Nieniejszym pozwalam sobie na skomentowanie recenzji filmu "Patriota", gdyż zawiera ona kilka błędów wymagających korekty. Jak mniemam, błedy te powstały na linii "dystrybutor - recenzent" a ponieważ recenzent nie ma obowiązku wiedzieć wszystkiego, pojawiam się ja z kilkoma słowami korekty - oraz komentarza własnego tam, gdzie wydaje mi się on niezbędny.
A więc - jak mawiała "Pani od polskiego" - w recenzji napisano:
"Jednym z kolonistów jest Benjamin Martin (Mel Gibson), weteran wojny francusko - indiańskiej (...) "
Niniejszym informuję, iż wojny takiej nie było (może będzie). Wspomniana w filmie wojna (jest o niej mowa) to wojna brytyjsko francuska a przywoływani Indianie brali w niej udział po obydwu stronach. Vide: "Ostatni Mohikanin".
"Charaktery poszczególnych bohaterów są proste i oczywiste aż do bólu. Martin mimo, iż ma na swoim sumieniu życie wielu zabitych w brutalny sposób ludzi podczas wojny francusko - indiańskiej jest bezdyskusyjnie bohaterem pozytywnym."
To zdanie znajdzie się w moim eseju o bohaterach negatywnych. Ja zaś pytam - czemu miałby być negatywny? Skoro była wojna, zabijał, bo był w tym dobry. Taki fach i tyle. Jakoś nie znalazłem podobnych komentarzy w kwestii plastikowego Zajcewa z "Wroga u Bram", u którego filozoficzne przebłyski wywoływały ból zębów. Zgodnie z faktami Zajcew to rubaszny prostak. Bohater, swój chłop, ale prostak, który z zabijania uczynił czyn bohaterski. Bohater zaś "Patrioty" jest o wiele bardziej wiarygodny - potrafi czytać, pisać, jest stosunkowo zamożny i ma tytuł szlachecki. Stąd stać go na przemyślenia filozoficzne (wszak właśnie wtedy Jefferson wybierał się do Francji oglądać Rewolucję i takie tam...). Dlatego też nasz bohater nie rzuca się na Francuza, z którym teraz walczy ramię w ramię, choć parę lat temu mordował kogo popadło, kto mówił językiem Yves Montagna. Czyli - łebski facet - rozumie świat, jaki go otacza. Ale czemu od razu "pozytywny". Czyżby autor recenzji miał tendencje do prostego szufladkowania a bez etykiet czuł się nieswojo? Idźmy dalej...
"Jego zupełnym przeciwieństwem jest filmowy czarny charakter płk. William Tavington (Jason Isaacs). Aby nam to uzmysłowić scenarzyści zgromadzili w tej postaci całe zło tego świata."
Niczego nie zgromadzili, gdyż facet ten jest banalnie pusty - nie wyraża absolutnie żadnej przeciwwagi dla naszego herosa. Już wkrótce poczytacie sobie, czemu w tym filmie cały układ nie zadziałał. Jest na to prosty przepis, ale ktoś to spieprzył. Jak poczytacie mój (reklama!!!) esej, który naczelny mam nadzieję zamieści - zrozumiecie całą złożoność konstrukcji filmowej i odtąd wszystko stanie się dla was proste!!!
"Drugą wadą scenariusza, która rzuca się w oczy jeszcze bardziej niż papierowość postaci jest nieznośny amerykański patriotyzm i polityczna poprawność, które atakują nasze zmysły przez długich 159 minut."
Swoją drogą, serdecznie zazdroszczę Amerykanom właśnie tej dumy ze swojej - czasem pokręconej - historii. A my? nasza historia jest koturnowa i posągowa. Jak ktoś spróbuje zrobić film o "trudnym temacie" (Szwadron - najelszpy film Machulskiego) - to zaraz albo robi klapę albo ma złą prasę i tak dalej. A spraw mamy wiele - choćby Olszynka Grochowska. Ale weź tu i zrób Chłopickiego jako człowieka!!! kto się odważy? No i czy jest kim zagrać??? Ale to inna bajka.
Jednak po roku wspomniany murzyn nie decyduje się na odejście z wojska tylko walczy dalej za swoją "nową, wolną ojczyznę".
Z tym Murzynem to rzeczywiście niezła wpadka. Wszak to "Nowy, wspaniały świat" dopiero pokazał, jak się robi niewolnictwo. Anglicy zaś, ci okupanci - nigdy nie tolerowali niewolnictwa!!!!
"Trzeba nam pamiętać, że amerykańska rewolucja była jedną z najkrwawszych wojen ówczesnego świata. "
Nieśmiało pragnę zauważyć, iż według zapisków z tego okresu (i okresu późniejszego do Napoleona) na dziesięć oddanych strzałów, dobry strzelec trafiał z odległości 150 metrów...w stodołę.... Więc jak można mówić o krwawej wojnie? Wszelkie opowieści o krwistości bardziej dotyczą kwestii bandyckiej i łupieżczej - na wojnie cały czas obowiązywały pewzne nienaruszalne zasady - dopiero II wojna wszystko zmieniała... A wtedy? bardziej walczono z przyczyn ekonomicznych. Świadomość narodowa narodziła się w Euroipie dopiero za Bismarcka. W Ameryce czasów Kościuszki szło o coś całkiem innego.
"Chcąc zrobić dobry film antywojenny trudno zatem o lepszą z wojen by pokazać na ekranie okrucieństwo i bezsens toczonych walk."
A skąd wiadomo, że antywojenny? Skąd wiadomo, że wojenny wogóle? Może warto zastanowić się, czego dowiadujemy się o czasach, jakie film opisuje, o obyczajach, zależnościach historycznych, realiach. Moim zdaniem niewiele, choć jest tam jedna sprawa, która film wyróżnia - patrz niżej. A wymowa antywojenna filmu jest żadna. W każdym razie dla mnie. Może nawet jest pro-wojenna - "walczcie o swoje - cokolwiek to jest".
Jest jednak jedna, jedyna rzecz, która czyni film ten wybitnym pod względem poznawczym - historycznym. Mam tu na myśli kwestię artyleryjską. Po raz pierwszy pokazano w filmie batalistycznym jak strzelano z ówczesnych dział. Pokazano, że kule niosły spustoszenie nie wybuchając, jak to pokazuje prawie każdy film od czasu zakonczenia Ii wojny , lecz wykorzystyując prawo fizyki - miadżą swoją masą nogi, ręce i głowy. Dobrze, że Emmerich nie pokazał działania kul łańcuchowych i zbliżeń na efekty kartaczy. Ale pokazał i tak wiele i chwała mu za to!!!!
Duzo racji
Swietny komentarz, masz duzo rajci. Jedyne z czym sie nie zgadzam to fakt, ze ten film jednak zawiera pewne elementy antywojenne.
Po pierwsze, widok walki, krwi, smierci ludzi itd wywoluja u kazdego pewien odruch buntu i sprzeciwu przeciwko krzywdzie ludzkiej.
Po drugie, glowny bohater, z ktorym wiekszosc widzow sie utozsamia, jest przeciwny wojnie. Jego przylaczenie sie do niej jest wymuszone przez okolicznosci.
Pozdrawiam