Nie zgadzam się, że gdyby Anna miała wrócić do aktorstwa, to musi zaczynać "od zera". To jest dla mnie głupie stwierdzenie (bez obrazy). Od zera to zaczyna ktoś, kto wcześniej nie miał z aktorstwem nic wspólnego.
Chodzi o to, że jeżeli ktoś nie specjalnie dba o to, to szybko odchodzi w zapomnienie. Musi od nowa budować swoje aktorskie cv. A dziura w życiorysie zawodowym to argument, by cię nie brać. Jesteś traktowana jak nowicjuszka.
Czyli sądzisz, że osoba, która już ma doświadczenie w aktorstwie (i to po kilku filmach, nie jednym, jeśli nadal mowa tu o Annie) stoi na tym samym poziomie, co ktoś dopiero rozpoczynający karierę?... ale dobra, i tak mamy odmienne zdania, po raz kolejny xD
Filmowcom zależy na tym, żeby dla nich grał ktoś znany. a jak od przełomowej roli minęło parę lat, to większość osób może przestać kojarzyć. Ale jeśli idzie o doświadczenie Anny, to na pewno ona ma największe z całej czwórki. Od najmłodszych lat do czynienia z aktorstwem. A na studiach udało jej się znaleźć czas na to, żeby grać w teatrze akademickim. Zagrała w tym między innymi Lady Makbet. A następna rola to postać z serialu o inscenizatorach purytańskiego miasteczka. Jeśli się nie mylę ma być serial ma być gotowy na koniec roku...
No właśnie, czyli to, co osiągnęła Anna niedługo będzie znaczyć tyle co nic? ;P gdyby na parę lat zostawiła aktorstwo? Ale cóż, jej życie i zrobi z nim co będzie chciała.
Byleby go nie zmarnowała. Wielokrotnie słyszałem historie dawnych aktorów dziecięcych, którzy źle skończyli. Aczkolwiek większość z dawnych aktorów dziecięcych po graniu w filmach pokończyło różne szkoły. Ciekawe jak wypadnie ten nowy serial Anny?
Ciekawe.
A niektórzy aktorzy również popełnili samobójstwo, jak np. Jonathan Brandis, znany m.in. z roli Bastiana z drugiej części "Niekończącej się opowieści". Co prawda, zabił się mając 27 lat, ale i tak był młody.
Najczęstszą przyczyną samobójstwa są trudności związane z nieradzeniem sobie w życiu. Często są z tym powiązane narkotyki. O samobójstwie często myślą osoby, które mocno przeżyły jakiś zawód.
kolejny News : http://www.aslanscountry.com/2011/04/magicians-nephew-slated-for-december-2013 Siostrzeniec Czarodzieja może trafi do kin w grudniu 2013 r moim zdaniem nieudany termin bo 2 część Hobitta również wtedy wchodzi do kin ...
Właśnie... Przy tym "Hobbicie" może się blado prezentować. Lepiej gdyby wyszedł np. latem owego roku ;)
A w ogóle cały ten "Hobbit" podzielony na dwie części to nieporozumienie. Czytałem i wiem, że nie jest zbyt długi. A druga część pewnie powstanie by wcisnąć ludziom wymysły scenarzystów. A w ogóle to trzeba było najpierw realizować "Hobbita". A dopiero potem "Władcę pierścieni".
Z jednej strony głupio, że podzielili, bo wiadomo, napewno coś od siebie dodadzą. A z drugiej to.. im więcej Śródziemia, tym lepiej :) Ciekawe jak długo będzie trwał "Hobbit"; dobrze, gdyby była zarówno wersja podstawowa i np. trwałaby ok. 3 godziny, i wersja reżyserska. Czyli tak jak z WP.
Ja mam takie obawy jedynie odnośnie tej drugiej części, a co do pierwszej, czuję że będzie rewelacyjna. W końcu PJ już ma doświadczenie z ekranizowaniem książek Tolkiena, to myślę że i tym razem nie zawiedzie. :)
Fakt. "Władca pierścieni" dobry film. Ale historia nie zawsze lubi się powtarzać. Poza tym to już raczej nie będzie nic nowego. Widzowie poznali Śródziemie, a urok "Władcy" polegał min. na poznawaniu tej krainy. Obawiam się, ze będzie tak jak z nową trylogią "Gwiezdnych wojen": więcej efektów niż reszty.
Nie będzie tak źle. "Hobbit " to nie "Gwiezdne wojny". Jednak na dodatek powstaje w 3D, więc widowisko będzie. A książka taka gruba nie jest, więc spokojnie da się zmieścić te ważniejsze wątki w filmie.
Chyba nie zostałem dobrze zrozumiany. Chodzi mi o to, że nawet jeżeli będzie duże opieranie się na książce, to scenarzysta i reżyser na pewno dołożą bardzo dużo od siebie. A tak w ogóle ja nie przepadam za prequelami! Trzeba było najpierw robić "Hobbita" a potem "Władcę"!
A ja nie ma nic przeciwko prequelom i uważam, że dobrze zrobili ekranizując najpierw WP. Dzięki temu tylu ludzi poznało dzieła Tolkiena. A motyw walki dobra ze złem, w porównaniu do poszukiwania skarbu, jest popularniejszy i bardziej potrzebny do ukazania na ekranie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
Tylko oby nie zrobili z tego pustej sieczki... A co do filmów z tego gatunku, to odnoszę wrażenie, że one już się przejadają widzom.
Nie wiem, może coś w tym jest, bo ja sama kiedyś jak np. widziałam reklamę jakiegoś filmu fantasy, to często mówiłam że muszę go obejrzeć, a teraz już na mnie takiego wrażenia nie robią... ;] ale są oczywiście wyjątki.
Moda na filmy fantasy trwa już od dziesięciu lat. A zaczęło się od sukcesu "Władcy pierścieni". Na początku były ochy i achy od efektów specjalnych. A potem, to już spowszechniało w innych filmach. Efekty końcowe różne w zależności od filmu, ale olbrzymie pieniądze wydane na nie. Na przykład "Książę Persji" - założenie że będzie sukces bo duże środki i jak na razie zero wieści na temat sequelu...
Oglądałam "Księcia Persji", ale nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Po prostu dobry film, nic więcej, jak dla mnie. Ale bardzo dobra rola Jake'a Gyllenhaala :)
Na pewno jego popisy kaskaderskie to główny atut filmu. Po za tym zaciekawiła mnie egzotyka tła fabuły: starożytny Wschód. Kraina pustyń, szabel i pogranicze innej ciekawej cywilizacji: Indii. ciekawe, czy w Hollywood zrobią kiedyś film w którym będą się pojawiać hinduscy bogowie.
A ja chętnie bym zobaczył coś bardziej swojskiego. Taki fantasy world na modłę słowiańską. Za coś takiego można uznać rosyjskiego "Volkodava". Szkoda tylko, że nam "Stara baśń" nie wyszła... Chętnie bym zobaczył taki film z magią i słowiańskimi bogami.
Ciekawy ten "Volkodav"?
Cieszyłabym się także, gdyby zekranizowano "Kroniki Pradawnego Mroku", bo to jedna z moich ulubionych serii książek :) Tyle jest naprawdę dobrych książek które warto by zekranizować...
Mnie się podobał. Taki słowiański klimat: drewniany gród, święte chramy i dęby... jest po prostu inny niż fantasy amerykańskie. I nazwy rodów: Szary Pies, Leśna Jagoda... plus bogowie przypominający tych słowiańskich.
Z ciekawości oglądam sobie film. Mam za sobą godzinę filmu, bo oglądałam online i przerwało mi. Narazie to taki sobie. Chociaż nie zapowiada się źle, dlatego mam nadzieję, że druga połowa będzie nieco lepsza. :]
A tak temat poboczny jeżeli można właśnie chodzi ,, Księcia z Persji '' a jakby powstał kolejna części tylko że ze z zmianą aktorów (Wiem że raczej na lepsze to nie wychodzi) . Ale kogo byście wybrali na nowo ? Mi na Tamine pasowałaby Olga Kurylenko
Główną rolę w "Księciu Persji" grały popisy kaskaderskie Jake'a Gyllenhaala. Tak można powiedzieć o tym filmie. Ale przygodówka nie najgorsza.
Jake-obowiązkowo.
Hej! Ale Gemma Arterton też musi zostać! Moim zdaniem była idealnie dobrana dobrana do tej roli. ;)
Tak w ogóle dzisiaj premierę ma "Gra o tron". Będzie ktoś to oglądał?
Poza tym, to jak samopoczucie? Bo ja mam za sobą połowę nocy nieprzespaną z powodu gorączki...:(
Ja nie będę oglądać, bo nie mam HBO.
A samopoczucie u mnie nie najgorsze. Ostatnio byłam chora jakiś miesiąc temu i narazie mam dość ;]
To już drugie moje zachorowanie w tym roku. Ostatni raz byłem chory gdzieś w styczniu. Jak się położyłem po powrocie do domu, to tak spałem przez cały dzień. A wstawałem po to, żeby wziąć lekarstwa. A i tak łapię katar czy ból gardła z byle czego. Wystarczy że rozepnę kurtkę i już mi z nosa leci...
Ja też niestety nie mam HBO, ale podobno "Gra o tron" jest kiepska i przesadzona, ale nie wiem, bo nie widziałam. ;)
Jak samopoczucie? nawet dobrze, jak na cały rok stresu. Teraz mam labę. ;P Co do choroby, to też ostatnio chorowałam. Nawet bardzo często. Ale cóż, nie jest źle, nie narzekam w każdym razie. ;)
Ta "Gra o tron" podobno kosztowała więcej niż sto milionów dolarów. Czyli gigantyczna i niebotyczna kwota jak na produkcję telewizyjną.
Jak to w jednej z gazet napisano w zeszłym tygodniu: ten rok ma być pełen superprodukcji. A wśród nich "Bitwa warszawska 1920". Już widzę jak reżyser starzeje się o kolejne kilka lat... Niestety.
Jedyne co wiem o tym serialu to to, że gra tam Sean Bean, alias Boromir ;P Pewnie walczy tam o tron Gondoru hehe
Oprócz tego, to on zagrał jeszcze Odyseusza w "Troi" Wolfganga Petersena. A wcześniej to grał pułkownika Sharpe'a w filmie "Misja pułkownika Sharpe'a".
Grał też Zeusa w Złodzieju Pioruna a tutaj plakat Beana jako Zeus link : http://blogs.coventrytelegraph.net/thegeekfiles/SeanBean%20Zeus.jpg Więc facet ma doświadczenie
Etatowy aktor kina kostiumowo-fantastycznego. Ci Brytyjczycy to naprawdę robią karierę w tym Hollywood!.. Szkoda, że my nie mamy tak!...:(