Film jest niezwykły nawet jak na niezwykłe kino Tarkowskiego. To nie tylko oniryzm, obsesja wody, poruszająca nostalgia, która niszczy związek dwojga ludzi. To nie tylko wspaniałe kadry i sekwencje. To nie tylko znakomite pomysły filmowe (np. gdy Domenico przechodzi przez drzwi w jego pozbawionym sprzętu i wewnętrznych ścian domu). To także wyraz niewiary również w cud, religię, co u Tarkowskiego, wielkoruskiego mistyka, wręcz szokuje. Scena przenoszenia ognia przez głównego bohatera, której twórca nie liczył się ani z czasem, ani z konwencjami (najpóźniej za drugim razem powinno się udać...), scena wsparta muzyką z "Requiem" Verdiego pokazuje, że nic nie jest w stanie ukoić bólu głównego bohatera poza śmiercią, która go dosięga.