Tak sobie myślę jakie arcydzieło by wyszło gdyby film reżyserowany był przez Tarantino...
Czyli wersję TC True Romance też widziałeś? Ta wersja od Scotta jest beznadziejna. I w dodatku w obydwu wersjach jest żałosne zakończenie. Gdyby to Tarantino reżyserował to rzeczywiście wyszedł by film rewelacyjny, a być może i arcydzieło. Bo prawda jest taka, że np. w PF czy RD SPOILER SPOILER SPOILER UWAGA SPOILER SPOILER nie ma szczęśliwych zakończeń, a Quentin i tak nakręcił to tak, jakby to był happy end, czyli genialnie.
Z ciekawostek wynika, że Tarantino napisał scenariusz zatytułowany "Open road". Później podzielono go na dwie fabuły przez co
powstał "Prawdziwy romans" i "Urodzeni mordercy". Jest też nie ukończony film który nosi tytuł "Urodziny mojego przyjaciela", na którym jest oparta opowieść z "True Romance".
Akurat z "Urodzinami" to wiedziałem. Szkoda, że Tarantino nie nakręcił "Urodzonych morderców".
Zapowiadałoby się świetnie, bo ogólnie film bardzo dobry. Do tego Tarantino by odpowiednio przyprawił i byłoby co oglądać.
Słyszałem, że w "Open Road" jest napisana scena, w której Marvin dostaje w mordę a także scena, w której do Vincenta i Julesa strzela facet z giwerą i ani jeden pocisk ich nie trafia. Oczywiście pewnie występują inne imiona.
Nie zgadzam sie, scenariusz jest dostateczny ale ma straszne błędy przez, które film traci na autentyczności. Przyklad: powierzchowna postać głownego bohatera(którego pokazanie i przedstawienie nam jego ''głębi'' przez cały film idzie Quentinowi topornie) postanawia udowodnić swojej dziewczynie ze jest w stanie ją chronić(kiepskie jak na początek ''wielkiego romansu'') żeby umocnić i ukierunkować motywy działania bohatera, wplata bezsensowną scene w łazience i glos mowiący o zabiciu alfonsa(pomysł kiepski, scena jeszcze gorsza) Raczkujący geniusz- tak nazwałbym ten scenariusz.
Ten głos mówiący o zabiciu alfonsa to głos ducha Elvis Presleya, który odwiedził Clarence'a w łazience (który był przecież jego wielkim fanem).
Z całym szacunkiem dla Tarantino, uważam że nie zrobił by tego lepiej niż Tony Scott.
Z tego co się orientuję, to Tarantino już nakręcił ten film:P Co prawda ma inny tytuł i zostało tylko 36 minut, ale podobno "Urodziny mojego najlepszego przyjaciela" opierają się na tym samym scenariuszu.
Ale dokładnie nie wiem, dam znać jak obejrzę oba.
Ja jestem bardzo zadowolony że za ten film zabrał się Tony Scott (chociaż jestem fanem Tarantino). Wyszedł genialny miks. Taki Tarantino w bardziej klasycznej konwencji. Rewelacja. Gdyby film robił Tarantino być może byłby równie rewelacyjny (chociaż tego nie wiemy) ale sam film byłby mniej unikalny (jego styl już mieliśmy okazję doskonale poznać).