Po "fajerwerkach" zaprezentowanych w OldBoyu i "powtórce z rozrywki" w wydaniu Pani Zemsty warto wrócić do pierwszej odsłony trylogii koreańskiego reżysera.
Tu nieoczekiwana niespodzianka.
Zamiast olśniewajacej, dynamicznej narracji otrzymujemy surowy powściągliwy obraz zemsty uzyskany przez chłodne, beznamiętne, chirurgiczne prowadzenie kamery. Zamiast obrazu zemsty nadającej sens życiu otrzymujemy dotkliwą wywisekcje z procesu samozniszczenia dające o sobie znać w każdej minucie jej trwania.
Zamiast zabawy przemocą przykrapianej sporą dawką czarnego humoru otrzymujemy danie w naturalistycznej oprawie nasiąknięte do szpiku goryczą, nie dającą wytchnienia,oddechu czy chwili zachwytu nad stroną formalną.
Zamiast Tarantino, mamy Haneke ;)
GutekFilm zapowiada wprowadzenie tego filmu otwierającego cały cykl, do dystrybucji jako ostatni, i myśle że jest to bardzo dobre podsumowanie. Po otwartym zakończeniu Pani zemsty, Pan zemsta wydaje się stawiać kropke nad i, mówiąc "co jak co, zabawa jest zabawą, ale w ostateczności zemsta to nic przyjemnego". Atutem tej produkcji i jej wyższości nad chronologicznie późniejszymi obrazami park chan-wooka jest zasada decorum. Przez niektórych zostanie odebrana jako anachroniczna i przebrzmiała (być może dlatego pochód zemsty zaczął się od "nowoczesnego" OldBoy'a), jednak w zestawieniu patosu w każdym z zakończeń, w Panu Zemście wypada on najbardziej przekonująco.
dla mnie 'pan zemsta' jest najlepsza czescia trylogii. nie wiem dlaczego wlasnie wszyscy uwazaja oldboya za dziele o wiele lepsze (cos mi sie zdaje ze z powodu poruszenia tematow tabu). uwielbiam zdjecia, uwielbiam brak dialogow, wstawki z napisami, uwielbiam jak rozwija sie akcja. jak genialnie pokazane sa skutki dzialan bohatera. dla mnie fabula w tym filmie to mistrzostwo. a naprawde ogladajac go 2 raz zrobil na mnie jeszcze wieksze wrazenie. chyba wlasnie ta surowoscia.
film niesamowity.