Bo wiesz ciężko się odnosi do ogółu który jest zgoła subiektywny jako opinia. Napisz jakieś konkrety do czego można się odnieść. Jeśli chcesz się dowiedzieć bez konkretyzowania to znaczy że szukasz w pewnej mierze recenzji.
No ale Paula, powiedz, co tu jeszcze interpretować? ;p
Winda ciachnęła Sofie w połowie, by potem ta przyszła ponownie na świat w sobie małej, hinduskiej dziewczynki ;) No a wszystko rozbijało się o oczy,
A mówiąc już tak poważnie, film piękny! ...i choć w zwolenników reinkarnacji może jeszcze bardziej tchnąć nadzieję na ponowne życie, to gdy się o tym pomyśli tak nieco szerzej, to może być to smutne. No bo co przyszło Ianowi z tego, że odnalazł Salominę? Przecież nie będą już razem i uczucie które ich kiedyś połączyło, teraz co najwyżej będą mogli wspólnie zapłakać nad nim i nad losem, który ich spotkał (no oczywiście pod warunkiem, że ona sobie wszystko jakkolwiek przypomni, gdyż póki co jedynie wydarzenia związane z windą ją poruszyły).
To znaczy tak, jemu przyjdzie z tego tyle, że będzie mógł się pożegnać, bo jak wiemy to go chyba najbardziej bolało i nie dawało mu spokoju. No ale...
Sam nie wiem, jak bym się odnalazł w takiej sytuacji.... ?
Chyba bym jednak nie chciał odszukiwać tej Salominy ;)
Ale z tą windą, to było naprawdę okrutne. yhhhh... Choć jak już ona zaczęła gadać o tym, że chce być skremowana, to można było zacząć przypuszczać, że pewnie zginie, bo jak to w filmach - nic przypadkiem się nie dzieje ;) , no a tutaj tym bardziej wszystko miało swój cel.
p.s. przepraszam, że takie słabe to wyjaśnienie i interpretacja, ale ledwo co ogarnąłem treść tego filmu ;)
mi się bardziej wydaje, że nie szukał jej ze względu na swoje uczucia, a ze względu na to żeby sprawdzić czy reinkarnacja jest możliwe, w wielu momentach w filmie się rozbijało o to, że on wierzy tylko w fakty i jakby dostał jakiś naukowo udowodniony fakt to by uwierzył. No i w końcu dostał :)
cześć :-) Tak sobie teraz pomyślałem, jejku kiedy ja to pisałem, to na co odpowiedziałaś :-) A to czerwiec był chyba, no dobra nie chyba a na pewno, bo przecież jak byk jest data obok komentarza ;-), ale i tak dawno temu, tyle się od tego czasu już na świecie zmieniło, o naszym kraju, który zmierza w kierunku "dumnej" monarchii nie wspominając ;-) Musiałem sobie najpierw przypomnieć, co za głupoty tam nabazgrałem hmm :)) No dobra, już tak nie flirtując :P i mówiąc poważnie, masz rację Julio, zgadzam się :-) W sumie chodziło właśnie o szukanie potwierdzenia, czy jest to możliwe, czy to tylko jakieś tam wymysły dla tych, co szukają nadziei w śmierci. A mnie to bardzo intryguje, mimo że mam nadzieję daleko mi do poznania prawdy, o ile po ustaniu funkcji życiowych jakąkolwiek będzie nam dane poznać. Ale kto wie... może? Chciałabyś to wiedzieć? :-) Byłoby fajnie, co nie :P a nie tak żyć w strachu co to będzie, co to będzie, ciemno wszędzie, głucho wszędzie ;-)
miłego wieczoru i fajnie, że odpisałaś, bo z miłą chęcią powróciłem do tego zagadnienia.
Hmm, ciekawie napisałeś. Aż zmusiłeś mnie do rozmyślań na temat co jest później. Szczerze powiedziawszy, sądzę że mnie ten temat interesuje jak każdego innego człowieka. Każdy jest ciekaw co po śmierci, a tyle różnych teorii.
Jeśli o mnie chodzi, mimo że teorytycznie jestem katoliczką przy głębszym zastanowieniu dochodzę nawet do wniosku, że reinkarnacja ma więcej sensu niż niebo. Reinkarnacja przynajmniej zakłada istnienie tego świata, który znamy, tego który wiemy, że jest na pewno. Niebo jest tylko jakimś domysłem, niepotwierdzoną teorią. Nie wiemy i w tym życiu za pewne się nie dowiemy czy istnieje.
Idąc dalej, czasami nawet wydaje mi się, że po śmierci zobaczę to w co akurat wierzę, na zasadzie jeśli ktoś sobie wyobraża, że niebo wygląda jak góry i kolorowe łąki zatopione w letnich promieniach słońca to to właśnie zobaczy po śmierci.
No, ale co my tam wiemy! Na razie to się trzeba cieszyć tym co jest teraz i jak najdłużej o tym nie myśleć, choć zdawać sobie sprawę, że życie jest krótkie i jak najlepiej je wykorzystać!
P.S. Zakochałam się w Twojej profilówce.To Theo prawda? :D
P.S. ten sam Theo :-) Uwielbiam "Niezgodną", "Zbuntowaną", bo to są najlepsze tytuły, jakie znam :-) A gdybym był dziewczyną, to on na pewno byłby moim obiektem westchnień :P A nie jestem i czasem żałuję zazdroszcząc Wam trochę. I tak sobie myślę, że po części też dlatego tak bardzo mnie frapuje ta kwestia inkarnacji. Bardzo się boję śmierci, a w tej śmierci tego, że mnie nie będzie, a tego sobie nie potrafię wyobrazić, że nie myślę, nie czuję, nie doświadczam... Z drugiej strony są chwile, że ciekawość co się wtedy z nami stanie jest na tyle silna, że o śmierci myślę z pozytywnym zaciekawieniem. Ale wiesz, gdyby spojrzeć na to od innej strony, to przecież raz już nas nie było, prawda? :) oczywiście mowa o czasie przed naszymi narodzinami, o ile nas faktycznie nie było i nie byliśmy kimś innym.
I wiesz, w rozważaniach o inkarnacji - jej możliwości występowania, jako argument przeciwko niej, w jakimś sensie "martwi" mnie to, że ludzi na świecie przybywa. A skoro ludzi przybywa - kiedyś np. było 3 miliardy, teraz 7, no to gdyby przyjąć istnienie inkarnacji, a zostawić na boku reinkarnacje, że w jednym życiu jesteśmy człowiekiem, w drugim motylem, to oczywiście pojawia się problem. Nieuniknione się staje, że w najlepszym razie przybywa nowych "świadomości", a w najgorszym, nie ma inkarnacji i ciągle tworzą się nowe.
Oglądałem ostatnio na TNT serial "Dowód" (2015). Jeżeli znasz, to fajnie. Jeżeli nie, to wiadomo szybko tu się dowiesz o nim wszystkiego. Ale w skrócie, jest o poszukiwaniu dowodu na istnienie życia po śmierci. Serial jak serial, nawet ciekawie zrobiony, na tyle, na ile wobec naszej wiedzy o śmierci można napisać scenariusz, za bardzo nie uciekając w fantastykę :-)
Nie wiem, czy pod "Początkiem" czytałaś też inne tematy, ale w jednym z nich troch szczerzej dzieliłem się moim myślami o tym wszystkim. I gdybyś chciała się strasznie zanudzić, to te moje głupoty znajdziesz tutaj ;)
http://www.filmweb.pl/film/Początek-2014-688373/discussion/Scena+po+napisach,262 1021
A tutaj może nie o inkarnacji, ale troche o granicach człowieczeństwa.
http://www.filmweb.pl/film/Maszyna-2013-659911/discussion/Granice+człowieczeństw a,2644058
Co wiary, czy katolik, czy nie, to nie wierzę w Boga. Bardzo dużo interesuje się wszechświatem, a im więcej się nim interesuje, tym bardziej nie widzę w nim miejsca na istnienie Boga w takiej formie, jaką przedstawia religia. A w co wierzę? Hmm w sumie trudno odpowiedzieć. Chcę wierzyć w inkarnację tudzież reinkarnację :) Wizja, że jest możliwa, napawa optymizmem. Bo w sumie mnie chyba najbardziej przygnębia, że to całe piękno, która można czerpać z życia, czucia, przeżywania, miałoby być tylko wiesz - raz i koniec, i albo się będzie miało szczęście - urodzi się w dobrej rodzinie, życie będzie usłane atrakcjami, albo nie będzie się go miało - będzie się nieszczęśliwym człowiekiem z jakimiś chorobami, biednym, nie atrakcyjnym, urodzonym np. w jakiejś strefie wojny, już nie mówiąc o tym, że nie będzie dane długo żyć i się umrze np jako 15 latek w jakimś wypadku. Albo jeszcze gorzej, jako kilkuletnie dziecko bo np. ojciec był alkoholikiem i nas skatował na śmierć.
To jest bardzo denerwujące, że tak wiele miałoby zależeć od szczęścia i potem nie było nam dane urodzić się ponownie.
Ech, pewnie najlepiej nie myśleć o tym, na co nie mamy wpływu, co nie? ;) Ale uważam, że trzeba o tym myśleć. Oczywiście, nie codziennie, bo tak się budzić codziennie i zaczynać dzień od rozważań "co będzie, jak umrę, co będzie, jak umrę...?", to wtedy można by chyba oszaleć, a życie nie dawałoby żadnej przyjemności, żadne oglądanie filmów, słuchanie muzyki, podróże, zakochiwanie się, cieszenie się najmniejszymi pierdołami, i to wszystko co można w ciągu dnia przeżywać no :-)
p.s. świetne te filmy o "Niezgodnej"! :) Wiesz, chciałbym żyć w takim świecie, jak w tym filmie.
Zostawiając już temat życia pozagrobowego, wspomnę tylko żebyś pamiętał iż reinkarnacja ma taki sens, że zdecydowanie zakłada, że jeśli w jednym życiu byłeś dobrym człowiekiem to zostaniesz w następnym życiu wynagrodzony, a jeżeli byłeś złym człowiekiem to niestety następne życie będzie dla Ciebie ciężkie. I to mi odpowiada. Wierzę w karmę, wierzę, że warto być dobrym człowiekiem, bo dobra wraca.
A teraz a propos Niezgodnej, to mój ulubiony film muszę przyznać, a Theo to oczywiście ulubiony aktor!
W jakiej frakcji chciałbyś się znaleźć? :D
Pytasz o frakcję i mimo że będzie to nieskromne, to nie potrafię odpowiedzieć inaczej, jak to, że "niezgodny" :-) Bo właśnie dlatego tak bardzo uwielbiam ten film i się utożsamiam z postacimi Cztery i Tris. Taki niestety jestem, Julio. Przepełnia mnie altruizm. Pragnę sprawiedliwości. Odważnie szukam emocji. Pragnę czuć najwięcej, najgłębiej. Staram się mieć coś nie najgłupszego do wyrażenia na każdy temat i mimo że lubię czasem lekko złośliwie żartować :P , to przyjaźnie podchodzę do życia - no może poza tymi oszołomami, którzy zaczęli rządzić naszym krajem ;) Choć w sumie mam ich gdzieś ;)
WIesz, gdy odkryłem ten film, to wiedziałem, że to jest właśnie ten, na jaki czekałem od urodzenia :-) A co do Theo... mimo że jestem hetero bez żadnych wątpliwości i tym podobne, to muszę przyznać, że on jest zniewalająco przystojny! :) Ale nie dlatego jest w profilówce :P , tylko dlatego, że bardzo go lubię, jako aktora, no i uwielbiam postać "4".
A Ty której frakcji byłabyś liderką? :)
Ale gdybym musiał wybrać jedną, to nieustraszeni :D bo w niej byłoby najwięcej tego, co najpiękniejsze w życiu, czyli emocje, dreszcz, adrenalina... Bo tak naprawdę to emocje są tym, co najpiękniejsze i pozwalają czuć, że się żyje. Emocje są dla mnie jak powietrze, przeżywanie, doświadczanie, przepełniające uczucia. Bez nich życie byłoby tak puste - pozbawione sensu.
Ja to samo, nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, gdzie bym trafiła. Tez pewnie byłabym niezgodna, tylko teraz pomiędzy jakimi frakcjami! :D
Ciężko wybrać, bo w każdej coś przyciąga. Wiem, że pasowałabym do erudycji, bo jestem ciekawska no i nie najgłupsza. Generalnie preferuję prawdę, kłamać nawet nie potrafię, więc raczej tego nie robię. Jestem wesoła, więc życie w życzliwości też byłoby miłe i przyjemne, choć myślę, że w żadnej z powyższych nie odnalazłabym tego czegoś.
Czyli podobnie jak Ty tych emocji. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jestem spragniona mocnych wrażeń. Nie mogę się z tym nie zgodzić, bo ciągle szukam tylko okazji, żeby tu nurkować, tam polatać w tunelu aerodynamicznym, tu jest jakiś park linowy. Uwielbiam tego typu rzeczy i tylko czekać jak dadzą mi spadochron. Więc myślę, że jednak ta ekstremalna strona by u mnie przeważyła, chociaż nie jestem przekonana czy na całe życie :D (W nieustraszonych pewnie byłoby dość krótkie XD)
zobacz jaki spam o "Niezgodnej" zrobiliśmy pod filmem "Początek". Dobrze, że pewnie niewielu osobom będzie chciało sie to czytać to może nie zjedzą nas żywcem! :D
Oj tam, tylko trochę ;) Ale chyba masz rację. Ja nie jestem zbyt aktywnym użytkownikiem tutaj, ale wiem, że komuś to się pewnie nie spodoba i w sumie będzie miał rację, bo za dużo o Początku to my już nie mówimy ;)
Wiesz, Twoja odpowiedź mnie tu przyciągnęła znowu na tę stronę, bo od kilku dobrych k miesięcy rzadko tu wpadałem i nie pamiętam, czy cokolwiek napisałem :)
Znikam teraz do rzeczywistości...
:))) wiesz...no niestety mam tak samo z tym poszukiwaniem emocji. Ciągle mi mało, a im więcej doznajesz, tym potem jej więcej potrzebujesz, by coś poczuć :)
Mówisz, że jesteś bardzo wesoła, to wiedz, że mimo iż z tego co teraz poszemy to nie wynika, to na codzień, gdybyś mnie spytała, co mnie NAJBARDZIEJ cechuje, to bez chwili bym odpowiedział, że ogromne, ogromne, ogromne poczucie humoru, ironia, sarkazm, bo dosłownie prawie na każdy temat bym żartował :D choćby na niektóre bardzo nie wypadało. Ale cóż, tak mam niestety i ciężko to pohamować :) Teraz piszę w miarę poważnie, bo czasem lubię nie być odbierany, jako tylko i wyłącznie głupi żartowniś, bo sama wiesz, jak to jest z erudycją, z czasem daje poczucie własnej wartości.
Powiem Ci, że wydajesz się być bardzo ciekawym człowiekiem! I może nawet trochę podobnym do mnie :D
Jestem jak najbardziej ZA za takim sensem reinkarnacji. I także wierzę, że dobro kiedyś do nas wróci, mimo że gdy komuś pomagam, to największą nagrodą jest samo poczucie, że się pomogło, niż to, czy życie w jakiejś formie to odwzajemni.
Racja, satysfakcja i szczery uśmiech to najlepsze co można dostać. Choć wolę wierzyć w karmę niż w powiedzenie, że jak ma się miękkie serce to trzeba mieć twardy tyłek, chociaż też na pewno dużo w nim prawdy
Wiesz, może to dziwnie zabrzmi, ale ja nawet tego uśmiechu wdzięczności nie potrzebuję :) Cokolwiek robię dla innych, to całkowicie bezinteresownie, bo po prostu wiem, że mogę dać coś innym z siebie :) Powiem Ci nawet więcej, że czuję się bardzo niezręcznie gdy ktoś mi za coś dziękuje i jak najszybszej zmieniam temat :)
Ja mogę, ale nieporządne :->
Ludzkość na bazie interpretacji cudzych - prawdziwych bądź nie - relacji, konstruuje określone idee zalepiające czarną dziurę swojej niewiedzy. Idee te wraz z upływem czasu mutują, mieszają i rozmywają się, by w końcu przeniknąć do popkultury, wyżęte do cna z wszelkiej wartości, o ile taką na wstępie posiadały.
Film nudny jak flaki z olejem, bo co to w ogóle ma za znaczenie, czy istnieje reinkarnacja, czy nie istnieje ? Tak jak jesteśmy ją w stanie zrozumieć, jest tylko kolejną martwą, krzepiącą koncepcją, podobnie jak każda inna idea tego typu. To tylko miły dla ucha bełkot i nic więcej. Niebo, reinkarnacja, Karma, Bóg, brak-Boga, Wszechświat - to są wymysły całkowicie równoważne i dokładnie z tej samej bajki. Nic nie znaczące pojęcia, dobre jedynie do tego, by się w ich imię wzajemnie zarzynać.
"Niebo, reinkarnacja, Karma, Bóg, brak-Boga, Wszechświat - to są wymysły całkowicie równoważne i dokładnie z tej samej bajki. "
Powiem więcej: wymysł, że niebo, reinkarnacja, Karma, Bóg, brak-Boga, Wszechświat - to są wymysły całkowicie równoważne i dokładnie z tej samej bajki, sam również jest wymysłem z tej samej bajki.
Ludzie chcą wierzyć, że śmierć to nie koniec. Z tego usilnego pragnienia, że "nie wszystkek umrę" zrodziły się różne religie, odłamy ruchy itd. Czasem nie wiem co smutniejsze - "głupie religie" czy ateizm. Dziwię się ludziom, którzy twierdzą, że w tak precyzyjnie i doskonale urządzonym wrzechświecie wszystko jest dziełem przypadku a życie jest nic nie warte. Ludzie rozmawiają o tym od kilkunastu tysiącleci i nic mądrego jeszcze z tego nie wynikło:D
Film ku pokrzepieniu serc, warto poszukać własnej drogi, to przygoda na całe życie:)
Co ciekawe, ta sama naukowa logika, która zaprzecza istnieniu Boga, nie potrafi logicznie wytłumaczyć, dlaczego tylko na Ziemi powstało życie. To wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu. Fajnie to ujmuje Paradoks Fermiego.
Bo logika mówi przecież, że nawet jeśli na innych planetach nie ma warunków "ziemskich" to powinno tam pojawić się życie oparte na innych pierwiastkach niż węgiel. A tak się nie stało.
Albo taka zagadka (jeden z tzw. paradoksów Khalwy): "Jakie jest prawdopodobieństwo, że w wyniku przypadku, powstanie forma życia zdolna analizować samą siebie"?
Wszechświat jest dość spory, nie uważasz? A układów słonecznych, takich jak nasz, na pewno jest więcej ;)
Więc nie ograniczajmy się tylko do oceny warunków życia planet "wokół nas".
Sonda New Horizons, po dziesięciu latach podróży pokazała nam w ostatnich dniach piękne obrazy Plutona i jego księżyców aby skierować się poza Układ Słoneczny podążając za sondami Voyager 1 i 2 wystrzelonymi w 1977 roku. Sonda Voyager 2 dotrze do najbliższej gwiazdy w gwiazdozbiorze Andromedy dopiero za około 40 000 lat ziemskich i nadal jeszcze nie opuści nawet naszej galaktyki robiąc w niej zaledwie niewielki kroczek.
Zdjęcie poniżej, wykonane przez Teleskop Hubble'a pokazuje nam niewielki wycinek nieba (zmieści się na nim kilka naszych księżyców) na którym widać wszechświat sprzed 13 miliardów lat, bo tyle czasu potrzebowało światło aby dotrzeć do Ziemi. Widać na nim około 10 000 galaktyk podobnych do naszej. Niech tylko w połowie z nich istnieją lub wykształciły się układy planetarne podobne do naszego.
We Wszechświecie szacuje się, ze istnieje około 350 miliardów dużych galaktyk i 3,5 biliona karłowatych. Ktoś jeszcze ma wątpliwości czy istnieje życie poza Ziemią? bo ja nie mam żadnych..
Wytłumaczeniem filmu może być tu numerologia. Reżyser/scenarzysta jest starą duszą (numerologiczną 11, dlatego w filmie na losie pojawiły się te liczby), może dla niektórych będzie to śmieszne, bo jaki związek mają liczby do naszego życia. Wiele ludzie woli nie wierzyć w niewidzialną siłę rządzącą światem. "Stare dusze" czują wewnętrznie, że otaczający ich świat nie jest dziełem przypadku. Takie osoby interesują się tematem reinkarnacji, mają otwarty umysł na życie duchowe. Chcą dzielić się swoimi doświadczeniami z innymi. Dlatego Mike Cahill stworzył ten film.
danke, w sumie racja, ale łatwiej było zapytać i nie wpadać na ten błyskotliwy pomysł