Oglądając "I Origins" momentami miałem wrażenie, że mam do czynienia z arcydziełem... ale gdy seans dobiegł końca, stwierdziłem, że to coś o wiele bardziej banalnego, niż się może wydawać. Głównym tematem filmu jest konflikt "religia vs. nauka", jednak reżyser nie pozostawił tego wyboru widzowi. Zamiast tego zaserwował (nieprawdziwe) dowody na prawdziwość reinkarnacji. Dlatego w filmie wiara/duchowość wygrywa z nauką. Z tym że w rzeczywistym świecie jest, rzekłbym, zupełnie przeciwnie... Ale to tylko moje zdanie, proszę niewierzące osoby o niebulwersowanie się. :)
Samemu filmowi daję 6/10, mimo że nie zgadzam się z jego przesłaniem. Jest ciekawy i dobrze zagrany.
Miało być "proszę wierzące osoby..." a nie niewierzące, bo wtedy to zdanie nie ma sensu. Dlaczego na Filmwebie nie ma możliwości edycji wypowiedzi?
To nie ja twierdzę, że nauka wygrywa z duchowością albo na odwrót. Poza tym kolega myli pojęcie religii z duchowością a to dwie różne sprawy. Religie wręcz zabijają naszą duchowość.
Twierdzę tylko, że dla mnie nauka wygrywa z religią, gdyż opiera się na prawdzie popartej dowodami, a nie niczym nieuzasadnionych wierzeniach. Rzeczywiście być może niepotrzebnie użyłem pojęcia duchowość jako synonimu religijności, w końcu to znacznie obszerniejsze pojęcie.
Nie nie nie, kolego. To nie działa tak, że kto pierwszy powie. Stawiasz hipotezę więc musisz ją udowodnić. Nie można odwracać tego procesu bo w ten sposób trzeba by udowadniać nieistnienie czegokolwiek. Jak masz równanie z jedną niewiadomą to nie podstawiasz kolejnych dowolnych liczb i nie przeprowadzasz dowodu na to że one tam nie pasują bo tak można w nieskończoność o ile jakimś fartem nie trafisz na prawidłową. Zakładasz niewiadomą do końca aż ze wzoru wyliczasz jaka to liczba. Czyli cały czas do momentu rozwiązania uznajesz że jest to "niewiadoma"
To jest tak jak z tym pokojem w filmie. Ja mówię że nie wiem co jest w zamkniętym pokoju a Ty mi mówisz że tam jest stół i dwa krzesła a ciężar dowodu zrzucasz na mnie.
Co do reinkarnacji. To w jej kontekście wyjaśnij mi roszę różnicę w zaludnieniu Ziemii w roku 1000 n. e. i w dniu dzisiejszym.
Nie wydaje mi się, żeby na końcu podano jakąkolwiek odpowiedź. Chłopak uznał, że ta mała jest jego byłą dziewczyną tylko na podstawie swoich wewnętrznych odczuć. Żaden naukowy test tego nie potwierdzi. Film raczej przedstawił nam wszystkim to, co ogólnie jest znane - duchowość jest głęboko w sercu (umyśle) człowieka i jej nie da się udowodnić ani obalić na tym etapie nauki. Może być tylko wymysłem.
On być może uwierzył, bo bardzo chciał uwierzyć. Reakcja małej na windę niczego w świecie faktów nie dowodzi, ale dla chłopaka to był kluczowy dowód. Jeżeli ktoś się spodziewał, że film poda mu rozwiązanie na istnienie/nieistnienie Boga to się zagalopował:)
Reakcja dziewczynki na windę, to że miała takie same oczy jak Sofi i urodziła się zaraz po jej śmierci, ciąg numerów który wcześniej doprowadza głównego bohatera do Sofi... Za dużo tu przypadków. Moim zdaniem nie da się inaczej wytłumaczyć wydarzeń przedstawionych w filmie, jak ingerencją jakiejś nadprzyrodzonej siły. Natomiast to, co piszesz, rzeczywiście mogło być zamysłem reżysera.
Te oczy popsuły cały film. Skanując siatkówkę porównywali jej ukształtowanie a nie kolor, plamy czy jakikolwiek wizualny efekt. Ich syn miał oczy takie jak zmarły murzyn, ale wizualnie były przecież zupełnie inne. Tu nagle w Indiach rodzi się dziewczynka z niebieskimi oczami żeby spotęgować efekt reinkarnacji. Przeciągnęli strunę:) O jakim ciągu numerów mówisz? Może przegapiłam...
Blisko początku filmu, główny bohater widzi ciąg jedenastek - godzina numer 11, autobus numer 11 i tak dalej (nie pamiętam dokładnie). Podążając za tymi numerami, natrafia na wielki billboard z oczami Sofi, dzięki czemu udaje mu się ją odnaleźć przez internet.
Mam identyczne odczucia ktore napisales, koncowka zniszczyla film. Film mial zadawac pytania a nie odpowiadac na nie.
Ale dlaczego Wy w ogóle uważacie, że film na cokolwiek odpowiedział? Ja to odebrałam zupełnie inaczej: test się nie udał, bohater niczego nie dowiódł i zrezygnowany chce wsiąść z małą do windy (znaczy: wygrywa opcja braku reinkarnacji), ale reakcja dziewczynki tak silnie wskazuje na jakieś powiązanie między nią a Sofi, że bohater znowu bierze pod uwagę taką możliwość. Co nie zmienia faktu, że wcześniejszy test wskazywał na coś odwrotnego. Znaczy się: może reinkarnacja istnieje, może nie, odpowiedz sobie sam...
Że go wcięło, wziął dziewczynkę na ręce i zniósł ją po schodach? A co miał zrobić, na siłę wepchnąć ją do windy? To jeszcze nie znaczy, że uznał, że to zreinkarnowana Sofi.
Mnie to bardziej zastanawiało, kto zjeżdża windą z pierwszego piętra zamiast zejść po schodach, które są tuż obok ;).
Akacja faktycznie dziwna , po 1 nie zrozumialem dialogu w windzie , a pozniej specjalnie doktor ja zabral na schody jak koles w kapeluszu czekal na winde .Uwazam jednak ze zak0onczenie typowo tendencyjne i ma wskazywac na uczucia glownego bohatera ktory uwierzyl.
Nie bez powodu na końcu jest pokazane jak Ian otwiera i przechodzi przez drzwi. Kojarzycie moment, gdy Sofia opowiada Ian'owi o drzwiach 'które prowadzą na drugą stronę', których się boi ?