Byłem w kinie z dziewczyną całkiem niedawno, bo 4 dni temu na "Przeczucie" z Sandrą Bullock w roli głównej, film początkowo mnie nie zaciekawił zupełnie z góry oceniałem ten film jako chłam, chodź miałem chwile zwątpienia, bo Sandra przyzwyczaiła mnie do filmów z nią w których jednak scenariusz ma swoisty sens i nie jest po prostu kolejnym z wielu. Tak było i w tym przypadku (chodź pojawiły się głosy: "No ale Uciekając przed Śmiercią", nie oglądałem więc nie wiem :P) panna Bullock wystąpiła jako typowa mieszkanka Amerykańskiego domu, chodź inteligencją przewyższała pewnie niejedną mieszkankę tego "złotego" kraju. No więc może w końcu odkryje przed wami gatunek tego filmu? Otóż jest to dramat psychologiczny w którym mamy kurę domową, która pragnie odwrócić los przeznaczenia, więc za nim jeszcze wchodzimy na salę kinową, a już wiemy jak się skończy owa produkcja, no ale film przecież jest kierowany do amerykanów, którym przysługuje prawo 3 podejść do matury w jednym roku przy samych zamkniętych pytaniach... Jednak powróćmy do meritum, otóż prócz sztampowej fabuły pojawiają się takie smaczki jak: Cameron Diaz i akcja niechronologiczna (tutaj pierwszy namyśl przyszedł mi znakomity Pulp Fiction). O ile to pierwsze piękne dla oczu (:D), tak drugie to już prawdziwa łamigłówka dla naszych szarych komórek (:D). Warte zanotowania jest też otwartość konstrukcji - nie ma jednolitego końca, który by w pełni wyjaśniał wszystko, chyba, że ktoś uzna za takie wyjaśnienie umoralniającego księdza, który nawet dotarł do mnie, chodź powtarzał już znane w życiu hasło "równowagi".

Film w dużej mierze przypominał mi PulpFiction, aczkolwiek o prostszej konstrukcji, skoncentrowanym tylko na jednej osobie i z pozostawiającym mniejsze pole do popisu ku różnym interpretacjom. Polecałbym fanom PulpFiction, a także tym którzy nie zakumali czaczy w wymienianym już kilkakrotnie filmie. Oprócz tego niech nie zapominają wielbiciele Sandry Bullock (bo wielbiciele Cameron Diaz, spokojnie iść spać) i pasjonaci psychologicznych filmów.