Część siódma ze względów przede wszystkim fabularnych dość moco odbiega od poprzedników.
Mamy bowiem film o filmie w filmie! Robert Englund pokazał nam się z ,,obu stron" tutaj i z każdej pokazał się idealnie. Efekty, muzyka i aktorstwo (u niektórych osób podwójne) prezentują się bardzo dobrze. Film całościowo jest bardzo ciekawy i jest idealnym zakończeniem tej
kultowej serii.
,,Nightmare On Elm Street" jest jedną z najgłośniejszych serii lat 80-ątych. Zaczęło się wszystko w 1984-tym roku kiedy mało znany wówczas reżeser Wes Craven nakręcił film o postaci mordującej w snach. Od tamtego momentu do połowy lat 90-ątych powstało sześć kolejnych części zdobywając z czasem rzesze wiernych fanów. Każda część na swój sposób wyróżniała się od pozostałych klimatem i w każdej następnej Freddy Kruger zaskakiwał nas coraz nowszymi i dziwacznymi sposobami uśmiercania oraz torturowania swoich potencjalnych ofiar.
Jedynka to klasyk gatunku i jeden z najgłośniejszych filmów lat 80-ątych. Jest to jednocześnie najbardziej kameralna z wszystkich części. Dwójka jest świetnym sequelem chodź Kruger działa tu nieco inaczej. Trójka jest znakomita i dosyć mroczna. Czwórka, Piątka I Szóstka są na bardzo wysokim poziomie, urozmaicone i nie nudzące. Zaś siódma część mimo swojego specyfizmu również jest wciągająca i bezwątpienia warta oglądnięcia!
Cała seria jest bardzo głośna, bardzo ciekawa i godna obejrzenia! Polecam!
Dobrze powiedziane. Prawdziwie kultowa seria. Dodam tylko, że wszystkie z siedmiu części powstawały na przestrzeni 10 lat. W tym czasie panowały w horrorze różnorakie mody i trendy, które także w jakimś stopniu uwidaczniały się w poszczególnych częściach. Wobec tego nie jest łatwo je do siebie porównywać. Według mnie najsłabsza jest jednak czwórka. Jeśli zaś chodzi o siódemkę to cenię ją bardzo wysoko w serii.
Także ja gorąco polecam tą kultową i wspaniałą serię!