden logiczny, drugi faktyczny.

Błąd logiczny:
I tutaj trafiamy na pierwszy kolosalny non sequitur, czyli najbardziej podstawowy błąd logiczny – „jedno nie wynika z drugiego”.
Jeżeli świat zaistniał i został stworzony, to (nawet ignorując implikacje mechaniki kwantowej), dochodzimy tylko do wniosku, że miał jakąś przyczynę. Opisanie tej przyczyny jako „stwórca” jest równie uzasadnione, co opisanie jej jako zderzające się draże M&Ms.


Błąd faktyczny:
Ateizm nie jest twierdzeniem, nie może posiadać więc żadnych założeń.


>>>>> Do tego punktu wykazano tylko, że jeśli świat zaistniał to istnieje jakaś jego transcendentna jego Przyczyna. Poniżej wykażę, że ta przyczyna musi być również osobowa.
Nic podobnego. Nie tylko nie wykazano, że istnieje jakaś transcendentna przyczyna, ale nie wykazano nawet, że coś takiego jak „transcendencja” w ogóle może istnieć.


Więc podwójny błąd.


To pozwala pominąć kolejne kilka obszernych akapitów, ponieważ są tylko kontynuacją wynikającą z powyższych błędów, zmieszana z przypisywaniem dalszych nonsensownych cech ateizmowi.



>>>>> Niestety, nieskończony regres przyczynowo-skutkowy w czasie jest nielogiczny. Jeśli przyczyna świata posiada swoją uprzednią przyczynę, a ta jeszcze wcześniejszą przyczynę, to jeśli taki regres jest rzeczywiście nieskończony, to znaczy że na pewno nie ma jego pierwszej przyczyny. A jak nie było pierwszej, to nie miał jak powstać drugi wszechświat.

Typowe niezrozumienie konceptu nieskończoności. Nieskończoność nie jest liczbą, i w tym modelu żaden wszechświat nie jest pierwszy, drugi, trzeci, ani o jakimkolwiek innym numerze.

Prostym dowodem na błędność tego argumentu jest oś liczb. Weźmy przykładową cyfrę 0.
Jest przed nią nieskończona liczba cyfr? Jest.
Jest za nią nieskończona liczba cyfr? Jest.
Czy była jakaś pierwsza albo druga cyfra w ciągu cyfr poprzedzających 0? Nie.
Czy to znaczy, że zero nie istnieje bo nigdy nie mogło nastać?
Oczywiście, że nie.

Co należało dowieść.



>>>>> W wypadku nieosobowym, nie ma opóźnień. Jak tylko zajdą warunki konieczne i dostateczne, skutek jest wyzwalany natychmiast.

A kto powiedział, że owe warunki koniecznie i dostateczne zajdą natychmiast? Czy lawina śnieżna schodząca w Alpach w styczniu 2014 zaszła w chwili powstania Ziemi? Oczywiście, że nie. Dlaczego?
Bo aby mogła zejść lawina, najpierw na przestrzeni miliardów lat musiał zajść ciąg warunków koniecznych i dostatecznych.

A więc stwierdzenie „W wypadku nieosobowym, nie ma opóźnień” jest już kolejnym błędnym założeniem tego argumentu.




Obawiam się, że autor tego argumentu nie za bardzo zrozumiał zasady działania logiki. Ale nawet, gdyby cały ten argument nie był jednym wielkim konglomeratem błędów logicznych oraz bezpodstawnych i błędnych założeń, to co z tego? Wtedy I tak w identycznym stopniu udowadnia stworzenie świata przez Jahwe, jak i Odyna, Zeusa, Kecalkoatla, Tatę Muminka, Spidermana, psa sąsiada, itd., itp.


>>>>> A zatem istnieje osobowy, transcendentny Stwórca świata i

Wychodzi na to, że znam „logiczne” argumenty teistyczne jak zły szeląg :)
Pamiętacie, drodzy państwo, jak autor argumentu założył wnyki punkcie trzecim, w które domyśliłem?
Tak oto nastaje chwila, kiedy to pętla zaciska się urywając łeb (ukatrupionemu już na kilka-naście sposobów) argumentowi:

Autor najpierw stworzył regułę, że nic nie może istnieć wiecznie, ani nic nie może samo się stworzyć, po czym natychmiast złamał założoną przez siebie regułę postacią „osobowego stwórcy”.


-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------
Przypominam – nawet, gdyby argument zamiast kilkunastu błędów logicznych (z których każdy z osobna go dyskwalifikuje) nie zawierałby ŻADNEGO błędu logicznego, to - jak wynika już z pierwszego punktu argumentu - i tak pozbawiony byłby jakiejkolwiek mocy orzekania o rzeczywistości.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------


>>>>> Jarosław Zabiełło (maj 2008)

Aha...
Czyli to nawet nie Ty byłeś autorem tej karykatury logiki. Karykatury, która jest niczym innym, jak wariantem Kosmologicznego Argumentu Kalaam - tylko zamiast opierać się jak oryginał na trzech fundamentalnych błędach logicznych, ta nowa wersja opiera się na kilkunastu.


Zamiast próbować udowodnić kwadraturę koła, może pora porzucić absurdalne, nielogiczne wierzenia i zająć się czymś bardziej produktywnym?

Pozdrawiam,
Jego Apostacka Bezbożność Arcyateista Filmwebu
impactor

Więcej o ateizmie i błędach argumentów teistycznych wszelkiej maści tutaj: http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

>>>>> 2. Jeśli świat zaistniał, to albo sam siebie powołał do istnienia, albo coś/ktoś, nie będące światem, to uczyniło.

******* Niekoniecznie. Na poziomie kwantowym rzeczy mogą powstawać bez przyczyny.

Przed wielkim wybuchem nie było cząstek elementarnych - powstały w wielkim wybuchu.

>>>>> 4. A zatem, jeśli świat zaistniał, to został stworzony. A jeśli został stworzony to istnieje Stwórca świata, nie należący do świata, i tym samym założenia ateizmu są nieprawdziwe.
*** BUM!!!
****Dwa błędy – jeden logiczny, drugi faktyczny.
***Błąd logiczny:
***I tutaj trafiamy na pierwszy kolosalny non sequitur, czyli najbardziej podstawowy błąd logiczny – „jedno nie wynika z drugiego”.
***Jeżeli świat zaistniał i został stworzony, to (nawet ignorując implikacje mechaniki kwantowej), dochodzimy tylko do wniosku, że miał jakąś przyczynę. Opisanie tej ***przyczyny jako „stwórca” jest równie uzasadnione, co opisanie jej jako zderzające się draże M&Ms.
Jedno wynika z drugieo. Nie ma żadnego błędu. Stwórca jest jedynym wyjaśnieniem. Drażem M&Ms nie mogły istnieć przed wielkim wybuchem ponieważ są materią.
***Błąd faktyczny:
***Ateizm nie jest twierdzeniem, nie może posiadać więc żadnych założeń.
Ateizm zakłada różne bzdurne rzeczy a jak nie to proszę podać dowody na ateistyczne założenia.

>>>>> Do tego punktu wykazano tylko, że jeśli świat zaistniał to istnieje jakaś jego transcendentna jego Przyczyna. Poniżej wykażę, że ta przyczyna musi być również osobowa.
*Nic podobnego. Nie tylko nie wykazano, że istnieje jakaś transcendentna przyczyna, ale nie wykazano nawet, że coś takiego jak „transcendencja” w ogóle może istnieć.
*Więc podwójny błąd.

Wszechświat nie mógł sam się stworzyć więc przyczyna musiała być transcendenta - jest to oczywiste.

>>>>> Niestety, nieskończony regres przyczynowo-skutkowy w czasie jest nielogiczny. Jeśli przyczyna świata posiada swoją uprzednią przyczynę, a ta jeszcze wcześniejszą przyczynę, to jeśli taki regres jest rzeczywiście nieskończony, to znaczy że na pewno nie ma jego pierwszej przyczyny. A jak nie było pierwszej, to nie miał jak powstać drugi wszechświat.

***Typowe niezrozumienie konceptu nieskończoności. Nieskończoność nie jest liczbą, i w tym modelu żaden wszechświat nie jest pierwszy, drugi, trzeci, ani o ***jakimkolwiek innym numerze.
***Prostym dowodem na błędność tego argumentu jest oś liczb. Weźmy przykładową cyfrę 0.
***Jest przed nią nieskończona liczba cyfr? Jest.
***Jest za nią nieskończona liczba cyfr? Jest.
Ty kompletnie tego nie rozumiesz. Chodzi o to, że w nieskończonym regresie przyczynowo-skutkowym wszechświat nigdy by nie powstał ponieważ jego przyczyna nie mogłaby powstać.

***Czy była jakaś pierwsza albo druga cyfra w ciągu cyfr poprzedzających 0? Nie.
***Czy to znaczy, że zero nie istnieje bo nigdy nie mogło nastać?
***Oczywiście, że nie.
***Co należało dowieść.



szymonliwo

>>>>> Przed wielkim wybuchem nie było cząstek elementarnych - powstały w wielkim wybuchu.

Po pierwsze, gratuluję nagrody Nobla za udowodnienie tego.
Po drugie – ważniejsze – gratuluję wiedzy absolutnej na temat tego, co było a czego nie było przed wielkim wybuchem.


>>>>> Ateizm zakłada różne bzdurne rzeczy a jak nie to proszę podać dowody na ateistyczne założenia.

Jakie założenia?! Ateizm nie zawiera żadnych założeń!
Ateizm to tylko i wyłącznie brak wiary w boga, czyli brak założenia że jakiś bóg istnieje. Koniec, kropka.
Wszelkie twierdzenia utrzymywane przez daną osobę która przy okazji jest też ateistą, wynikają z czegoś innego, a nie ateizmu. Tak samo jak noszenie przez tą osobę wąsów oraz słabość do lodów waniliowych.
Jeżeli nadal nie rozumiesz, to kliknij na link na dole tego postu, i przeczytaj pierwszy i drugi punkt spisu treści.

>>>>> Wszechświat nie mógł sam się stworzyć więc przyczyna musiała być transcendenta - jest to oczywiste.

Bóg nie mógł sam się stworzyć, więc jego przyczyną musiały być gumisiowe żelki – jest to nawet bardziej oczywiste, bo przynajmniej mamy dowód na to, że gumisiowe żelki istnieją: http://giznet.pl/wp-content/uploads/f/b/fbc232c80e7fdb4c3688cee612c150a3.jpg


>>>>> Ty kompletnie tego nie rozumiesz. Chodzi o to, że w nieskończonym regresie przyczynowo-skutkowym wszechświat nigdy by nie powstał ponieważ jego przyczyna nie mogłaby powstać.

Przeczytaj jeszcze raz, co Ci napisałem w tamtym punkcie, łącznie z przykładem.
Wg „Twojego” argumentu, żadna liczba istnieć nie może, ponieważ poprzedza ją nieskończony ciąg innych liczb (regres przyczynowo-skutkowy).


I nie zapominaj, że nawet gdyby ten cały argument nie był najeżony błędami logicznymi róznej maści, to i tak w najlepszym wypadku osiągnął by wartość równą stwierdzeniu „Jeżeli Sauron istnieje, to Władca Pierścieni jest opisem rzeczywistości.”

http://www.filmweb.pl/user/impactor

impactor

Idotyczne porównanie to z liczbami. Nie można mówić o powstawaniu liczb a tym bardziej o powstaniu liczb które są przed "0". Nieskończoność przyczyn powstania świata to nielogiczny bełkot.

szymonliwo

Nie mam zamiaru Ci dalej tego tłumaczyć. Podzielę się tylko refleksją.

Doprawdy zadziwiające, jak często po zademonstrowaniu kilkunastopoziomowej błędności argumentu teistycznego (gdzie każdy poziom niezależnie od innych całkowicie ukatrupia argument), teista próbuje ocalić swój argument tylko na jednym z tych poziomów (i to jednym z mniej istotnych), w nadziei że jego próby (nawet, jeśli skuteczne) uratują walentność argumentu.

To tak, jakby próbować ocalić życie zamachowca-samobójcy rozerwanego na strzępy poprzez próby doklejania oderwanego kawałka małego palca do drugiego oderwanego kawałka małego palca :)

impactor

Nie mam zamiaru Ci dalej tego tłumaczyć. Podzielę się tylko refleksją.

Doprawdy zadziwiające, jak często po zademonstrowaniu kilkunastopoziomowej błędności argumentu ateistycznego (gdzie każdy poziom niezależnie od innych całkowicie ukatrupia argument), ateista próbuje ocalić swój argument tylko na jednym z tych poziomów (i to jednym z mniej istotnych), w nadziei że jego próby (nawet, jeśli skuteczne) uratują walentność argumentu.

To tak, jakby próbować ocalić życie zamachowca-samobójcy rozerwanego na strzępy poprzez próby doklejania oderwanego kawałka małego palca do drugiego oderwanego kawałka małego palca :)

szymonliwo

>>>>> Doprawdy zadziwiające, jak często po zademonstrowaniu kilkunastopoziomowej błędności argumentu ateistycznego

Ateizm nie posiada argumentów, bo nie zawiera żadnych twierdzeń.

Booyaahh!
Zabiłeś się własną uporczywą ignorancją, przed którą próbowałem Cię uratować.

Ciao

impactor

cześć

użytkownik usunięty
impactor

"Jako etatowy demonstrator nielogiczności argumentów teistycznych, czuję się wywołany do tablicy."

Spadlem z krzesla i sikam :D:D:D

ocenił(a) film na 5
szymonliwo

Ciekawi mnie fakt, iż od zalania dziejów ludzie odwoływali się do Boga w swojej niewiedzy. Kiedyś uważano, że ziemia jest płaska, że zaćmienie słońca to kara boska, że to sam Bóg przyzywa kataklizmy i własnoręcznie stworzył ziemie... dzisiaj wiemy, że jest inaczej i oficjalnie kościół też o tym mówi, gdzie jeszcze nie tak dawno duchowni paliliby na stosie ludzi za takie "bluźnierstwa".

Czy jeżeli nie jesteśmy w stanie w 100% pewnością stwierdzić co tak naprawdę zapoczątkowało nasz wszechświat musimy dla tej niewiadomej stawiać Boga? Czy nasza naukowa wiedza w tym temacie została już zamknięta, już nic więcej nie poznamy ani sie nie nauczymy? Oczywiście, że nie... ale widzę, że części ludzi wierzących tworzą sobie kolejne etapy / warstwy wiary dla obecnie pojmowanej naukowo rzeczywistości.

Dlaczego wiara jest tak obłudna? Przyjmujecie za potwierdzony fakt całą obecną wiedzę na temat wszechświata (coś co zostało potwierdzone) na równi z czymś co do tej pory nie zostało w żaden sposób udowodnione (istnienie Boga)?

Czy aby na pewno ateizm to ciemnota?! Jeżeli urodziłbyś się w starożytnej grecji zapewne wierzyłbyś w 24 bogów i sądziłbyś, że np. ziemia to centrum wszechświata.... czy teraz coś się zmieniło.. a no tak, bo wierzysz już w 1 Boga, i w coś takiego jak wielki wybuch stało się faktem. A może za tysiąc lat dowiemy się, że istnieje wiele wszechświatów, było już ich mnóstwo przed naszym i będą jeszcze kolejne tym samym zaczniemy wierzyć w coś zupełnie innego.

kci83

Nie da się zastąpić Boga nauką. Cały fizyczny świat powstał więc go wcześniej nie było a to znaczy, że ponad tym światem jest ktoś niematerialny. To ateizm jest obłudny.

szymonliwo

Ponieważ zademonstrowaliśmy wspólnie powyżej wielopoziomową błędność teistycznego argumentu z Twojego pierwszego postu, to dalsze obstawanie przez Ciebie przy wniosku z tego obalonego argumentu demonstruje jedynie rozmiar Twojej teistycznej obłudy.

Ty, drogi szymonliwo, - tak jak i większość teistów-ewangelistów którym udowodniono absurdalność ich argumentów - nie jesteś zainstresowany utrzymywaniem wierzeń prawdziwych. Ciebie interesuje tylko i wyłącznie utrzymywaniem wierzeń teistycznych, niezależnie od tego czy są prawdą, czy nie.

impactor

Nic nie udowodniłeś. Mylisz pojęcia. Nie masz racji. Może to cię przekona, że ateizm to absurd https://www.youtube.com/watch?v=tybH_W60GSc

szymonliwo

Poważnie? WLC?

No tak... W sumie rzeczywiście nie miałeś wyjścia, bo nikogo lepszego od WLC w obozie teistycznych apologetów nie ma. Szkoda, bo takich czempionów intelektualnej nieszczerości zjadałem na śniadanie z przecierem Bobofruta. Powinieneś wspomnieć jeszcze Zakira Naika – na pewno spełnił by Twoje kryteria :)

Niestety, ponieważ nie ma nikogo lepszego, to zamierzam wykorzystać w swojej książce kilka z ich tyrad za przykłady celem zademonstrowania zdanie za zdaniem nieustającego ciągu błędów logicznych i intelektualnej nieszczerości tych najlepszych teistycznych apologetów.




I to by było na tyle. Wobec wyczerpania możliwości merytorycznej dyskusji pozostaje nam pozwolić naszym postom świadczyć samym o własnej wartości.

impactor

Piszesz książkę o tym co jest dowodem, że masz obsesje na tle ateizmu. Po śmierci pzekonasz się, że ateizm był absurdem ale ty wierzysz, że się nie przekonasz bo w życie po śmierci też nie wierzysz.

ocenił(a) film na 5
szymonliwo

Z tobą to troszeczkę tak jak do ściany ;).

impactor ma w 100% racje.

Może i się powtórzę, ale jeszcze do niedawna ludzie sądzili, żę ziemia została stworzona przez Boga, no bo jak to mogła tak sama od siebie, bez niczego powstać... to musiał być Bóg, bo nikt nie potrafił tego wyjaśnić! Teraz znamy już praktycznie cały proces powstawania danej planety, ale jeszcze nie mamy pewności co do początków naszego wszechświata - teiści więc przyjmują, że musi stać za tym Bóg.

Czy nie widzisz, że zastępowanie niewiedzy Bogiem jest czymś błędnym?
"Nie da się zastąpić Boga nauką" - jak to nie, przecież dzieje się tak od setek / tysięcy lat, nauka co chwilę udowadnia jak to teiści mylą się w swoim przekonaniu o boskości praktycznie każdego elementu otaczajacego nas świata. Teista dostosowuje istnienie Boga do obecnej nauki, dzieje się tak od zarania dziejów.

Czym różni się dzisiejszy teista od tego który żył 1000 lat temu? Niczym... ponieważ nadal swoją niewiedze i ciemnote przemienia w coś niematerialnego, Boskiego, coś co nigdy nie zostało udowodnione.

kci83

Nie ma racji. Ty też nie masz racji.

szymonliwo

http://i.imgur.com/AwXziOn.png

GL&HF

LordQuasimoto

Korespondencja AdS/CFT - to hipoteza. Nie wiem czy osobliwość podlega mechanice kwantowej. Co to znaczy, że podlega ? Wtedy nie było cząstek elementarnych więc raczej mechanika kwantowa nie miała zastosowania.
Modele cykliczne - to mnożenie bytów ponad miarę. Kiedyś musiał powstać pierwszy wszechświat a zatem wracamy do stwórcy. Poza tym w obecnym wszechświecie obserwujemy coraz szybsze rozszerzanie się wszechświata co raczej zaprzecza wizji kolapsu. Skoro w tym wszechświecie nie będzie kolapsu to tym bardziej nie było go we wcześniejszych hipotetyczych wszechświatach.

szymonliwo

http://en.wikipedia.org/wiki/Conformal_cyclic_cosmology
http://en.wikipedia.org/wiki/Loop_quantum_cosmology

Co tu się mnoży ponad miarę?

http://en.wikipedia.org/wiki/Hartle%E2%80%93Hawking_state
http://en.wikipedia.org/wiki/AdS/CFT_correspondence

Gdzie tu jest jakiś wymóg powstania?