W latach 80 słuchałem w radiu serialu Marcina Wolskiego, który był pierwowzorem tegoż filmu. Bardzo mi się podobał. Sama treść to bardzo fajny scenariusz: naukowiec, zajmujący się przeszczepami mózgów, zostaje zdradzony przez wspólnika i uwięziony / przeszczepiony do ciała świni. Jest scigany przez skorumpowaną policję i oczywiście jest mu bardzo trudno udowodnić, że jest człowiekiem. Do tego intryga miłosna oraz wątek komediowy, tj. wszczepienie przy okazji osobowości innego faceta do ciała zmysłowej kobiety.
Tylko, że w przypadku radia, to słuchacz kreuje cały świat we własnej wyobraźni. A na filmie trzeba to pokazać.
Mogło być fajnie. Ale nie jest. Film zdaje się jest debiutem i udowadnia, że nie każdy nowicjusz jest na tyle genialny, żeby się rzucać od razu na poważny temat. Nawet, jeśli bardzo chciał sfilmować historię, która mu się wydawała świetna. Niestety, z filmu wyziera brak doświadczenia reżysera.
Drugim czynnikiem, który spowodował, że ten film jest tak marny były na pewno fundusze oraz czasoprzestrzeń, w której powstał, czyli PRL. Udawanie ameryki przy pomocy billboardów ze sklejki, do tego pies przebrany za świnię przy pomocy plastikowego kombinezonu - to nie mogło się udać.
A może po prostu nie każde słuchowisko nadaje się na film? Wolski ma w dorobku kilka bardzo dobrych, humorystyczno-sensacyjnych powieści (często istniejących też jako seriale / słuchowiska radiowe), a mimo, iż ustrój się zmienił ponad 20 lat temu, jakoś nikt się nie garnie do ich ekranizacji. Może trochę szkoda.
W każdym razie, jeśli komuś podobała się "Świnka" radiowa, to szczerze odradzam ten film.
Dzięki, właśnie skończyłem słuchać "Świnkę" (świetna) i miałem ochotę obejrzeć ekranizację.
Tym bardziej, że w latach 90-tych, w kinie Kosmos w Lublinie wisiały podświetlane kadry z tego
filmu na ścianach i na tyle zapadły mi w pamięć, że do teraz je pamiętam.
Skoro jednak nic z tego dobrego nie wyszło to chyba sobie daruję.