Żałosna kwestia finałowa głównego bohatera. Czegoś tak idiotycznego już dawno nie słyszałam. Uwaga, SPOJLER: ostatnie sekundy filmu, główny bohater i wybranka jego serca siedzą razem, przytuleni, wszystko skończyło się przecież dobrze, bo przeżyli, choć wcześniej wybito mu rodzinę i generalnie cały film kręcił się wokół bólu po stracie ojca i matki, po czym będący w żałobie Nathan mówi jakże beztrosko do Karen: "Ale przyznaj, że pierwsza randka była ekscytująca" i oboje się uśmiechają. Co prawda zamordowano mu przy okazji rodziców, no ale to nieważne - było EKSCYTUJĄCO.
Nie wymagam od takich filmów realizmu, ale to już jest naprawdę grubymi nićmi szyte.
no ale wiadomo, on mógłby powiedzieć nawet, że "było fajnie" a na sali i tak rozlegną się "ohy" i "ahy" . czego więcej się spodziewać ? on mógłby nawet pójść do reklamy kibli a oglądalność w godzinach jej wyświetlania sięgała by zenitu, bo on ma przecież ten "sexi kaloryfer". jak kręciło się mniej filmów to aktorów oceniało się po talence, oczywiście tym lepiej jak był przystojny i wgl :) ale dzisiaj pobiegasz po planie z gołą klatą i jesteś celebrytą !
żałosny tekst "Oki doki" (ołkii dołkii) terapeutka/agentka CIA - Sigourney Weaver - kto tak jeszcze mówi oprócz 5 latków i zdziecinniałych facetów
haha, tez zwrocilam na to uwage. ;p
film niestety przewidywalny. w sumie "brakowalo" tylko, zeby "tatuś" ujawnil sie i stworzyl szczesliwa rodzinke z synkiem po pomszczeniu smierci matki. ;/ ale i tak byl obowiazkowy happy end.
najlepsze jest w nim to, ze chlopak, ktory wgl sie na tym nie zna wie od razu (no prawie) komu moze ufac, komu nie i co ma zrobic. to NIE sa cechy dziedziczne.. (mozna odziedziczyc talent do czegos, ale nie od razu sama umiejetnosc). dodatkowo dwojka nastolatkow biegajac po lesie, plywajac w brudnej rzece itd caly czas jest czysta. taki tam szczegol ale razi.
Cały film to jakaś pomyłka. Zaczynając od tytułu "Porwanie", ja jakoś nie widziałem, żeby ktokolwiek, kogokolwiek porywał. Poprzez idiotyczne sceny walki w pociągu, w których to zwykły nastolatek trenujący uderzenia z "ojcem" pokonuje wyszkolonych agentów. No i właśnie kończąc na ostatnich słowach głównego bohatera. Totalny brak realizmu...(zarówno w akcji, jak i w scenariuszu). Rozumiem, że w filmach akcji sceny rzadko są realistyczne, ale fabuła zazwyczaj trzyma się kupy, a główny bohater jest jakimś agentem, byłym agentem, policjantem itp. a nie nastolatkiem ze szkoły.:)
No ale właśnie o to chodzi, że przez całe życie był szkolony przez agenta jak walczyć i jak przetrwać "nawet na kacu" ;). A ostatnią scenę faktycznie bym wycięła, bo strasznie tandetna była. Ale ogólnie film nie był zły w końcu to kino akcji, więc dużo się nie spodziewałam a akcja i wybuchy w końcu były.
chłopak faktycznie był "szkolony" , ale nie jak przetrwać, tylko jak walczyć. tak jak wiele nastolatków uczy się karate. co z tego, że jego uczył agent. nic więcej. a on bezbłędnie wyciąga wnioski i analizuje otaczający go świat pod takim kątem, jak robią to wyspecjalizowani agenci. ma jakieś 17 lat, ale w ogóle nie jest przestraszony (no może trochę na początku ). nie ufa nawet CIA. wszystko ząłatwia na własną rękę.
BTW. "Porwanie" dlatego, bo cały czas taylor lautner ucieka przed porwaniem przez przeciwnika jego ojca ;p