PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=464544}

Pozwól mi wejść

Låt den rätte komma in
2008
6,7 42 tys. ocen
6,7 10 1 41534
7,3 29 krytyków
Pozwól mi wejść
powrót do forum filmu Pozwól mi wejść

Polecam ogromnie! Film jest niezwykle realistyczny - fantastycznie wyważony. Wszystko w nim wydaje się takie rzeczywiste. Ta młodziutka wampirzyczka nie jest jakaś uładzona, czyściutka itd. Ta krew faktycznie brudzi. Ciemność jest męcząca, a głód nie do wytrzymania w taki normalny zwierzęcy sposób. Jednocześnie wszystkie te elementy z legend - niemożność wytrzymania słońca, potrzeba zaproszenia, by wejść. Wszystko jest tak ładnie zgrane, że wydaje się czymś zupełnie normalnym - w takim sensie, że jak najbardziej możliwym w świecie "za oknem". I ta senna, melancholijna atmosfera. I ten ojciec dziewczynki, i ci ludzie pijący, siedzący przy stole. Maksimum realizmu. Świetna odtrutka na fatalnie nudny i sztuczny "Zmierzch" ;P

ocenił(a) film na 8
Eleonora

Ten film jest niesamowity! faktycznie od samego początku towarzyszy mu taki śnięty nastrój ... i ma ten styl równo prowadzonej kamery,:) ...
Poza tym to jeden z nielicznych obrazów, w którym efekty specjalne są tylko akcentem, ... tak tylko delikatnie zaznaczonym,
Jestem pod wrazniem, z jaką wrażliwością zagrali ci młodzi aktorzy, to jeszcze bardziej dodaje powagi całości i podkreśla jakby jej autentyczność, wszystko do tego stopnia że dajemy się nabrać ... odgłosy wydobywające się z Eli gdy zlizuje krew z podłogi, coś jak burczenie u kotów to ze środka, taki prawdziwy głód ... wrażliwość na zimno, podkrążone oczy, kobieta stająca w płomieniach, spadające ciało ojca, wdrapywanie się na drzewo, czy choćby zwykły kolor krwi, strupki rany cięte, szarpane, czy wgryzane ;P ... to wszystko jest takie prawdziwe, a jednocześnie nie może być prawdziwe, ...


Pozwól mi wejść .. czaruje, także z zamkniętymi oczami w to wchodzę :)

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Excellent!

Z tym że to nie jest film o wampiryzmie, przynajmniej nie głównie.
To jest film o tym, o czym pisałaś, Eleo, przy Pachnidle – kiedyś, w takim krótszym temacie z wyjaśnieniami ;)

ocenił(a) film na 10
Martinn

hmm... no nie wiem, ale ujawnia się w tym momencie pewna miła dla mnie rzecz - czyli to, że czytałeś moje posty pod "Pachnidłem" :))))
;P
W każdym razie jeśli chodzi o "Pozwól mi wejść" to w moim odbiorze jak najbardziej jest to film o wampiryźmie. I wampiryzm jest tu takim ciekawym wynaturzeniem. Niby zawsze, czy prawie zawsze, pokazywany jest jako wynaturzenie, ale tutaj jest tak bardzo na poważnie - po prostu taka jakby dolegliwość/choroba. Nie ma plusów, są same minusy, ale skoro człowiek się rozchorował to robi, co musi żeby przeżyć. Taka brutalna rzeczywistość. I to jest świetne, jak i dość nowe (tak mi się zdaje) w ukazywaniu tego zjawiska. Bo zwykle, gdy pokazuje się bycie wampirem jako problem, to taki wampir stacza jakieś wenętrzne boje, toczy rozważania nad tym czym/kim jest (zwykle dochodzi do wniosku, że jest potworem, a jeśli nie dochodzi do takiego wniosku to jest ukazywany jako ostatnia kanalia wyzuta z oporów moralnych), czy powinien, czy ma prawo zabijać itd. itd. A tutaj ta dziewczynka po prostu robi to co musi żeby mniej więcej normalnie żyć. I wcale nie traci przez to sympatii widza. Bez żadnej pompy, egzaltacji itd. Bez upiększania.
"Pachnidło" natomiast odbieram zupełnie inaczej, bo tam z początku wydaje się, że chodzi o zapachy, a potem okazuje się, że o coś zupełnie innego, a zapachy są jedynie symbolem - narzędziem służącym do ukazania rzeczy naprawdę istotnych, o których ma opowiadać ten film. W "Pachnidle" widzę więc mnóstwo symboli, a przez to też, że tak powiem, nienazywanie rzeczy po imieniu - z wyjątkiem końcówki filmu, gdy wszystko jest dosłownie wytłumaczone - cały czas mamy gonitwę za odpowiedzią, co jest sensem człowieczeństwa i czego głównemu bohaterowi tak bardzo brakuje. Czyli jest tam jakby dwoistość - są rzeczy których jest w filmie pełno - rzeczy o których może się wydawać, że jest ten film, czyli zapachy i samo pachnidło - rzeczy, które w normalnym życiu są ważne, ale nie aż tak bardzo i są też rzeczy/zagadnienia bardzo ważne, które cały czas występują w świadomości widza, ale nie są ukazywane dosłownie, a są symbolizowane przez te cały czas widoczne zapachy itp. Czyli mamy i bajkowość i pewne ukrywanie prawdziwego sensu filmu za symbolami, którymi posłużyli się twórcy. Jednym słowem trzeba trochę pokombinować/zastanowić się, żeby faktycznie pojąć co jest prawdziwym tematem filmu. Natomiast w "Pozwól mi wejść" uderza mnie ta realistyczność i bezpośredniość, brak bajkowości właśnie. Na pewno jest tu mnóstwo rzeczy (w sensie 'mądrości'), które nie są bezpośrednio ukazane, a które można wynieść z tego filmu, jednak nie ma tu tego czajenia się (bynajmniem nie w sensie negatywnym), jakie występuje w "Pachnidle". No przynajmniej tak wygląda to z mojego punktu widzenia.
Jakoś nie do końca widzę te podobieństwa, o których piszesz, ale nie obraziłabym się, gdybyś rozwinął tą myśl ;> Chociaż tak po krótce, żebym mogła spróbować załapać.
hmm... chyba, że chodzi Ci o to, że wampiryzm służy tu do zarysowania psychologii społecznej. Z tym bym się zgodziła, bo moim zdaniem właśnie to jest fascynujące w wielu filmach i książkach o wampiryzmie, że stanowią odbicie ludzkich lęków i fascynacji, i w sumie ogólnie ludzkich zachowań i psychologii. Pokazują jak na przestrzeni wieków to wszystko ewoluuje i jak można poznać psychologię ludzi danej epoki poznając ich stosunek do wampiryzmu.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Ano czytałem ;), na początku „Pachnidło” spodobało mi się średnio, może dlatego że trochę jeszcze pamiętałem czytaną dawno temu książkę. Potem się do niego przekonałem, nie bez lektury twoich postów zresztą ;)))
A w „Let Me In” oczywiście bardzo podoba mi się realizm przedstawienia małej wampirki (i w ogóle taka typowo skandynawska surowość filmu, bo to samo widać także w innych kwestiach). Również podejście do jej psychiki – że ona po prostu jest, czym jest – jednak to już mi się gdzieś wcześniej przewijało, nie pamiętam w tej chwili czy w filmach, czy raczej w literaturze. W każdym razie nie było to podejście całkiem nowe.

Natomiast film jest przede wszystkim 1. o osobach INNYCH niż reszta i 2. o swego rodzaju „niemożliwej” miłości / więzi / między nimi. Związek z „Pachnidłem” polega i na jednym, i na drugim, z tym że wczoraj miałem na myśli akurat to drugie, przypomniały mi się bowiem twoje wywody tu: http://www.filmweb.pl/topic/707222/Pytanko+D.html ;)))
Ale teraz zacząłem czytać więcej o „Let Me In” i do głowy przychodzą mi jeszcze inne interpretacje, na dodatek okazuje się, że była też książka – spójrz tak w ogóle tutaj: http://www.filmweb.pl/topic/1023739/stutonowy+dramat+psychologiczny.html – już nawet niezależnie od interpretacji jest parę ciekawych informacji.


P.S. Aha, bardzo fajny pomysł z kotami. Czy jako specjalistka kojarzysz, gdzie jeszcze przedstawiono wzajemną nienawiść kotów i wampirów? Gdzieś to już widziałem, ale na razie przypomina mi się tylko niechęć kotów do wiedźmina i nawzajem (oczywiście humorystyczna – „Ja też cię nie lubię” :).

ocenił(a) film na 10
Martinn

No właśnie - odwieczny problem książka, a ekranizacja. Ja zaczęłam oglądać "True Blood" i nie mogę nie patrzeć na ten serial przez pryzmat książki (bo to ekranizacja "Martwy aż do zmroku") i choć całkiem nieźle przedstawili pewne rzeczy to z kolei inne nieco mnie drażnią no i nic mnie nie zaskakuje, bo wiem, co będzie następnym krokiem. A akurat w przypadku takiego serialu ten element napięcia "co sie zaraz wydarzy??" przydałby się. W każdym razie ja nawet dawno kupiłam książkę "Pachnidło", ale nadal boję się ją czytać, bo film jest dla mnie dziełem kultowym i boję się, że w książce cała historia ma inny sens i zaburzy mi jakoś filmowe widzenie. Bo jakoś mocno wydaje się to prawdopodobne zważywszy na wypowiedzi osób, które czytały tą książkę.

Co do tej miłości to mi to do "Pachnidła" tak średnio pasuje, bo tam bohater ma problem z czuciem samego uczucia, a tutaj bohaterowie nie są pod tym względem upośledzeni, i mają raczej problem ze znalezieniem osoby do kochania i ich kochającej. Aczkolwiek może jest pewne podobieństwo pod względem niesienia idei typu, że życie nie ma sensu jeśli nie ma się kogoś kto cię kocha i kogo ty kochasz (niekoniecznie w sensie miłości romantycznej rzecz jasna). Wtedy w sumie jest pewne podobieństwo. No i też można się doszukiwać podobieństwa jeśli uzna się Eli za czującą inaczej. Idąc tą drogą można by się dalej zastanawiać, czy razem z byciem wampirem traci się czucie miłości i dzięki temu zabijanie przychodzi z łatwością i wtedy zrobiłoby się faktycznie podobnie do "Pachnidła", bo padłaby kwestia tego, co przesądza o byciu człowiekiem i znowu odpowiedzią na to pytanie byłaby umiejętność odczuwania miłości i empatii - identycznie jak w "Pachnidle". Czyli teraz już rozumiem o jakie podobieństwo Ci chodzi. Z tymże ja wolę (przynajmniej na razie) odbierać "Pozwól mi wejść" jako film jednak wampiryczny, a Eli jako istotę potrafiącą czuć miłość i potrzebującą więzi/przyjaciela itp. Z tego co poczytałam (i dzięki wielkie za link do tamtej dyskusji) to książka przedstawia to nieco inaczej (inaczej niż odbieram ten film), ale nie widzę powodu by w odbiorze filmu kierować się książką. Na razie takie spojrzenie bardzo mi odpowiada, choć pewne elementy tego innego też bardzo mnie inspirują.

Co do tych kotów to też mi się podobało :)))) one były nastroszone w sposób niemalże kreskówkowy (w sensie jak z kreskówki) - to było takie cholernie magiczne :)) Natomiast specjalistka od wampirów ze mnie żadna (ale pochlebstwem daleko zajdziesz więc się nie hamuj w tej kwestii ;P ) i jakoś nie przychodzi mi nic do głowy. W "Ludziach kotach" chyba był jakiś strach zwykłych kotów przed kobietą-kotem i może też ją drapały, ale to w tym starym filmie, czarnobiałym (nie remaku, a tylko remake polecam i tylko remake lubię), aczkolwiek to było i tak na podobnej zasadzie jak w "Wilku" strach koni przed człowiekiem-wilkiem, czyli ogólnie strach zwierząt, które "coś" wyczuwają. Sceny z kotami rzucającymi się na wampira chyba nigdzie nie widziałam, ale ta scena z czymś mi się kojarzy, ale chyba jedynie z rysunkami z bajek - przez te fenomenalnie wygięte kocie grzbiety i sterczącą sierść. Nie wiem no, może ktoś inny coś ciekawego skojarzy i poda :)

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Dobra, APEL DO FILMWEBOWICZÓW:
Gdzie przedstawiono wzajemną niechęć kotów i wampirów?


Ja akurat "Ludzi koty" '42 uwielbiam i w ogóle powoli staję się fanem horrorów z lat 40-tych z wytwórni RKO, czyli spod ręki Vala Lewtona (jeszcze przede wszystkim "Porywacz ciał" i "Siódma ofiara") - a za co? Za nastrój. I cienie. I za Simone Simon. Domyślam się za co lubisz remake, ale pod wzgledem czysto filmowym oryginał jest świetnym i znacznie lepszym obrazem
(i koty też tam były, ale nie było wampira, jeno kotołak, czyli bardziej moja działka ;)

ocenił(a) film na 10
Martinn

No wiem, wiem, że nie wampir, ale tak mi się skojarzyło. A co do Ludzi kotów to dla mnie w tym starym filmie właśnie zabrakło nastroju. Znaczy dla mnie ten nastrój opiera się głównie na czarno-białości filmu, co samo w sobie daje nastrój, a remake jest niesamowicie magiczny i pod względem muzycznym, i obrazu, i samej historii. Fenomenalna jest w ogóle ta kwestia kazirodcza. I ogólnie cała historia jest fantastcznie, ciekawie rozbudowana, a w tym pierwszym filmie niezmiernie uboga i jeszcze tak prostoliniowo przewidywalnie zakończona. Ja jakoś ne pałam miłością do filmów z tamtego okresu, poza tym, że uwielbiam te czarno białe kadry z takim jakimś rozmytym światłem. To nie są takie ostro odkreślane czarnobiałe/szare obrazy tylko z taką poświatą bieli i to jest super. aaa ale jest taki jeden film, którego tytułu nie pamiętam - stary, czarno-biały o czarowniczce, która została wypuszczona chyba z butelki i jest tam drzewo i ktoś tam jest, albo na końcu zostaje uwięziony w tym drzewie, może ona właśnie. W każdym razie przez cały film uwodzi róznych facetów ;P i pada świetny tekst - kiedy przybiera cielesną powłokę stwierdza "jak dobrze, że jestem taka niska - sięgam akurat do serca" - coś w tym stylu i chodzi rzecz jasna o męskie serca ;P
Kojarzysz ten film? Chciałabym go odszukać.

Wiesz może nowy temat załóż z tym pytaniem o te koty, bo tutaj to się mało rzuca.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

niestety, nie kojarzę

Remake też jest niezły, dałem chyba z 7/10 i też podoba mi się motyw kazirodztwa. Z tym że jeśli chcesz porządne kazirodztwo z McDowellem, to "Kaligula" się kłania (koniecznie wersja pełna, bo wiele powycinano).
Ale jak będziesz kiedyś na stronie oryginału, to spójrz w Ciekawostki - jedna z nich mówi właśnie o grze swiatła i cienia w tym filmie, a przedostatnia mówi ... zresztą zobacz sama, w każdym razie o tym, że warto się do tego filmu przekonać ;)

ocenił(a) film na 10
Martinn

Kurcze Martin, nigdzie nie widziałem nawet żeby kot parskał na wampira. Pies szczekał i owszem w paru filmach, ale kot?

ocenił(a) film na 10
Cyryn

Gdzieś ten wątek z kotami był, nie wiem tylko czy w filmie.


A skoro mamy znawcę horrorów i mowa o psach - Wiesz może w czym była taka scenka: Gość został zarażony wampiryzmem, czy wilkołactwem, przez silniejszego wampira (?) i potem był chyba jego sługą, albo pomocnikiem. Ale chodzi mi o fragment kiedy szedł z kimś ulicą i zaczął na niego szczekać mały piesek, z tych co to się przyczepiają do nogi i ujadają. I ten gość nagle na sekundę się odwrócił, pokazując pieskowi kły. Nikt nic nie zauważył, a piesek uciekł ze skowytem.
Od lat nie mogę sobie przypomnieć z jakiego filmu to jest scena.

ocenił(a) film na 10
Martinn

Jeszcze nie znawce ;)

Ale tej scenki to nie widziałem nigdzie, albo nie moge sobie przypomnieć. Chociaż trochę mi się kojarzy z Wywiadem z wampirem, ale to raczej nie to.

ocenił(a) film na 10
Martinn

A to nie było przypadkiem w "Wampirze w Brooklynie"?

ocenił(a) film na 10
Eleonora

To było nawet coś w tym stylu (albo komedia, albo jeśli nawet horror, to nie straszący), ale nie o czarnych i chyba trochę starsze, może lata 80-te?

ocenił(a) film na 10
Martinn

hmmm... bo ja też jakoś kojarzę tą scenę, więc musiałam to gdzieś widzieć, a np. tego "Wampiry bez zębów" to jakoś nie oglądałam. Znaczy na pewno nie w całości. Bo tam też by mogło być może?

ocenił(a) film na 10
Eleonora

w "Wampirach ..." mogło byc najwyżej jako parodia ;)

hmm ... czy to przypadkiem nie był "Fright Night", albo coś bardzo podobnego?
Czy w tym filmie w pewnym momencie któryś zamieniał się w wilka na schodach? (bo taka scena też mi się kojarzy poszukiwanym filmem).

ocenił(a) film na 10
Martinn

Maaaam!!! .. to "Fright Night 2" - tylko że piesek nie był wcale taki mały.
Ależ pamięć jest zawodna. Oglądałem to chyba ze 20 lat temu - http://www.youtube.com/watch?v=_JWswzOkVr4

ocenił(a) film na 10
Martinn

hehe fajna ta scena, ale ja jeszcze coś innego kojarzę z pieskiem - no może to była parodia gdzieś, albo po prostu taki motyw

ocenił(a) film na 10
Eleonora

też mi się ciagle pałęta mały piesek, a nie duży - swoją drogą ta scena jest genialna, warta parodiowania ;)

ocenił(a) film na 10
Martinn

Nie oglądałam "Fright Night", ale widzę, że cyryn może coś na ten temat... W każdym razie powstaje pytanie czy to był wilkołak, czy wampir to do czego przyczepił się piesek? Mi to jednak pasuje do rodzaju humoru z "Wampira w Brooklyne". Tam była fajna akcja z oczami tylko już tego nie pamiętam, ale sobie ten sługa gałkę oczną wymienił i ten starszy pochwalił go za kreatywność. Słuchaj a kojaerzysz taki film o wampirach, gdzie była fabryka sztucznej krwi i wampiry normalnie żyły w miasteczku i co ciekawe to miasteczko było nawet na pustyni. I tam byli tacy dwaj bracia bliźniacy na stacji benzynowej i chodzili w takich kapeluszach z wielkimi rondami - takich sombrero no bo to też były wampiry więc zakrywali się w ten sposób przed słońcem. Ogólnie mieli zakaz picia krwi od ludzi, ale czasem, zwłaszcza ci dwaj naruszyli jakiegos przejezdnego i jakoś potem takiego delikwenta wsadzali do więzienia i chyba wmawiali mu jakeś głupoty, że mu się wydawało. A może i zabijali. Nie wiem, ale ogólnie to była komedia i naprawdę fajna. Rzecz charakterystyczna, że właśnie oni żyli w miasteczku w jakmś rejonie cholernie słonecznym i mieli tą fabrykę syntetycznej krwi i sprowadzili do niej jakiegoś naukowca. To był taki starszy film - lata 80te albo 90te

ocenił(a) film na 10
Eleonora

niestety, odniesienie do blood factory widzę w tamtych czasach tylko przy filmie "Blackula" - ale wątpię czy to jest to


a wracając do naszego "Let Me In" - widzieliście jaki film jest na pierwszym miejscu w kategorii "vampire" na imdb ??? - http://www.imdb.com/keyword/vampire/?title_type=feature

ocenił(a) film na 10
Martinn

To "Blacula" to chyba jakiś badziew i jest za stare. Boże! Jakie to straszne zapomnieć tytułu! ;PPPPPP

A co do rankingu to miło, że pierwsze miejsce. Tylko te następne w czołówce to takie sobie.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Tez mi się trochę z Fright night skojarzyło, ale niestety drgiej części nie oglądałem. Za to pierwsza jest bardzo fajna, podobało mi się jak przedstawili tam wampiry. A Blacula to film nurtu blaxploitation, a to raczej mało znany nurt.

ocenił(a) film na 10
Cyryn

A jeszcze co do Fright night to polecam obejrzenie filmu z włoskim dubbingiem. Ta wersja jest o wiele bardziej klimatyczna od wersji angielskiej ;)

ocenił(a) film na 10
Cyryn

I na pewno dużo się zrozumie ;P

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Napisy...

ocenił(a) film na 10
Cyryn

No jak po włosku to wiadomo, że konieczne napisy. Tylko chyba lepiej jednak cos rozumieć z dialogów niż tak wszystko czytać. Choć swoją drogą mam jeden film z włoskim dubbingiem i coś w tym jest ;P

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Lubie oglądać kino włoskie w oryginale, ale najczęściej trafiam na kiepski angielski dubbing. Oczywiście czasem dubbing jest konieczny jak nie ma ani polskich, ani angielskich napisów np. tak jak miałem w La Casa con la scala nel buio. Jednak tam dubbing był po prostu do dupy zresztą jak większość dubbingów angielskich.

ocenił(a) film na 10
Cyryn

a ja znów spróbuję wrócić do tematu - od czasu pewnego mojego ulubionego filmu stwierdziłem, że fajnie się ogląda filmy szwedzkie w oryginale, wbrew pozorom ten język okazuje się bardzo melodyjny i ciekawy (choć jeśli nie patrzysz na napisy, to zrozumieć coś znacznie trudniej niż z włoskiego)

oczywiście pod warunkiem, że mówią wyraźnie - akurat w Let Me In jest z tym średnio

ocenił(a) film na 10
Martinn

A próbuj Martin, próbuj - to bardzo szlachetne ;P
A tak poza tym to w ogóle jak filmy są w jakichś obcych (nie po angielsku, czy polsku) językach to i tak jakoś fajniej się ogląda z napisami niż z dubbingiem. Myślę, że to po prostu kwestia tego, że jednak nawet jak się nie rozumie słów to jednak odbiera się tą grę emocji wyrażaną głosem więc wszystko najlepiej wypada w oryginale. A przyszło mi coś jeszcze do głowy, ale to byłby kolejny offtopic, a Ty się tak starasz... :)

ocenił(a) film na 10
Eleonora

[żadnego dubbingu nie lubie, nie lubiłem i nie będe lubił, w szczególności polskiego ... brrr ... za wyjątkiem Shreków i innych tłumaczeń Wierzbięty]


A staram się, jak mogę ;) bo mi po prostu ten film "podszedł", już nawet niezależnie od wszystkich mądrych interpretacji. Obejrzałem parę dni temu i ciągle za mną chodzi; nawet teraz słucham tego tematu, który suspect tak wszędzie podrzuca
(jak pewnie pamiętasz, mam parę takich filmów, np. Darkly Noon :D - niekoniecznie do częstego ogladania, ale długo pamiętanych)

ocenił(a) film na 10
Martinn

To powiedz ile masz w głowie możliwych interpretacji charakteru i historii związku Eli z tym jej 'ojcem'? Ja mam tak 3-4.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

prawdę mówiąc - nasuwa mi się głównie jedna :(

ale nie wiem, czy ich źle nie oceniam, ciekawe jak było w książce?

ocenił(a) film na 10
Martinn

Ale mi nie chodzi o to jak było w książce, ani jak chcieli by to odebrać twórcy, tylko ile Ci przychodzi do głowy możliwości. No bo ten film jest o tyle fajny, że można sobie z tym zaszaleć. A w książce to nawet wiem jak było - przynajmniej mniej więcej - z innych tematów wyczytałam, ale chyba lepiej nie pisać, choć w sumie to raczej nie wpłynie na odbiór książki. A Ty nie wyczytałeś z innych tematów? A chcesz wiedzieć? Coś podpowiadać? Jak tak, to napisz co.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

widziałem jakąś wzmiankę, ale starałem się wtedy nie czytać dokładnie - bo akurat wówczas przyszlo mi do głowy, żeby kiedyś dorwać książkę


Wiadomo, film nie musi być taki jak książka, nieraz można z niego wycisnąć coś zupełnie innego (sztandarowym przykładem jest Lśnienie). Ale twórca filmu zwykle książkę zna i to mu siedzi w głowie, a szczególnie w kwestiach pobocznych, bo w tych najważniejszych może czasem specjalnie forsować inną koncepcję, zaś na te drugorzędne nie zwraca takiej uwagi.

Facet mógł być prawdziwym ojcem bądź kimś z rodziny, kto postawił sobie za cel ochronę spokrewnionego "odmieńca" (ale raczej wątpię, kilka rzeczy nie pasuje); mógł byc kochankiem, wielbicielem nieletnich; mógł się kiedyś zaprzyjaźnić podobnie jak Oskar i po prostu przyzwyczaić do niej i przeżyć z nią większość życia; mógł być pod jakimś jej szczególnym urokiem - wydaje się, że ona miała takie zdolności wpływania na (niektórych?) ludzi; wreszcie mógł być taki jak Oskar - kimś nieszczęśliwym wśród zwykłych ludzi (z różnych powodów), więc znalazł sobie w niej niesamowitą, fascynującą i inteligentną (kostka Rubika) parę - z seksem, albo bez, różnie mogło być.

ocenił(a) film na 10
Martinn

No więc właśnie różnie, ale każda interpretacja stwarza kompletnie inną historię. Bo właśnie możemy założyć, że to ojciec, a Eli została wampirką nie tak dawno (ileś lat wstecz) i wtedy jej wampiryzm można traktować jak chorobę, a jego opiekę i poświęcenie jak oddanie ojca (rodzonego, bądź przybranego). Wtedy pojawiają się fajne aspekty akceptacji chorego dziecka i starania się utrzymać je za wszelką cenę przy życiu. Z kolei z jej strony jeśli przy tym założymy, że odczucia ma normalnie ludzkie, to może byc pokrzywdzoną osobą w rodzaju dziecka zmagającego się z nieuleczalną, ciężką chorobą. To daje szereg przemyśleń. Inny wariant jest taki, że przypuśćmy jest wampirką od bardzo dawna i poznała tego faceta kiedy on miał ok. tyle lat co Oskar. I wtedy też jest ciekawie, bo patrzy się na to jak na historię dawnej miłości (no takiej jak między Eli i Oskarem - przy założeniu - w tej wersji rozważań, że to miłość). I wtedy ten starszy facet cierpi, bo już się zestarzał, a dalej czuje coś do Eli i kocha ją jak kobietę, bardziej zważając na jej dorosłą osobowość, niż na dziecięce ciało. Ona z kolei też do niego coś czuje, jednak to uczucie zostaje wyparte przez nowe uczucie do Oskara, przy którym czuje się jak ktoś normalny - nie czuje tego, że jej ciało stoi w miejscu. I wtedy można sobie porozmyślać o tym jak by się czuła ona, jakie by miała pragnienia i właśnie jak bardzo chciałaby poczuć normalność choćby udając, że faktycznie ma 12 lat, a nie że to stan ciągły. Mogłaby chcieć sobie powyobrażać, że będzie mieć z czasem więcej lat, mogłaby się zapomnieć (o swojej przypadłości) mając u boku rówieśnika w osobie Oskara. Następny wariant jest taki, że Eli nie czuje jak człowiek tylko po staniu się wampirem straciła większość ludzkich uczuć typu odczuwanie miłości - przynajmniej w pełnym wymiarze. Lub można też założyć, że straciła zupełnie i udaje pewne uczucia specjalnie by przywiązać do siebie - wcześniej tego starszego faceta, teraz Oskara. I wtedy można wymyślić wariant, że historia tego starego wyglądała tak jak historia Oskara - że 'uwiodła' go przyjaźnią w wieku dziecięcym i wykorzystywała aż się zestarzał w między czasie znajdując następcę w postaci Oskara. I że robiła tak już wiele razy. Wtedy historia także robi się ciekawa, choć zupełnie inna. Eli robi się wtedy pusta emocjonalnie - co przypomina "Pachnidło", a ciekawym elementem staje się głód uczuć u tych dwóch mężczyzn. Można też podobnie myśleć o jej emocjonalności włączając w to obecność wyrachowania (i wtedy też premedytację i okrucieństwo związane z wykorzystywaniem tych biednych samotnych ludzi), a można nie włączać wyrachowania i uznać, że ona jest właśnie jakby pusta i robi to jakby bezwiednie, i przez stanie się wampirem przestała być człowiekiem - nie ma ludzkich uczuć, ale bez premedytacji -> i wtedy jest podobieństwo do "Pachnidła". Można też przyjąć, że tego starego faceta wmanewrowała w układ już kiedy był dorosły. I w tym przypadku można też wziąć pod uwagę możliwość, że jest on pedofilem. Sex nie wchodzi w grę bo ma zaszytą pochwę, ale można się zastanawiać kiedy ją zaszyła ;P Można tez rozważać ilu było takich ludzi w jej życiu, bo jeśli byłaby tym wampirkiem od niedawna to to także rzutowałoby na to jak by można ją odbierać - jej intencje itd. A jeśli od dawna to można by myśleć, że jest już dość stara duchowo więc nieco perfidnie udaje małą dziewczynkę.

I rzecz w tym, że wyobrażając sobie te różne interpretacje zmienia się wydźwięk całego fillmu, zmienia się symbolika, wnioski, przemyślenia. Można się tak bawić naprawdę bardzo dużo :) I to jest w tym filmie świetne. I nie ma znaczenia czy tak wyszło przypadkiem, czy był to zamiar twórców. W innym temacie rozpisałam się o tej relacji ojciec-córka. To bardzo fajna relacja, ale właśnie przy tej jednej interpretacji, a przy innych powstają zupełnie inne, rónież interesujące relacje. Naprawdę świetny film.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

No i niestety, podkusiło mnie i przeczytałem wszystkie informacje na temat stosunku Eli i Hakana – okazuje się, że w pierwszej chwili miałem rację :( Jednak instynktownie, przy pierwszym wrażeniu, człowiek rzadko się myli.
Oczywiście film nie musi trzymać się książki. Ale gdyby reżyser chciał coś zmienić, to wyraźniej by to pokazał, zaś tu – przeciwnie – mamy kilka sygnałów, że chodzi o pedofilię i jakiś związek uczuciowy. Co bynajmniej nie wyklucza wczucia się bohaterów z czasem w role ojciec - córka. Pytanie: na ile wczuła się ona? Bo że Hakan był jej oddany, to wyraźnie widać.

Mnie jednak od początku najbardziej interesuje stosunek Oskar – Eli. Pomimo tego, co parura pisał o książce, w której było inaczej, to nawet ciągle chodzi mi po głowie interpretacja, że kulminacyjna scena mogła odbywać się tylko w głowie topionego Oskara (halucynacje z braku tlenu), nie zaś naprawdę. Bo jeżeli naprawdę – to powstaje kluczowe pytanie: skąd Eli wiedziała, że chłopak jest w niebezpieczeństwie? Przecież wcześniej odeszła. A nic nie wskazuje aby umiała czytać w myślach, ani podczas spotkań z Oskarem, ani kiedy Hakan znalazł się w szpitalu (musiała wypytać pielęgniarkę gdzie on jest). Czyżby jednak bohaterowie zdążyli się do siebie dostroić psychicznie i nawet telepatycznie?
To jest dopiero ciężki problem do interpretacji. Tak czy inaczej, w tej właśnie scenie widzę wielką siłę nietypowego związku, jaki połączył Eli i Oskara. Bez względu na to czym dokładnie był.

P.S. Ależ o tym wilczku i króliczkach napisałaś – aż się prawie wzruszyłem ;)))

ocenił(a) film na 10
Martinn

No bo jak coś jest o wilczkach to Cię musi wzruszyć ;P

A co do tego basenu, to wcześniej było pokazane, że ona chodziła popatrzeć sobie na Oskara na tym basenie, więc być może po prostu poszła tak na pożegnanie jeszcze raz na niego luknąć, zobaczyła co mu grozi i wkroczyła. Tak to widzę. A co do pozostałych interpretacji to właśnie uważam, że można sobie oglądać ten film, czy rozmyślać o nim, za każdym razem stosując inną interpretację. Jakoś nie mam wcale tendencji by przyjmować tylko jedną, bo z różnymi jest ciekawiej, a i też zawsze inaczej wypada relacja Eli-Oskar - zależnie od tego jak długo ona jest wampirem i czy jest wyrachowana/wredna, czy pusta emocjonalnie, czy jednak ludzka. Z kolei co do ksiażki to nie sądzę, by te wiadomości, które wyczytaliśmy miały jakikolwiek negatywny wpływ w sensie zdradzania czegoś, bo to akurat takie informacje, które będą wiadome od początku pojawienia się postaci tego faceta, więc nie ma mowy o żadnym poznawaniu końca historii, czy czegos w tym stylu.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Ale pożerane króliczki też mnie wzruszyły ;)

To by było najprostsze wytłumaczenie, niebezpiecznie zbliżające film do Hollywood (gdzie dzielny obrońca zawsze akurat jest w pobliżu we właściwym miejscu i czasie). Dla mnie to jednak był symbol więzi, która zaczęła ich łączyć (niezależnie od wyjaśnienia i nawet niezależnie od tego, czy scena wydarzyła się naprawdę).


Dobra, kończmy te interpretacje, bo nie w matematycznym sensie tkwi piekno tego filmu ;)
Napisz mi jeszcze tylko, czy według Ciebie ona była wyrachowana, pusta, czy emocjonalnie zaanagażowana?

ocenił(a) film na 10
Martinn

Nie.., jednak nic nie napiszę. Kusiło mnie strasznie, ale już nic a nic nie napiszę.
Pozdrowienia

ocenił(a) film na 10
parura

telepatia ;)
w tym samym momencie wpisywałem się akurat w twój temat


pogódźcie się z Eleonorą i nie kłóćcie się bez potrzeby - im więcej możliwych interpretacji, tym lepiej dla filmu (a wcale nie wszystkie interpretacje muszą być zawsze logicznie uzasadnialne, niektóre to ulotne wrażenia, coś co mogło nawet nie być intencjonalnie, a tylko podświadomie, umieszczone w filmie przez twórców ... już od dawna uważam, że im więcej film daje takich mozliwości, tym jest lepszy)

ocenił(a) film na 10
Martinn

Ależ ja na prawdę nie chcę się kłócić, zresztą my z Eleo w zasadzie się zgadzamy co do ulubionych interpretacji, natomiast poróżniła nas interpretacja poboczna (że tak powiem).
Jednak mam pewne zastrzeżenia: Nie mieszajmy ulotnych wrażeń, czy jakichś zajawek z interpretacją całego filmu, bo to zasadniczo dwie różne kwestie.
Też uważam, że wielość interpretacji nie jest niczym niewłaściwym, czego natomiast nie mogę powiedzieć o dezinterpretacji/nadinterpretacji.
Rozumiem - gdyby to był jakiś film Lyncha..., ale w "Pozwól mi wejść" mamy do czynienia raczej z prostą historią, której przekaz wyrażony jest przy pomocy dość oczywistych środków, natomiast lapidarne ich przedstawienie wcale nie obliguje nas do opacznego interpretowania tej historii.

PS
To tak, jakbym - powiedzmy - o "Kłopotliwym człowieku" napisał:
"ale głupi debil! Wszystko ma - pracę, żonę, pieniądze, wyrozumiałego szefa, jest częścią sympatycznej społeczności, itd. Więc po co rzuca się pod pociąg?"
Rozumiesz... Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby nad tym filmem w ten sposób się zastanowić i będzie to zgodne z minimalistycznymi środkami, z jakich obraz został zbudowany. Ale przecież nie o to chodzi, dlatego ja się nie zgadzam i polemizuję.

ocenił(a) film na 10
parura

czy na pewno taką prostą? - to dlaczego tak wielu ludziom (różnym, bo mam już trochę doświadczenia ze społecznością FW) film się podoba i każdy znajduje w nim coś dla siebie?

to lepiej spróbujmy wyjaśnić ;)
ja na przykład zupełnie otwarcie przyznaję, że sam nie wiem co mnie w tym filmie tak bardzo urzekło (mam tak z paroma skandynawskimi obrazami, szczególnie z Fucking Amal:)


p.s. "Kłopotliwego człowieka" nie widziałem, jeśli dysponujesz dobrym linkiem ... hm... na priv, to wcale się nie obrażę :D

ocenił(a) film na 10
Martinn

Co do interpretacji to osobiście jestem zdania, że interpretacja filmu musi pasować do całego filmu. Mogą być jakieś takie mniejsze fragmenty nieco inaczej przez różne osoby odbierane, ale choć to można nazwać interpretacją to jedynie interpretacją danej sceny. Natomiast interpretacja filmu jako takiego musi jednak mieć zastosowanie do całego filmu. Musi pasować jako objaśnienie/wytłumaczenie w przypadku rozpatrywania każdego fragmentu. Nie może być np. tak że do połowy filmu wszystko komuś pasuje do jego spojrzenia/interpretacji, a końcówka filmu jest zupełnie nie na temat i nie do wytłumaczenia.

Z filmów, które znam są jeszcze tylko dwa tytuły, które pozwalają na pewne zróżnicowane interpretacje, ale nie na aż tak zróżnicowane (tzn. jeden z tych dwóch daje dwie możliwe bardzo odmienne interpretacje, ale tylko dwie) i nie na aż tak liczne jak "Pozwól mi wejść". Tak więc nie uważam, żeby to było takie powszechne zjawisko, że każdy film, czy prawie każdy film, można sobie zinterpretować na tysiąc sposobów.

I też uważam (jak Martin), że to właśnie wielka sztuka i zaleta filmu, jeśli umożliwia tak liczne spojrzenia i pobudza do przemyśleń na tak wiele tematów. A na forum pod "Pozwól mi wejść" bardzo dobrze widać, jak bardzo różnie ludzie odebrali ten film.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

spróbujcie pointerpretować "Rekonstrukcję", czy choćby "Nagi lunch" ;)

o filmach Bunuela czy Jodorowskiego nie wspominając

ocenił(a) film na 10
Martinn

No wiesz można też i "Lulu na moście" wymienić i mnóstwo innych. Tylko właśnie cała sztuka w tym by były np. dwie skrajnie różne interpretacje i właśnie interpretacje filmu jako całości.
Z "Nagim lunchem" ja w ogóle mam problem, bo jakoś nawet jak mnie fragment wciąga to po nasepnych powiedzmy 15 minutach już jestem znudzona. Nie podejmuję się żadnej interpretacji, bo nie umiem na tym usiedzieć i nie rozumiem tego. Tylko to jest film taki no specyficzny, a mi chodzi o film w miarę normalny i mający skrajnie różne interpretacje - o to nie tak łatwo. Nie chodzi mi o film taki no podobny do majaczenia, że tak powiem, do jakiegos zlepku myśli, czy symbolicznych scen, tylko o taki film właśnie w rodzaju "Pozwól mi wejść".

ocenił(a) film na 10
Martinn

Dobre przykłady

ocenił(a) film na 10
parura

musiałem "Nagi lunch" z uwagą obejrzeć w ramach konkursu u Kyrtapsa - dlatego jakoś się zmusiłem ;)

tylko, please, nie czytajcie co tam powypisywałem, brrr ... :D

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Pozwolę sobie wtrącić słówko.
Są filmy segmentowe (że tak się wyrażę), które niejako w pewnej swej części poruszają jakąś zupełnie inną problematykę, dotykają jakiegoś partykularnego problemu, który zarówno wcześniej, jak i później w filmie nie występuje, jednak cały film zdaje się opowiadać inną i pozornie nie związaną z tym zagadnieniem historię. Tak jest np. z The Reader, który na melodramatycznej powierzchni obrazu, zawiera coś w rodzaju wystających szczytów swoistych gór lodowych o zupełnie innym znaczeniu i bardzo głębokiej wymowie. To tak jakby odrębne podteksty w obrębie jakiejś spójnej opowieści. Zatem opowiedzenie/opis takiej historii zawsze bywa niepełny, bo nie sposób na jednej płaszczyźnie zawrzeć tych wszystkich kontekstów, które dany segment filmu porusza. Często przy tego typu filmach odnosi się wrażenie, że fabuła rozpada się niejako na dwie i więcej części wyraźnie odmiennych od siebie, choć stanowiących elementy jednej historii.

ocenił(a) film na 10
parura

Chciałabym mieć nadzieję, że to nie jest komentarz mojego postu, bo miałam co innego na myśli i nie odpowiada mi przekręcenie tego.

ocenił(a) film na 10
Eleonora

Eleo, możesz dać już spokój? Rozgraniczaj, proszę, fora, tematy i nie mieszaj swoich osobistych opinii o mej osobie z meritum tematu.