Pełnometrażowy debiut Rivette'a to film co najmniej dziwny. Nie do końca wiem, co właściwie obejrzałem. Jest tu główna bohaterka Anna, studentka literatury, którą brat zabiera na przyjęcie. Uczestniczą w nim m.in: amerykański expat Phillip, reżyser teatralny Gerard, czy tajemnicza Terry. Kanwą dyskusji jest niedawno samobójstwo Juana, kompozytora, znajomego trupy.
Ciężko zebrać mi zwięzłe myśli dotyczące tego obrazu. Fabuła kręci się wokół jakiegoś bliżej nienazwanego spisku (który można dosyć klarownie połączyć z niepokojami związanymi z polityczną sytuacją lat 50. co właściwie jawnie sugeruje reżyser), ale tym, co dominuje, wisi nad filmem, jest gęsta, przenikającą i niepokojąca atmosfera konspiracji, intrygi, tajemniczych gier. Całość obserwujemy z perspektywy Anny, która wraz z rozwojem fabuły coraz głębiej wtapia się w tę mętną sieć. Czy finalnie film dostarcza odpowiedzi? Nie wiem. Dla mnie najlepszą jego częścią, poza pięknymi zdjęciami, w szczególności Paryża (te sceny na Montmarte), był ten duszy nastrój, niepewność, samotność, porzucenie. Istnieje duża szansa, że go nie zrozumiałem lub uciekły mi dodatkowe wątki, ale tym właśnie głównie mnie on urzekł.
Czy warto? Nie jest to łatwy w odbiorze film, ale warto przekonać się, czy trafia w gusta. Szczególnie, że to protoplasta całej Nowej Fali (nakręcony jeszcze w 57/58 roku, przez 3 lata nie mógł znaleźć wydawcy - co nie dziwi).