PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5493}

Oko obserwatora

Eye of the Beholder
1999
6,1 2,4 tys. ocen
6,1 10 1 2418
Oko obserwatora
powrót do forum filmu Oko obserwatora

To jest dobrze zagrane i sprawnie nakręcone, ale scenariusz rozłazi się w szwach od samego początku.

Rozmowy z niewidzialną córką są kiepskim rozwiązaniem fabularnym, zwłaszcza, że zostały wmontowane w pracę tajnego agenta. Jego „praca” też jest kompletnie niewiarygodna – jakieś zdalne pogaduchy z centralą w stylu Bonda, gdzie wszystko da się zorganizować, wystarczy przekonać do swych planów panią z „łączności”. Jakim cudem agent hula po kraju od Nowego Yorku po Alaskę, taszcząc za sobą sprzęt do inwigilacji, kiedy centrala od tygodni nie udziela mu wsparcia i wręcz poszukuje jako zaginionego? To wszystko pod przykrywką brytyjskiej ambasady, ale dlaczego?

To miał być film o utraconym dzieciństwie, poszukiwaniu miłości i bezwzględnej walce o byt, a wyszedł jakiś pokraczny thriller paraszpiegowski. Dlaczego Joanna mordowała każdego chłopa, który usiłował się do niej przystawiać? Jak udało jej się zamienić prysznic w przedziale kolejowym w akwarium, utopić w nim natręta i po co, żeby mu ukraść kilka kamyków wartych 5000 $? Czemu Stephen zniszczył związek Joanny z Panem Niewidomym? Rozumiem, że zazdrość potrafi być ślepa, zwłaszcza gdy dopada pogrążającego się w szaleństwie agenta, ale to wszystko kompletnie nie trzyma się kupy. Jak Joanna, która rozprawia się z kolejnymi celami, będąc w stanie podejść i wykończyć nożem klęczącego przed nią syna wysoko postawionego urzędnika brytyjskiego wywiadu, nie zorientowała się, kto ją śledzi, skoro już na samym początku spogląda wprost w obiektyw kamery Stephena?

Te wszystkie zabójstwa, pościgi i ucieczki po prostu wiszą w scenopisarskiej próżni. Ile czasu zajęłoby policji ustalenie, że limuzyna Pana Niewidomego, który był na tyle sławną osobistością, iż rozpisywały się o nim ogólnokrajowe gazety, została ostrzelana z dzwonnicy kościelnej? Dlaczego policja wypuściła Joannę po zamachu, który został przeprowadzony w biały dzień, na ruchliwej ulicy? Joanna twierdzi, że od kilku miesięcy pracuje jako kelnerka w przydrożnej biedaknajpie na alaskańskim wygwizdowie, gdzie klientów da się policzyć na palcach, a Stephen otrzymuje status „stałego bywalca” już po kilku tygodniach, o czym z jakiegoś powodu szefowa musi poinformować Joannę, bo ta najwyraźniej do tej pory nie zorientowała się, że Stephen to „stały bywalec”.

Tu nic nie ma sensu, ale nawet to dałoby się na ekranie obronić, gdyby scenarzysta zdecydował, czy kręci szpiegowski dreszczowiec, dramat miłosny, czy może jedno i drugie, jednak przede wszystkim ku czci twórczości Davida Lyncha, z całkowitym pominięciem ewentualnych pretensji zawiedzionej publiki.