Świetny film! jeden z lepszych jakie obejrzałam:) Ja to przez moment wogole nie mogłam się połapać "co, gdzie , kiedy???":) Tylko jedno mnie zastanawia. Po co było to wszystko skoro jej mąż i tak zginął. I ona czuła się jeszcze gorzej no bo w sumie to była jej wina:( Chociaż może dlatego zeby nie poszła do tego psychiatryka i córki nie poszły do domu dziecka...
Po co? Bo tak. Taka była koncepcja filmu. Teoria fatum. Wiele filmów na tym bazowało ;). Przyszłość jest ustalona i nie da się jej zmienić, a próbując można stać się tylko przyczyną zdarzenia.
Mnie z kolei najbardziej męczyło czemu bohaterka nie nakleiła naklejki na tą szybę w niedziele, kiedy już wiedziała, że jej córka na nią wpadnie. To była najprostsza czynność jaką mogła zrobić od zaraz by coś zmienić i miała naprawdę mnóstwo czasu aby na to wpaść.
Rozumiem, że wtedy mogła chcieć śmierci męża i mogła chcieć aby przyszłość miała miejsce, ale kosztem oszpecenia własnego dziecka?
Wypadek samochodowy to nie jej wina bo miała intencje jemu zapobiec, ale wypadek dziewczynki to już prawie że działanie z premedytacją :). Choć w tym przypadku to w zasadzie brak działania ;).
hmmm... może była zbyt zajęta myśleniem jakby tu uratować męża niż twarzą córki... ale pewnie i tak jakoś do ywpadku by doszło biorać pod uwagę fatum
Tak, to też jest dziwne...Ale naprawdę ten film mną wstrząsnął..I na końcu to się popłakałam....Po mężu ostatnie dziecko...To było naprawdę piękne;-)