Jeśli zwrócimy uwagę na wielokrotne nawiązania biblijne, to z ascetycznej opowieści o rodzinie wykiełkuje poważny film o walce wiary z racjonalizmem. Początkowo wyjątkowo zirytował mnie wątek skrzynki - po co ukazywać klucz do zagadki, który chwilę później skończy na dnie morza? Ale w tym właśnie leży wyjątkowość obrazu Zwiagincewa, sam testuje widza pod względem zaufania nieznanemu. Niczym Iwan, szukamy logicznego wytłumaczenia, próbujemy połączyć elementy układanki w całość. Okazuje się jednak, że prosta odpowiedź nie istnieje. Ojciec, zamiast mężczyzny z ponurą przeszłością, może stać się odzwierciedleniem Boga, współczesnym Chrystusem, synem marnotrawnym, a nawet imaginacją chłopców. Konsekwentnie kreowana opowieść szczegółowo nakreśla wnętrze każdego bohatera, ich wzajemne relacje, a pomimo spójności i prostoty może być interpretowana wielorako. Pomaga w tym delikatna, acz sugestywna muzyka oraz niebanalne zdjęcia, magicznie oddające klimat północnej Rosji. Jestem też pełen podziwu dla kreacji postaci Iwana, który bardzo realnie odzwierciedlił młodzieńczy bunt oraz potrzebę wiedzy. I choć niektóre sceny wydawały mi się nieco przeciągnięte, to nic nie może zetrzeć wrażenia obcowania z filmem wybitnym i jedynym w swoim rodzaju.