Ateiści to też wierzący. Tylko oni wierzą, że Bóg nie istnieje. Wolę jednak agnostyków od ateistów. Ponieważ agnostyk mówi Bóg jest czy go nie ma - nie wiem i nikt tego się nie dowie w ciągu życia tak więc w ogóle mnie ta kwestia nie obchodzi. Ateista to postawa walcząca jak sama nazwa wskazuje - zaprzecza istnieniu Boga. Dlatego ateista krzyczy wrzeszczy i ma w pogardzie wierzących i na silę z nimi walczy. Ateista twierdzi, że to człowiek jest bogiem i stąd komunizm, faszyzm, nazizm i inne izmy.
A teraz do filmu Gibsona - byłby dobry gdyby te niepotrzebne elementy katolickie.
Dotąd pozwalałem mu myśleć że może coś udowodnić i że ma racje. To nie jest żadna dyskusja. Jak chcesz to sam przeczytaj
Jeśli mamy wiedze absolutną nie mamy myśli, nie podejmujemy decyzji, nie istniejemy jako odrębne byty
A niby czemu mamy nie być osobnymi bytami i nie podejmować decyzji wynikających właśnie z tej wszechwiedzy?
Odrębny byt nie może posiadać wszechwiedzy. Z wszechwiedzy wynika jedynie wszechwiedza, bezosobowe istnienie.
Pewien mądry bajkopisarz to rozumiał. Takie oto słowa włożył w usta Bogu: Jestem który Jestem. To bajka z morałem, a wy nadal tego nie rozumiecie heheh
No to powiedz mi - czy masz 100% argumenty, że uważasz iż masz rację, czy opierasz się na wierze, że tak było?
Nie spada, ja nic nie twierdzę, poza tym tak abstrakcyjna idea nie podlega falsyfikacji. Widać z logiką nie jesteś za pan brat.
I tu się mylisz, bo podlega jak najbardziej. Poza tym chrześcijański Bóg to konkretna hipoteza zakładająca konkretne rzeczy których absurdalności można dowieść
Abstrakcyjną ideą jest myślenie, że wszechświat powstał ot sam z siebie I to wg Ciebie jest logiczne?
Sam z siebie nie może istnieć. Tym bardziej coś tak skomplikowanego nie może być dziełem prymitywnego Boga
Już Ci wyjaśniałem, że może, jako najwyższy byt stojący ponad wszystkim.
Skomplikowane procesy mają swoje korzenie w prostych. Złożone organizmy mają pochodzenie w banalnych jednokomórkowcach. Jak wspominałem, Bóg wcale nie musi być skomplikowany abyt worzyć skomplikowane rzeczy. Może być wręcz ekstremalnie prosty, składający się wręcz z jedności. Bóg nie składa się ze skomplikowanej materii, stąd nie jest złożony jak świat, który został przez niego stworzony. Dlatego złożoność jego dzieła nie znaczy, że jego twórca też musiał być skomplikowanie złożony.
hahaxD Ale przecież to nie "banalne jednokomórkowce" stworzyły złozone organizmy, tylko niezmiernie skomplikowane środowisko, które na nie oddziaływało. Ot i cała Twoja "logika"...;)
A to skomplikowane środowisko kształtujące życie można porównać do huraganu budującego boeinga. Takie to prawdopodobne, biorąc pod uwagę skomplikowanie tego.
"A to skomplikowane środowisko kształtujące życie można porównać do huraganu budującego boeinga"
Jeśli się jest debilem, który twierdzi, że ateizm to wiara, to wszystko mozna...;) Tylko i tak dalej nie wiem jak to się ma do sensu powyższej dyskusji?
"Takie to prawdopodobne, biorąc pod uwagę skomplikowanie tego"
Zupełny bełkot, to jest w ogóle po polsku?
Nawet nie próbujesz obronić tezy, że ateizm nie jest wiarą, a argumenty zbywasz. To dla Ciebie logiczne?
"Nawet nie próbujesz obronić tezy, że ateizm nie jest wiarą"
A to jest taka teza? Chyba tylko w Twojej chorej wyobraźnixD Ateizm to nazwa własna dla pewnego rodzaju niewiary, niewiary w bogów. Co tu bronic, definicji?
Tak, gdyż pogląd, jakim jest ateizm, wymaga jakiś podstaw. I tak jak w przypadku teizmu prowadzi to w końcu do wiary w pogląd.
Co za bzdury! Wbij sobie raz na zawsze do tej tępej pały, że ateizm sam z siebie nie jest zadnym swiatopoglądem. Jak sama nazwa wskazuje- to odrzucenie teizmu, brak teizmu. Nazwa własna na niewiarę w bogów, brak wiary w bogów. Czy Ty jesteś jakis niedorozwinięty? Jak chcesz prowadzic dyskusje gdy nawet nie rozumiesz słów, których uzywasz...
Kolega chce nas przekonać, że niewiara jest wiarą. Trochę to pozbawione sensu, gdyż za wiarę uznajemy przede wszystkim działanie w rytm przeczucia, wbrew argumentacji z drugiej strony. Według mnie jedynie odrzucenie rzeczy niemalże całkowicie udowodnionych można uznać za wiarę. Na przykład wiara w to, że nie istniały dinozaury. W przypadku religii ta kwestia (wiary) działa tylko w jedną stronę.
Jest, co więcej, zjawisko za to pośrednio odpowiedzialne można zaobserwować, patrz efekt Casimira.
Jeśli wiara jest nałogiem, to oddychanie też jest nałogiem.
Dla mnie teizm jest jak oddychanie.
Ale każdy z nas - jako istota wolna - może wierzyć nawet w LPS albo uważać, że poza materią nie istnieje żadna transcendencja, i ma prawo do własnego życia, byleby tylko nie wchodził z butami do cudzego. :)
Ateista nie jest człowiekiem wierzącym, że bogów nie ma. Ateista to człowiek niewierzący w bogów takich jak Zeus, ani w Odyn, ani w Mitras, Dionizos czy Jezus. Pomiędzy niewiarą w coś, a wiarą, że coś nie istnieje jest subtelna różnica. Pełne cudów życiorysy wszystkich bogów zostały wymyślone przez ludzi - nawet jeśli mają jakieś ludzkie pierwowzory zwykłych śmiertelników.
"Ateista nie jest człowiekiem wierzącym, że bogów nie ma." - czyli co, wie? Nie, nie wie, polega tu na wierze, osadzonej w pewnuch doktrynach i argumentach, mających utwierdzać jego wiarę.
"Pomiędzy niewiarą w coś, a wiarą, że coś nie istnieje jest subtelna różnica." - w podstawach, skąd się bierze dana wiara świadczy, że różnicy nie ma. Jest to samo - wiara w dany pogląd, co wymaga wiary w prawdziwość pewnych argumentów mających utwierdzać daną wiarę.
"Pełne cudów życiorysy wszystkich bogów zostały wymyślone przez ludzi - nawet jeśli mają jakieś ludzkie pierwowzory zwykłych śmiertelników. " i właśnie tu pokazujesz swoją wiarę w dany pogląd.
Aby być satanistą trzeba wyznawać filozofię z nim związaną (zwykle opozycyjną do chrześcijańskiej). Argument mocno chybiony, postaraj się bardziej.
No więc żeby być wierzącym trzeba wyznawać filozofię wyznawaną przez daną wiarę tak?
No ale chwila moment. Mówisz, że Ateiści są wierzący bo wierzą że Boga nie ma. Idąc Twym tokiem myślenia to jesteś satanistą bo wierzysz, że szatan istnieje.
To że dla wierzących sprawiam takie wrażenie, nie znaczy że jestem fanatykiem czegokolwiek
tak poza tym, niektórzy wierzący są tak obłąkani że uważają ateizm za wiarę w dany pogląd.
Wiara w dogmaty oznacza tak jak w twoim przypadku mizerny potencjał intelektualny, niemożność samodzielnego zinterpretowania celu tych dogmatów, podejścia do nich z dystansem i potraktowania ich jako dość dobrą metafore
Tyle, że "pewnych argumentów" brakuje w tym przypadku. Stąd nie można formułować tezy o tym, że ateizm to wiara. To raczej pogląd, przekonanie (z racji braku kontrargumentów nie można tego podczepić pod wiarę.).Na podobnej zasadzie odrzucenia możliwości egzystowania np. elfów nie można uznać za wiarę. Jeśli uznamy jednak, że taka sytuacja kwalifikuje człowieka do nazwania go wierzącym to każdy człowiek na świecie jest właśnie nim. (w sumie to tylko zabawa w słówka, bo sensu dużego nie ma). Wierząc, że istnieją arbuzy jestem wierzącym? Nie wierząc, że istnieje UFO jestem wierzącym? Nie wierząc w to, że mogę być wierzącym jestem wierzącym? Hehe.
"Ateista to postawa walcząca jak sama nazwa wskazuje - zaprzecza istnieniu Boga. Dlatego ateista krzyczy wrzeszczy i ma w pogardzie wierzących i na silę z nimi walczy."
Ateista nie krzyczy i nie wrzeszczy, gdyż katolicy czy ogólnie - wierzący - sami się kompromitują prędzej czy później, próbując bronić podstaw swej wiary. Ja nie wierzę, że Bóg nie istnieje ja to wiem - parafrazując Junga.
"Ateista twierdzi, że to człowiek jest bogiem i stąd komunizm, faszyzm, nazizm i inne izmy."
Och, widzę że musiałeś spać na lekcjach historii ;-) Więc nazizm i faszyzm był od początku do końca popierane przez kler i kościół a milczące przyzwolenie Piusa XII dla zbrodni hitlerowskich było bardzo wymowne. Traktaty Laterańskie, konkordaty i obóz w jasenovacu oraz "Got mit uns" na pasach żołnierzy wehrmachtu są tego dobitnym przykładem. Komunizm miał w założeniu nie tyle ateizm co walkę z cerkwią jako obszarnikiem - oczywiście do 42 roku kiedy w Armii Czerwonej znowu pojawili się kapelani. Jednak i tak największym zbrodniczym "izmem" jest i tak Chrześcijaństwo/chrześcijanizm.
Żadne wrzaski ateistów i różnej maści innych miłośników Hitlera Stalina itd nie zmienią faktu, że chrześcijanie byli i są najbardziej prześladowaną i poniżaną grupą w nowożytnej historii. To rzeczywiście smutne.
Zabawne, bo to chrześcijanie słyną z prześladowania ludzi innej religii, innego wyznania, ateistów
Po prostu kaci (chrześcijanie) chcą uchodzić za ofiary. Najciekawsze, że w opozycji do chrześcijan stawiają Hitlera, który był wielkim sojusznikiem kościoła tak jak Mussolini a Stalin uczęszczał do seminarium :-D
Mussolini przecież chciał uczynić katolicyzm oficjalną (obowiązkową i jedyną dozwoloną) religią swojego państwa. Przede wszystkim kościół był wielkim sojusznikiem Hitlera. Dziadek mój mi kiedyś opowiadał, jak to tutaj na Podbeskidziu (wtedy tereny włączone do III Rzeszy i zniemczone) na każdym kazaniu była reprymenda "musimy modlić się za Fuhrera."
"Po prostu kaci (chrześcijanie) chcą uchodzić za ofiary. Najciekawsze, że w opozycji do chrześcijan stawiają Hitlera, który był wielkim sojusznikiem kościoła"
Hitler przyjacielem chrześcijan? W Polsce bardzo dobrze traktował Kościół, nie ma co, a jak dobrze się o nim wypowiadał :P Hitler ani nie był gorliwym wierzącym, ani tym bardziej nie wspierał religii chrześcijańskiej i księży - wszak SS-mani dążyli do zastąpienia tego kultem narodowym. Czy np był praktykującym katolikiem? Skądże znowu, pogardzał kulturą chrześcijańską i co ciekawe, bardziej cenił islam, jako religię siły. W dodatku po wygraniu wojny planował rozprawić się z chrześcijaństwem i jak mawiał: "Organizacje kościoła pokonamy powoli przy pomocy uświadamiania i uczynimy to bezboleśnie". Radzę poczytać ;)
"a Stalin uczęszczał do seminarium" - no i co z tego? Jakoś jego późniejsza postawa wcale nie pokazuje, by wspierał religię i był gorliwym chrześcijaninem.
Hitler i Stalin chrześcijanami - popularne argumenty, ale jak większość, nie opierające się na faktach.
"Przede wszystkim kościół był wielkim sojusznikiem Hitlera. " - znowu głupoty. Kościół wspierał Hitlera? Jakoś nie ma żadnego świadectwa, by papież w imieniu całego Kościoła oficjalnie wspierał Hitlera. Co robili poszczególni księża to nie ma większego znaczenia - wszak taki Józef Tiso rządzący Słowacją był jego sojusznikiem, podczas gdy księża w Polsce szli na pierwszy odstrzał.
"Dziadek mój mi kiedyś opowiadał, jak to tutaj na Podbeskidziu (wtedy tereny włączone do III Rzeszy i zniemczone) na każdym kazaniu była reprymenda "musimy modlić się za Fuhrera." - patrz wyżej.
"Jakoś nie ma żadnego świadectwa, by papież w imieniu całego Kościoła oficjalnie wspierał Hitlera."
Twierdzisz że ówczesny papież nie wspierał Hitlera?
"wszak taki Józef Tiso rządzący Słowacją był jego sojusznikiem"
Kolejny duchowny odpowiedzialny za liczne zbrodnie. Po wojnie katolicy zaciekle go bronili robiąc z niego męczennika
'Twierdzisz że ówczesny papież nie wspierał Hitlera?" - a czy wspierał go w swoim pochodzie zniszczenia i mordowaniu? I jeszcze raz - czy dalej twierdzisz, że Hitler był chrześcijaninem?
"Kolejny duchowny odpowiedzialny za liczne zbrodnie. Po wojnie katolicy zaciekle go bronili robiąc z niego męczennika" - "bo bronił kraju przed komunizmem" znam to, no i co z tego? Jacy katolicy, może w Polsce jeszcze? Mówisz o marginalnym środowisku, które taktujesz jako regułę?
To wskaż mi jeszcze, jak to Hitler współpracował z Kościołem w Polsce, jak to go chciał wspierać po wojnie i jak to był praktykującym katolikiem.
"a czy wspierał go w swoim pochodzie zniszczenia i mordowaniu?"
Nie święcił czołgów i armat? Nie bronił się i wypierał po wojnie że wcale nie był zwolennikiem Holocaustu?
No a o Jasenovacu i ODESSIE to się nie pamięta? Hitler pisał, też o tysiącletniej rzeszy. Kult narodowy jak to mówisz to takie zabawy wąskiej grupy wysoko postawionych SS-manów i NSDAPowców, nic poza tym. Tak jak Mussolini tak i Hitler szedł pod rękę z kościołem. Pius nigdy ani w trakcie ani po wojnie jednoznacznie nie potępił działań Hitlera czy Mussoiliniego.