"Another Earth" nie powalił mnie na kolana, ale na tyle zaintrygował, że gdy znów ujrzałem duet Cahill-Marling w akcji, musiałem to zobaczyć. I było warto. Film jest tak skonstruowany że do połowy nie wiedziałem z czym mam do czynienia. Z romantycznego love-story przemienił się nagle w dramat (akcją w windzie może nawet zahaczając o horror), żeby zaraz znów wskoczyć na zupełnie inne tory i ciągnąć już wątek do końca. Dodam że do wzruszającego, choć nie zaskakującego końca. Ostatnia scena niemal wycisnęła łzy z moich oczu, które nie jeden film już widziały i nie zalewają się tak łatwo (żeby nie powiedzieć: prawie wcale). Poruszana tematyka niektórym będzie pasować, inni uznają ją za bajdurzenie i naciągane głupoty, nie mniej ogląda się to wszystko jednym tchem. Przynajmniej ja tak miałem. Nawet nie spodziewałem się że tego typu obraz może mi się tak spodobać. Polecam