Poniższych kilka zdań - to tylko moje personalne zdanie. Ten wpis ma za zadanie być kontrowersyjny - żeby pobudzić do krytycznego myślenia na temat treści duchowych reprezentowanych w kinematografii. Dlatego wcale nie oczekuję, że wszyscy czytający tę wypowiedź się ze mną zgodzą.
Otóż i owszem, - film jest dobrze zrobiony, możemy podziwiać ciekawy scenariusz, dobrą grę aktorską, doskonałe udźwiękowienie. Do plusów należy niewątpliwie zaliczyć poruszoną kwestię motywacji naukowców do pracy badawczej - gdyż to właśnie inspiracje powstające na pograniczu realności i świata duchowego - na granicy widzialnego i niewidzialnego, obserwowanego i tego tylko wyobrażanego - są często źródłem zapału naukowego. Dawno nie widziałem filmu, który tak wnikliwie obrazowałby tę właśnie kwestię.
Z drugiej, jednak, strony, film ma bardzo wyraźny wymiar kulturowo-religijny. Przez cały czas - od początku do końca - fabuła propaguje podstawowe zasady ruchu New Age. Można w tej sałacie znaleźć wszystko - od oczywistego wątku dotyczącego reinkarnacji, poprzez wątki kabalistyczne (proszę zwrócić uwagę na czerwoną wstążkę na ręce Sofi, żeby nie wspominać o niektórych jej wypowiedziach) aż po wątki z zakresu scjentologii (to, w co się wierzy, musi być sprawdzone i zbadane przez samego wierzącego?). Film jest, zresztą, przepełniony symboliką z tego alternatywnego nurtu - z najbardziej bezpośrednich momentów można wymienić celowe skupienie uwagi widza na jednym z takich symboli (koniec 23. minuty filmu - to kilka sekund podziwiania noszonego przez Sofi amuletu w kształcie Oka Horusa).
Dlatego pytanie zasadnicze, które film porusza - według mnie - to nie jest raczej kwestia "czy warto wierzyć", tylko "czy warto wierzyć w byle co", gdyż takie mam wrażenie, że gdyby w filmie dołożono trochę teorii na temat ufoludków, różdżkarstwa i kosmicznej świadomości - wcale by to nie urągało "wartości" samego filmu.
Na sam koniec dodam, że jeśli chodzi o końcową scenę po tytrach - interpretacja tego, kto reinkarnował w człowieka ze znanych postaci, a komu się "nie udało" w poprzednim wcieleniu - jest wręcz śmieszna. Bo niby dlaczego Hitlera nie ma w bazie, kiedy Lenin jest? Czyżby tylko dlatego, że Lenin osobiście był odpowiedzialny za zabicie mniejszej ilości ludzi od Hitlera? A może jednak dlatego, że autorzy filmu jeszcze dodatkowo chcą wymusić na widzach ukierunkowanie na lewicowe poglądy polityczne? ;)
Podsumowując - doceniam realizację, ale treść, rozumiana jako morał z tego wszystkiego płynący - jest jednak bardzo słabiutka i nie wnosi niczego nowego. Właśnie dlatego ostatecznie daję "tylko" 7/10.
świetna wypowiedź, miałem te same odczucia i brakowało mi takiego głosu. niestety, kinematografia i kulutra przeżarta jest przez takie fale newage'owych, masoneryjnych neofitów i lewicowych intelektualistów (oksymoron). przybijam Tobie piątkę.
A mógłbyś podeprzeć wypowiedź przykładami "bełkotliwych filmów" o podobnej tematyce?
Moim zdaniem nie da się zrobić filmu poruszającego reinkarnację/duchowość bez nawiązywania do pewnych symboli. Mnie one nie rażą, "nie gwałcą", nie miałem odczucia, że są nachalne. A z tą lewicowością to pojechałeś:) Cóż, uznaję się za prawicowca ze skrętem w prawo, ale ja nachalnej propagandy nie zauważyłem. Być może za bardzo skupiłem się na ulotnej treści, która to w zamyśle Autora miała za pewne dać do myślenia. Nie wszystko warto rozkładać na części pierwsze, bo nie sposób dostrzec całości, ale to zapewne szanowni przedmówcy wiedzą:)
Muszę zgodzić się z Twoją wypowiedzią. Film zrobiony dobrze, gra aktorska również na poziomie, ale fabuła totalnie mnie rozczarowała. Zapowiadał się ciekawie, dwoje naukowców próbujących udowodnić swoją tezę, co mogło mieć ciekawy finał. Niestety wątek uczuciowy pochłonął połowę filmu, co tylko zapowiadało mało ambitną końcówkę. Propaganda ruchu New Age aż bije po oczach, do tego marna reklama marki kosmetycznej i perfum oraz sprzętu do fotografowania jakoś dziwnie mocno rzucała się w oczy, co bardzo zauważalne jest w naszych produkcjach, ale nie zagranicznych. Tak jak mówisz, scena po zakończeniu napisów banalna, brak reinkarnacji Hitlera czy Husaina jest żałosny i rzeczywiście powoduje tylko śmiech oraz pogrąża całą produkcją.
Wiem że to stary wpis , ale właśnie jestem po seansie i co do pewnych kwestii się zgadzam , co do innych mniej . Najmniej co do propagandy ruchu New Age . Reinkarnacja jest pojęciem , które funkcjonuje na wschodniej półkuli i pewnie nie tylko , już kilka tysięcy lat , nikt wtedy nie słyszał co to jest New Age . Przypinanie łatki taniej propagandy mi nie pasuje . Jeśli ktoś choć trochę interesuje się tematem film doceni . Dla mnie świetne kino , niespieszne , do pomyślenia , wiem że ten film może mieć tylu samo zwolenników co przeciwników , ale to mają do siebie filmy poruszające ważne tematy .
co do końcowej sceny, to że w bazie nie było danych co do kolejnych wcieleń hitlera może być łatwo wytłumaczone: oczy tych osób mogły jeszcze nie być zeskanowane. Przecież było powiedziane, że nie wszyscy są wprowadzeni do systemu.
?
Nie jest też powiedziane, że nastepne wcielenia wyżej wymienionego Hitlera również będzie znaczące. Może to zwykły szary człowiek żyjący na niewielkiej wyspie albo w małej wiosce :)
Swoją drogą, faktycznie jest prowadzona jakaś baza oczu ? Czy naprawdę jest tam opcja porównywania ich budowy z innymi zdjeciami? (W filmie było powiedziane, że można zeskanować oko do bazy tylko jeśli jest w dobrej rozdzielczości. Nie można niestety tego powiedzieć o zdjęciach osób po napisach.. wg mnie niektóre przykłady były mocno naciągane.)
Dobry komentarz. Coś wnosi do dyskusji na pewno. Może po prostu jest tak, że te nawiązania, te dyskretnie przemycane detale nadają dodatkowej złożoności filmowi - jednak - science fiction? Traktując ten film jako czystą zabawę formułą tego gatunku uważam, że efekt jest bardzo dobry - o czym również świadczą te wszystkie dyskusje tu na forum.
Jako lewicowiec odcinam się od wymienionych wyżej inwektyw (podlanych dodatkowo nieśmiertelną masonerią, jakżeby inaczej), ale co do samego filmu muszę się zgodzić, pseudonaukowy i pseudoduchowy bełkot niestety.
Odniosę się do samej końcówki wypowiedzi, czyi interpretacji sceny pokazanej po napisach. To nie scena wydała mi się śmieszna, ale właśnie wypowiedź na jej temat. Co ma do tego ilość zabitych? Co ma do tego polityka? Mało na świecie żyło ludobójców? Zbrodniarzy? Tylko Hitlera ci zabrakło?
W mojej interpretacji scena (w tym brak Hitlera i wielu innych ludzi) jest bardzo prosta.
Nie wszyscy żyjący ludzie zostali zeskanowani. Ba, ilu ludzi jeszcze się nie urodziło. W filmie wyraźnie mamy powiedziane, że posiadanie takiej samej struktury oka jest statystycznie wielką rzadkością. Więc nie każda postać historyczna będzie miała swojego odpowiednika w nowoczesnej bazie, która jest bardzo ograniczona. Nie chodzi o ''udało się''. Chodzi o ''jeszcze nie'' bądź ''może tak'', ale przed wprowadzeniem powszechnego skanu oka.
A scena nie miała pokazać reinkarnacji zbrodniarzy, a reinkarnację w ogólnej postaci. Wg mnie baza jest czymś w stylu wyłapywania ludzi z konkretnymi wybitnymi bądź groźnymi predyspozycjami. Np mając reinkarnację geniusza, można dać takiej osobie możliwości najlepszego rozwoju co mogłoby przysłużyć się w jakimś stopniu ludzkości. Mając reinkarnację ludobójcy może kontrolować rozwój, by na czas zapobiec ewentualnej tragedii itp itd.
Może twórcy powinni publicznie przeprosić za to, że pominęli w tym krótkim fragmencie miliony i miliardy innych ludzi?
Ludzie lubią doszukiwać się dziury w całym. Ukrytego przekazu, drugiego dna, teorii spiskowych i ogólnie czegoś na potwierdzenie swojego bólu dupy. Ja natomiast zamiast skupiać się na takich głupotach wolę cieszyć się całością. To tylko film. Nikt wam w te półtorej godziny mózgu nie wypierze. Film bardzo dobrze się oglądało, ciekawa tematyka, zdjęcia, muzyka, klimat. I choć jestem osobą o poglądach ateistycznych i poruszanie tematyki duchowej/religijnej zazwyczaj irytuje mnie nachalnością - tutaj jest ona bardzo zgrabnie podana. Jestem pozytywnie zaskoczona.
Są ludzie, którzy szukają drugiego dna. Są też reżyserzy, którzy niepotrzebnie do filmu wrzucają zbyt wiele symboli często ich nie rozumiejąc. Film symboliczny czy metafizyczny musi być dopracowany, a reżyser wierzy w inteligencję widza. Jeżeli sceny symboliczne są dopowiedziane to przestają być symboliczne i stają przegadane. Krojone topornie pod odbiorcę masowego.
W tym przypadku film przyjemnie się ogląda, ale to intelektualna wydmuszka. Jak słusznie zauważyłaś w innym wątku to film z dziedziny SF. Science fiction czyli fikcja naukowa. Innymi słowy jest to fikcyjna fabuła, ale zbudowana na pewnym podłożu naukowym. Podłoże naukowe stanowi szczególną wartość w tym gatunku.
Rzeczywiście istnieje gen Pax6. Rzeczywiście Kompostowiec różowy, który jest ślepy go posiada. I to jest właśnie "science". Ale Karen nie sekwencjonowała genomów. Elektroforeza to metoda wizualizacji a nie diagnostyki. Formaldehyd, którym oblał się główny bohater w warunkach normalnych jest gazem (temperatura wrzenia -19 st C). Jako, że nawet w roztworze wodnym (zapewne formalina) jest to substancja żrąca i toksyczna pracuje się z nią w dygestoriach. Wynik 44% nie mówi nic. Zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa moneta rzucona 100 razy 50 razy spadnie na rewers a 50 na awers. To się nazywa rozkład naturalny. A jeżeli czegoś nie można wykazać statystycznie to różnica nie istnieje.
Duchowość też kuleje. Pomijam to co reżyser dał wprost: metafora oczu jako okien/zwierciadeł duszy czy uchylonych drzwi jako elementu przejścia - poznania. Podążanie za szczęśliwą "11". Masz racje - kontrast. Da niego ta częstotliwość nie może być przypadkiem, a co jest po drugiej stronie? numerologiczna liczba mistrzowska. Numerologia? Są wskazania, że pierwsze wzmianki to starożytny Egipt. Zatem możemy płynnie przejść do amuletu Sofi - Oka Horusa. Bingo! Mamy zarówno nawiązanie do Egiptu jak i do konika głównego bohatera, także do zwierciadła duszy i wreszcie do symboliki tego znaku "odrodzenie". I wszystko byłoby pięknie i ładnie gdyby fakt, że starożytni Egipcjanie nie wierzyli w reinkarnacje tylko w świat zmarłych :) Zmarli zachowywali swoją pełną tożsamość po śmierci (zwracam tu uwagę na słowo pełną) i byli sądzeni przez Anubisa, a dla prawych w krainie śmierci czekał na nich Horus. Co ze złymi? Źli byli pożerani przez Ammit. Ale do tego jeszcze wrócimy :) Zatem reinkarnacja najbliższa hinduizmowi zaprowadziła naszą bohaterkę po śmierci gdzie? Oczywiście, że do Indii. Stąd też są pawie, które w wielu religiach (nawet w chrześcijaństwie) są symbolem nieśmiertelności. Swoją drogą formy albinotyczne nie są znowu takie rzadkie.
A skoro już jesteśmy w Indiach to przyjrzyjmy się reinkarnacji. Z założenia reinkarnacja to cykl śmierci i ponownych narodzin. Co decyduje o kierunku reinkarnacji? Karma. Czyli dobre uczynki powodują, że dusza odradza się w lepszym bycie, a złe, że w gorszym. Zatem czemu Sofi odrodziła się jako uboga dziewczynka, która straciła rodziców i żyje na ulicy? A jeżeli karma tak zadecydowała to jako kto odrodził się Lenin albo Che Guevara? Swoją drogą niech miłośnicy teorii spiskowych zwrócą uwagę, że tylko lewoskrętni zbrodniarze zostali znalezieni w bazie ;)
Suma sumarum - nie oceniając gustów, film jest niedopracowany i rozłazi się w szwach. Niby reżyser stawia na symbolikę, ale przeczy inteligencji swojego widza opowiadając mu za chwilę wszystko wprost i bardzo dosadnie. Tutaj nie ma miejsca na refleksje, bo wszystko jest dopowiedziane. Kropką nad i jest ostatnia scena. Nie pozwala na dowolną interpretację zakończenia filmu.
Pomijając nieścisłości i pseudoreligijny mix to film dlatego jest dobry, że oddziałuje na emocje, całkiem fajnie wplecionym zwrotem akcji i tym, że można odbierać go na kilku płaszczyznach w zależności od wrażliwości widza i jego preferencji. Nie czepiam się naukowych baboli bo nie jestem naukowcem i biorę poprawkę na to, że to fiction (jak każdy film). Po prostu fajna historia, trochę romansidło, dramat. Film wolny i spokojny ale ogląda się go bez znużenia.