Dawno nie widzialam tak porywajacego filmu. Nawet przez minute nie bylo mi nudno.. Moze poczatek troche zbyt rozwleczony, ale bylam tak nakrecona wspanmialym zwiastunem ze w napieciu minely mi te zbyt dlugie poczatkowe minuty. Chyba pierwszy raz ogladalam film w ktorym tak bardzo nie wiedzialam co sie dzieje i jak to sie wszystko rozwiaze i jednoczesnie plakalam jak bobr. Cudowne sceny miedzy Jimem i jego zona (wylecialo miz glowy imie bohaterki granej przez Sandre). Ale fakt jest taki ze zaleznie od tego co czlowieka spotkalo w prywatnym zyciu i na jakim aktualnie etapie jest zycia w taki sposob odbiera film.. Mimo iz Jim umiera, to ta smierc niesie ze soba nadzieje, ze po kazdym problemie, bo kazdej burzy, prawdziwa milosc zwycieza ;) I pokonuje wszystko!
i wiem ze to ckliwe. Ale ten film mi otworzyl jakies klapeczki i jakos tak sie latwiej po nim oddycha;)