Czytam narzekania i oczom nie wierzę. Jeden z lepszych filmów w tym gatunku, a tyle kręcenia nosem! I to od osób, które cenią całą serię. (Recenzję pominę milczeniem).
Ciekawe wątki, świetni aktorzy (Weaver, Ryder, Pinon, Perlman, Dourif), piękne zdjęcia, efekty specjalne (końcowa scena unicestwienia potwora przez próżnię - widzieliście coś lepszego w sci-fi?). A to wszystko podane z przymrużeniem oka (wątek z laboratorium: po zniszczeniu wszystkiego miotaczem przez Weaver, Perlman zdziwiony stwierdza: to chyba jakieś babskie sprawy.)
A już wygaszenia światła w momencie pojmania Ripley przez potwora: czysta poezja.
Film, dla niektórych, po prostu, za dobry.
SUBIEKTYWNIE ode mnie...Są pewne ujęcia -artyzm-wspomniane,wygaszane światła,końcowy potwór,krzyzowki genetyczne.Zabrakło mi jednak mroku,strachu w konfrontacji z Alienem,tego zimnego kosmosu,(moze fanii ,poprzedniczek,nie łykneli żartow w Obcym...-to chyba tak jak w Liscie Shindlera wprowadzic zart ala Jas fasola...)a Muzyka w 1,2 -Genialna-i ona nadaje świetny klimat.pzdrw
Większość korytarzy którymi idą to są TE SAME MIEJSCA. Dodano tam tylko inne DYMY I OŚWIETLENIA. BUG ma niewiele WSPÓLNEGO z tym filmem.
Heh, tytuł postu powala i wzrusza nawet takiego ateistę jak ja :)
Gratulacje za podjęcie tematu przez Jean-Pierre Jeuneta, nie zrobieniu z tego ani Ameli, ani dyskografii Iron Maiden (nie żebym cos miał do tej kapeli)
Film klimatycznie absolutnie inny od pozostałych części, jednocześnie utrzymany w konwencji obcego, z dużą dawką odważnych posunięć względem poprzednich części (tak o odmienność mi chodzi) i rekordowa ilość śluzu jeśli chodzi o całość sagi. Dla mnie film wiarygodny (na tyle oczywiście ile to możliwe w sci-fi), pełen świetnych pomysłów. Pogratulować Jean'owi wszechstronności bo nie wiele osób zdaje sobie sprawę że to ten sam pan co od "Ameli", "Miasta zaginionych dzieci" czy "Delikatesów". pomijając rzecz jasna encyklopedystów z FW. Brawa także za wtopienie Jeunetowych aktorów w konwencję filmu. Kapitalny przykład na to jak grupa tych samych ludzi potrafi zbudować zupełnie odmienne kino. Surrealistyczne, wychodzące poza standardowe kanony (inne filmy JPJ), a także takie które pozostaje kontynuacją obrazu dla wielu kultowego - jak 4 część obcego. Nigdy nie potrafił bym wybierać po między 1, 2 i 4. Najsłabsza moim zdaniem była 3 część, aczkolwiek również utrzymana w konwencji i w miarę przyzwoita. Nie pamiętam ale chyba fabuła była w mojej ocenie najsłabszym ogniwem, i zdecydowanie ciekawsza była dłuższa wersja z zestawu quadrology.
Pozdrawiam fanów za równo sagi jak i J.P.Jeuneta
Podobnie oceniam te filmy. 1 i 4 prezentują mega wysoki poziom (jedynka ze względu na całokształt, a czwórka poruszyła mnie odwagą, jaką się wykazali twórcy przy wprowadzaniu jakichś innowacji do fabuły). 2 zapamiętałem trochę gorzej, chociaż trzymała w napięciu. 3 jak na samą sagę obcego to jednak słabszy film.
Jedyne, co mi nie pasi w czwórce to sam motyw skopiowania Ripley... no bo niby jak udało im się wydobyć tkankę bohaterki z lawy, a tym bardziej tkankę obcego??
z tego co pamiętam, podczas wspólnego posiłku Ripley z Dr Jonathan Gediman, ta zapytała go jak ją stworzyli, na co on wyjaśnił, iż wykorzystali do tego próbki krwi pobrane po tym, jak znalazła się w więziennym szpitalu (3 część). A jak wydobyli z tego jakiekolwiek DNA lub inne możliwe nośniki informacji genetycznej obcego to nie mam pojęcia.
Najsympatyczniejsza postac w calym filmie.
-Cos ty do tego bimbru dodal? Paliwa rakietowego?
-tylko trzoche, dla koloru...
Wydaje mi sie, ze wiekszosc dialogow, zostala napisana z mysla o Perlmanie
mój lektor przetłumaczył to w ten sposób
"Czego tu dolałes ,kwasu akumulatorowego"?
"Troszke dla smaku "
Rozniece wyczuje wtedy, kiedy sprobuje. Z dziecinstwa pamietam, ze sp dziadek dodawal roznej masci przepalanek, lub tez beczkowal dla koloru. Tlumaczom nie wierz, gdyz podobnie jak lektorom nie wolno im sie napic...
Ja to pamietam z premiery kinowej, ktora miala miejsce ok 15 lat temu, wiec moglem cos przekrecic. Ciekawszym jest to, ze z calego filmu zapamietalem wylacznie ta kwestie i wspomniane wczesniej "babskie sprawy"
Pewnie kilka wersji jest w sieci i nie wiadomo jaka się zassie :) bo taka mam wersje. Faktycznie na tv 4 było "paliwo rakietowe" i "kolorek " ale juz w scenie kiedy Ripley zabijała miotaczem swoje poprzednie klony,według tv4 JOHNER na koniec powiedział -"ach te baby" W mojej jest tak jak pamietasz - "to pewnie jakies babskie sprawy"
Nie wiem czy to tylko przez sympatie do tego aktora, ale zapamietalem wylacznie sceny z jego udzialem. Niestety to za malo, by obronic film. Pomysl dobry, przyzwoity scenariusz i obsada, na niekorzysc dziala rozwlekanie tematu, ktory powinien zostac zakonczony w czesci 3 (nota bene tez naciaganej do granic mozliwosci) Na podstawie tego scenariusza mozna zrealizowac calkiem nowa historie sf, ktora by miala szanse powodzenia. Niestety zmarnowali ta szanse, przy okazji paprzac caloksztalt...
Z drugiej strony, film zupełnie zrywa z poetyką poprzednich części na rzecz szalenie komiksowej konwencji. Np. obie wiodące postaci żeńskie są klasycznie "skazane na bycie zajebistymi" :).
Nie mam nic do komiksowych filmów, ale obcy był zupełnie inny i mi tego brakuje :P. Myślę, że podzielam tutaj pogląd większości. Praktycznie nie ma tu tego nastroju zaszczucia i bezradności.
Rzeczywiście był ładny i strasznie podoba mi się od strony wizualnej. Fabuła jest solidna i nie ma się tu czego przyczepić - chyba, że nie odpowiada nam sam pomysł xD.
Właśnie to mi się podoba, że odeszli od bezradności bohaterów. Element zaszczucia nadal jest, Ripley silniejsza z innym stosunkiem do Obcego - coś nowego i świeżego.
Quadrologia "Obcego" to najlepsze co ma do zaoferowania ino sci-fi na obecną chwilę. Jestem olbrzymim fanem "Star Warsów", ale "Obcy jest nadal o kilka klas lepszy". Dla mnie czwórka jest najlepsza zaraz po jedynce, nawet odrobinę lepsza od genialnej przecież dwójeczki. Odpowiednio obca, obrzydliwa, a obco-ludzka Ripley, to aktorski majstersztyk. Widać, że czwóreczkę robił reżyser "Miasta Zaginionych Dzieci". A jeśli chodzi o "trójeczkę" to nadal nie mogę się przekonać do wizji Finchera (choć film nadal jest GENIALNY, to dla mnie lepsze są pozostałe części. Wczorajszy Geek Night z całą serią utwierdził mnie w moim rankingu oraz w tym, że to najlepsze sci-fi ever. Czekam na "Prometeusza". Przemilczmy oba "AvP". Zwłaszcza dwójeczkę, która powinna mieć podtytuł "Miłosne rozterki Pizza-boya".
Ja natomiast najbardziej nie lubię tej ostatniej części, za to polecam ci wersję reżyserską trójki, naprawdę coś genialnego. Co do prometeusza przemilczmy błagam ten film.
najbardziej podobała mi się czołówka- klimatyczna, a dalej. Ripley jakoś szybko się zbyt szybko pozbierała po traumie przebudzenia. Jej postac w tej części z psychologicznego punktu widzenia jest nieprawdopodobna- przez większa cześć filmu nieczuła i "płaska" jak stół i dwa momenty nagłego ataku emocjonalnego (zabicie innych klonów i smierc dziecka). Poza tym... Od pierwszej sceny wiadomo kto z grupy przemytników przeżyje- ten kto ma więcej dialogów w pierwszysch scenach. Niektóre sneny (ujęcia) były dziwne- android podający Riplej miotach ognia w pokoju 1-13 (czyba 1-13) i jakim cudem akurat na ten pokoik trafili (nie było na okręcie jakiegoś osobnego pokładu laboratoryjno badawczego, do którego byle kto z korytarza wejść nie może. Czy jest jakaś wersja reżyserska tego filmu?
No ale czemu Ty nie uwzględniasz tego, że główna bohaterka miała w sobie geny obcego? Przecież właśnie dlatego trudno byłoby uzasadnić jej zachowanie z punktu widzenia czystej psychologii :)
Ja akurat nie spodziewałem się, że 'kapitan gangu' zginie tak szybko, heh ;)
A do tego pomieszczenia pewnie zaprowadził Ripley jej instynkt (albo chociażby jakichś silnie rozwinięty zmysł węchu, pozwalający wyczuć swojego klona).
Zdaje się, że na to pomieszczenie natrafiła przypadkowo. Powiązała na szybko pewne fakty w swojej głowie, spojrzawszy na wytatuowaną ósemkę na ręce, i weszła do pomieszczenia oznaczonego tą samą cyfrą.
Za dużo ujęć z Alienami, za dużo humoru. Akurat wg mnie to jedna ze słabszych części Aliena.
a dla mnie ten humor był ciekawym zabiegiem. takie przymruzenie oka wprowadziło nieco komiksową, ale orzezwiającą konwencję.
Starałem się jak moglem wierz mi, kocham aliena i chciałbym kochać wszystkie filmy w których wystapił, po prostu tego nei potrafię i nie cierpię. Dla mnie zbytnio odstaje klimatem od poprzednich części, po świetnej dla mnie osobiście trójce, genetyczne krzyżówki i masa głupich scen bez sensu jest zbyt odpychająca bym mógł chociaż polubić ten obraz. Ale szanuję opinie kazdego nawet jeśli jest daleko odstająca od mojej. Wiem że wielu osobom nie spodoba się to co napisze ale pragnąłbym aby ta częśc nigdy nie powstała i nie jest to wina reżysera, muzyki czy aktorów (ok rider mi tu nie pasuje ale ciii ), po prostu scenariusz był dla mnie zbyt ... głupi i tak straszliwie nie alienowy
Chcesz powiedzieć, że reszta filmów sci-fi (czy choćby alienów) ma mądry scenariusz?
Tu mnie masz ... zależy co kto rozumie przez mądry scenariusz.
Ok powiem ci tak.
Alien arcyciekawy scenariusz, trzymająca się kupy fabuła, świetny mroczny klimat autentyczni bohaterowie, miód jak dla mnie.
Aliens ... ok fabuła może nie jest zbyt mądra( albo w ogóle nie jest) ale powiedzmy sobie szczerze chodziło o dobrą rozwałkę, natomiast nie razi debilizmem, bohaterowie są naturalni do uwierzenia, klimat choć inny wciąż jest i dusi.
Alien 3 i tutaj gotów jestem powiedzieć że film jest bardzo " mądry", mówię tutaj zwłaszcza o wersji rozszerzonej, która lekko zmienia charakter kinowej wersji. Dużo odniesień, symbolizmu, samo miejsce akcji jak i bohaterowie, kara za grzechy i ich odkupienie ( nie nie jestem katolikiem ani nikim wierzacym ), plus cudowne zakończenie boju Ripley i Aliena, plus wschód słońca zza planety na sam koniec filmu sprawia że ten film jest dla mnie cudownym zwieńczeniem trylogii, jaką Alien powinien być, albo przynajmniej powinna być historia Ripley.
Alien Resurection natomiast to inna szkoła jazdy, mamy niestrawnych awanturników na głównych bohaterów, idiotycznych amerykańskich naukowców i ich genialny plan awaryjnego lądowania na ziemi, plus genetyczne hybrydo krzyżówki alieno ludzkie, ktore mogą się niektórym podobać, mnie ostatecznie odepchnęły od tego filmu. Z góry przewidywalne jest kto padnie a kto przeżyje, plus Rider jest taką nie dającą się lubić tutaj postacią i nie wiem czy to wina aktorki czy źle napisanej roli, podejrzewam że raczej to drugie. Nie mniej ten film jest o wiele wiele słabszy według mnie od pozostałych trzech części. Może gdyby zrezygnowano z postaci Ripley i tych genetycznych udziwnień polubiłbym ten film.
Sorry że się wtrącam ale na Fiorina 161 krążyła wokół dwóch słońc a nie jednego.
http://images.wikia.com/alienanthology/images/7/70/Fiorina161environment.jpg
Po raz kolejny przypomniałem sobie wszystkie cztery części i...dalej czwóreczka odstaje od pierwszych trzech części. Scott, Cameron i Fincher stworzyli arcydzieła, Jeunet stworzył film "tylko" dobry. Przede wszystkim strasznie nierówny. Epicko wyglądała scena pod wodą, natomiast tragicznie ten najnowszy potwór. Taka sinusoida była praktycznie przez cały film, a przykłady można mnożyć.