the presence of what, oto jest pytanie..
raz na jakiś czas zdarza się horror, który próbuje wessać formę opowieści w treść tej opowieści,
zajednić i uadekwatnić:
Człowiek Pogryzł Psa,
Blair Witch Project,
Paranormal Activity,
Willow Creek
i tak dalej
(proszę wyobrazić sobie dowolną z tych produkcji jako regularną historię, opowiedzianą w ramach sztywnej poetyki normatywnej, w stylu zerowym, z pominięciem wirtuozerii warsztatowej)
et voila!
kolejna odsłona tego samego zjawiska jest jak Niebo Nad Berlinem, które spotyka Uwierz w Ducha.
(wyjątkowo nie będę spojlerował)
wszystkiemu winna jest forma.
ogląda się szybko i równie szybko zapomina.