Niech sceptyków Sandra od Buldogów nie wystraszy przed oglądaniem filmu - to nie "Miss Congeniality". Aktorka gra jak potrafi, a jak trzeba to i potrafi :)
Film się kupy trzyma mimo "skakania po dniach tygodnia", wciąga jak Hultaj makaron w "zakochanym kundlu" aby w końcu pozostawić ogłupiałego oglądacza z mieszanką niedowierzania i obłędu. Widzowie karmieni na codzień filmami, w których sprawy beznadziejne kończą się dobrze - pewnie będą zawiedzeni...
Proszę państwa - przedstawiam amerykański film bez happy endu (widzę jak Wam szczęki opadają w okolicach kaloryfera).
Akcja jakby zatacza koło - nie ma zmiłuj... Genialny! Normalnie dałbym 11/10 (tak dla zasady...)