więc wyjaśniam tym którzy nie potrafią pojąć - to nie było uciec przed przeznaczeniem, to nie była zmiana przyszłości, Sandra Bullock tej przyszłości nie znała i nie próbowała jej zmienić. wszystko co było pokazane w tym filmie to przeszłość, którą Sandra sobie przypominała w poplątnej kolejności. nie widzicie tego że wszystko jest zgrabnie połączone i że nie jest to żaden efekt motyla bis czy oszukac przeznacznie. naprawdę nie wiem jak można oglądać ten film by tego nie zauważyć.
Ty też jej raczej nie zrozumiałeś. Bo próbowała uratować męża, tym samym zmienić przyszłość.
a może za pierwszym razem (w przeszłości) też próbowała ratować męża? potem doznała szoku po wypadku i nic nie pamiętała, i właśnie dlatego przeszłość przypominała się jej w złej kolejności? o tym, że w przeszłości też ratowała męża świadczy jego wiadomośc jaką zostawił na sekretarce. gdy ją odsłuchiwała na początku filmu to nie wiedziała kiedy on ją nagrał. nie wiedziała, dlatego że w czasie gdy mąż ją nagrywał, onajechała w samochozie próbując go dogonić. zresztą mąż nagrywając wiadomość musiał ją przerwać mówiąć "to ty?", gdyż miał rozmowę na linii właśnie z żoną która za nim jechała.
Dzięki, pomogłeś mi zrozumieć film. Wyobraźmy sobie, że koniec filmu dzieje się na początku, bo tak też było. Szok jakiego doznała bohaterka będąc swiadkiem śmierci męża w takich strasznych okolicznościach, spowodował u niej zmiany w psychice. Stąd łańcuch zdarzeń i zachowań których nie potrafi sobie wytłumaczyć. Film jest świetny.
Dokładnie. Jeśli ktoś ma troche oleju w głowie to zrozumie o co w nim chodziło, a nie będzie go upraszczał do stopnia snów o zdarzeniach z przyszłości. Jak dla mnie rewelacyjny film.
Widzenie w tym filmie wspomnień przypominanych sobie po szoku to dopiero uproszczenie i w dodatku bez sensu, bo nikt przypominając coś sobie nie ingeruje w te wydarzenia z przeszłości, tworząc je na bieżąco. Jak sobie coś przypominasz to patrzysz na to jako obserwator i na swoje zachowanie z tych dni także. Bohaterka natomiast żyje w tych dniach na bieżąco - nie obserwuje ich/przypomina sobie, tylko bierze w nich czynny udział, biorąc udział w kreowaniu (tak jak inni uczestnicy) zdarzeń. Przypominając sobie coś nie kreuje się zdarzeń, tylko się je przypomina/odtwarza. No, ale jak wam pasuje takie rozumienie to ok. Dodadkowo szereg zdarzeń się wtedy nie zgadza, no ale nieważne i ma się nijak do tytułu filmu, no ale nieważne.
Podoba mi się takie rozumienie filmu, tylko dlaczego, jeśli Linda naprawdę przypomina sobie tylko przeszłość, wcześniej próbowała ratować męża, jeśli nie wiedziała, że może coś mu się stać?
no dobra..
wytlumacz mi jeszcze jakim cudem widziala sie z lekarzem przed wypadkiem i opowiadala mu o smierci meza?? leki itd?? nie skumalem tej kwestji...
dzieki
poza tym dlaczego kazala mężowi zeby powiedzial córkom ze je kocha?? wiedziala ze to pozegnanie?? no i skąd wiedziala o romansie jadąc za mężem na autostardzie?? generalnie twoja hipoteza na pierwszy rzut oka wydaje sie sensowna ale duzo niewiadomych,
PS: byl ostatnio taki film. Deja Vu. kojarzy ktos?? wybuch na statku turystycznym. glowny aktor probuje odwrocic bieg wydarzen. zna przyszlosc ale zmiana jej jest nie mozliwa. moze tutaj mamy podobna sytuacje??
PS2: z drugiej strony faktycznie sandra nawet nie probuje zmienic biegu wydarzen i to wkurza.(przynajmniej mnie strasznie) czemu dzwoni do tego samego lekarza?? czemu wyrzuca kartke z tel do kubla?? az sie prosi aby zrobila z tym cos immego........ moze faktycznie masz racje??
odpowiedzcie mi na pytania ktore zadalem...
pa
w przeddzień faktycznej śmierci męża Sandra mówi mu, że śniło jej się, że mąż umarł. musimy tu założyć, że chodzi jest to dzień z "przeszłości" a nie domniemana "przyszłość". tego dnia mąż poszedł do ubezpieczyciela i zwiększył polisę w razie śmierci. widocznie się przestraszył.
w tym wszystkim zastanawia mnie to zdanie "śniło mi się, że umarłeś". może w przeszłości Sandra rzeczywiście miała zwykły sen przedstawiający śmierć męża, i dlatego pojechała za nim. potem doznała szoku i cała przeszłośc przypominała jej się w złej kolejności.
w każdym razie ja nadal utrzymuję, że nie jest to zmienianie przyszłości tylko odtwarzanie przeszłości. przypatrzcie się szczegółom, typu lekarz, kartka z książki telefonicznej, pokaleczona twarz córki czy wiadomość na sekretarce.
pomyślcie co by było gdybyście najpierw przeżyli wtorek, a potem poniedziałek. wasza podświadomość zachowałaby wiadomości poznane we wtorek i mogła przyporządkować im konkretne wydarzenia które miały miejsce w poniedziałek. moim zdaniem tak właśnie było w tym filmie. podświadomośc Sandry była w poniedziałek bogatsza o doświadczenia z wtorku, środy, czwartku, itp.
dlatego też przypominając chwilę gdy jedzie samochodem by dogonić męża próbuje, jej świadomośc jest bogatsza o informacje typu numer drogi czy samochód jaki staranował jej męża, podczas gdy w rzeczywistości Sandra jechała za nim gdyż "śniło mi się, że umarłeś".
poza tym dlaczego kazala mężowi zeby powiedzial córkom ze je kocha?? wiedziala ze to pozegnanie?? no i skąd wiedziala o romansie jadąc za mężem na autostardzie?? generalnie twoja hipoteza na pierwszy rzut oka wydaje sie sensowna ale duzo niewiadomych,
PS: byl ostatnio taki film. Deja Vu. kojarzy ktos?? wybuch na statku turystycznym. glowny aktor probuje odwrocic bieg wydarzen. zna przyszlosc ale zmiana jej jest nie mozliwa. moze tutaj mamy podobna sytuacje??
PS2: z drugiej strony faktycznie sandra nawet nie probuje zmienic biegu wydarzen i to wkurza.(przynajmniej mnie strasznie) czemu dzwoni do tego samego lekarza?? czemu wyrzuca kartke z tel do kubla?? az sie prosi aby zrobila z tym cos immego........ moze faktycznie masz racje??
odpowiedzcie mi na pytania ktore zadalem...
pa
wydarzenia w postaci migawek, to prawdziwe wydarzenia, które miały miejsce w życiu Lindy. Chodzi o to, że nie zdaje sobie do końca sprawy co sie stało, ale owe migawki układają się w logiczną układankę, która świadczy o tym, że wszystko działo się naprawdę. A to, że Linda jechała za mężem itp. znaczy, że głęboko w podświadomości zdawała sobie sprawę, że te wydarzenia miały miejsce w przeszłości.
pzr :)
Techniacz, a ja Ci powiem, że się z Tobą nie zgadzam, bo zauważ, że jak się wspomina przeszłość to się ją wspomina jako obserwator zdarzeń, które się już wydarzyły. Natomiast Linda bierze udział w tych kolejnych zdarzeniach na żywo - ingeruje w nie - bierze czynny udział w ich towrzeniu. Ona nie wspomina tak jak to normalnie się odbywa, że np. 'aha tego dnia, co ja robiłam?... a to , potem tamto itd.. co wiedziałam wtedy itd.'. Rozwój jej wiedzy także rozwija się wraz z rozwojem filmu. I ten stan jej wiedzy w konkretnej chwili ma wpływ na to jak się zachowuje w danym dniu i kształtuje to wydarzenia tego dnia. A we wspomnienia się w ten sposób nie ingeruje. Dlatego spojrzenie na to wszystko jako na wspomnienia zupełnie odpada. Nawala u podstaw.
A następna sprawa to taka, że film ma tytuł "Przeczucie" i byłoby bez sensu żeby tytuł był zupełnie oderwany od treści filmu, a w przypadku, gdyby były to wspomnienia, to byłby oderwany.
W każdym razie kwestia tytułu nawet nie jest taka istotna. Najistotniejsze są kwestie logiki - te niezgodności Twojego spojrzenia z logiką jakie objaśniłam na wstępie tego postu. (Poza tym są jeszcze inne kwestie, ale już tyle wystarczy do podstawowego obalenia Twojego spojrzenia).
Moim zdaniem sprawa jest w gruncie rzeczy prosta - film ma tytuł "Przeczucie" i jest o przeczuciach.
Dyskutowałam o tym rozlegle w temacie:
http://www.filmweb.pl/topic/642379/OBJA%C5%9ANIENIE+ZDARZE%C5%83+W+FILMIE++---+u waga+dla+os%C3%B3b%2C+kt%C3%B3re+jeszcze+nie+ogl%C4%85da%C5%82y+filmu+-+ten+tema t+zawiera+opis+tre%C5%9Bci.html
Także jak komuś się chce to zapraszam tam. Wiem, że długość przeraża, ale jak się nie chce czytać to można sam początek i też już mniej więcej wiadomo o co mi chodzi. Ale to oczywiście jak się komuś chce w ogóle, bo się nie narzucam;P Choć muszę stwierdzić, że film ten jest ciekawy jak się w niego wejdzie głębiej. Obejrzałam go dwa razy i od pierwszego razu miałam jego określone rozumienie, które podtrzymuję, ale za drugim razem zobaczyłam pare fjnych szczegółów przeoczonych wcześniej. I co najistotniejsze nie do końca pozytywny charakter Lindy. Fajne jest to wczytnie się w jej psychikę, poobserwowanie głębszych zagadnień, a nie tego co na pierwszy rzut oka wydaje się takim prostym przekazem typu 'życie samo w sobie jest cudem', albo 'nie można walczyć z przeznaczeniem'. Na pierwszy rzut oka film ma taki właśnie dość prostacki przekaz, ale jak się wpatrzeć głębiej robi się o niebo ciekawiej.
Bez wzgledu na zawila fabułe i fleszbeki zmiany czy tez proby zmiany przyszlosci, film niesie swietne przeslanie ze tak naprawde ze zycie nie powinnno byc pustka i kolejnym dniem i ze trzba zyc tu i teraz nie ciagle uciekac w przeszlosc.Ja mysle ze kazdy z tego filmu wynosi cos dla siebie i to jest piekne w tym filmie.Daje 10 i obejrze jeszcze raz:)
Pozdrawiam was:)
wow, rewelacyjne przeslanie :)
mysle, ze bylo 100 innych filmow, ktore to lepiej przekazywaly niz ten (jezeli Przeczucie mialo wlasnie przekazywac takie Carpe Diem). dla mnie ten film niestety nie ma powiazania, nie rozumiem dlaczego glowna bohaterka nagle wola do domu dzieci, dziewczynka biegnie jak slepa i wpada w szybe. jakis nonsens - przeciez nikt nie wbiega tak o - przez przypadek - w szybe w swoim mieszkaniu, ktore zna. dlaczego nagle kaze mezowi zawracac na autostradzie? jezeli by mu nie kazala, to on by zyl... tak naprawde to ona jest winna tym wydarzeniom.
chala, ze az szkoda oczu na to.
No i dlatego wolę patrzeć na ten film w inny sposób, bo właśnie takie powierzchowne spojrzenie typu, że to historia o biednej owdowiałej kobiecie, a każdy dzień jest cudem itp. jest dla mnie jakieś takie zbyt infantylne i ograne. I to przesłanie typu carpe diem takie naiwne. Ale uważam, że film jest dobry, tylko właśnie jak się inaczej na niego spojrzy (mniej powierzchownie), zwróci uwagę na szczegóły, możliwe interpretacje zachowań. Wtedy robi się bardziej psychologiczny. Aczkolwiek jak komuś pasuje to prostsze spojrzenie, to też ok, bo grunt, żeby widz był zadowolony.
A co do tej szyby to wiesz jednak łatwo wpaść na takie szklane drzwi. Jak się idzie np. w supermarkecie i są te rozsuwane, to tam co jakiś czas ktoś tego nie zauważa. Rozumiem, że własny dom to co innego, ale oni mogli te drzwi wstawić akurat niedawno, bo wcześniej jak kupowali dom, to chyba były jakieś inne (nieprzejrzyste, chyba z drewna czy coś). Inna sprawa, że w życiu nie zrobiłabym na miejscu rodziców takiego głupstwa, żeby ze względów estetycznych dać takie drzwi. Jak się ma małe dzieci to wiadomo, że biegają po mieszkaniu i nie daje się szklanych, całkowicie przejrzystych drzwi. Jak byłam mała to też tak biegłam i nie wyhamowałam zderzając się z drzwiami zwykłymi (nieprzejrzystymi), bo byłam przekonana, że są otwarte, a jednak nie były;P Także wiesz - dzieci tak mają;P Bardziej to nie jest kwestia nieznajomości domu, tylko tego, że się myśli, że drzwi są otwarte, a nagle się okazuje, że jednak nie;P
Przesłanie, że gdyby mąż zdradził to by przeżył, a jak pozostał wierny to zginął? Czyli trzeba być niewiernym? Moim zdaniem przedobrzyli.
Pozdrawiam
Dante Keane
Nie no, przesłanie jest inne. Tylko wiesz a propos tego co napisałeś, to akurat wyszło zabawnie, że faktycznie to tak wygląda, i fajny komentarz gdzieś czytałam. Treści mniej więcej takiej, że w którymś tam momencie Linda decyduje, czy mąż zasługuje na to by dalej żyć;PPPPP fajne, nie? biedny ten mąż:)
No biedny, biedny;) Do mnie mimo wszystko ten film nie trafił. Lubię takie gdzie się główkuje, układa jakieś elementy i to co z początku nielogiczne później tworzy zgrabną całość. Jednak moim zdaniem w tym filmie tego nie ma. Mogli fabułę stworzyć nieco inaczej, bazując na tym samym pomyśle. A tak. Zawiodłem się bo liczyłem na coś więcej, ale każdy ma inny gust. Ja wracam do "Twin Peaks";).
Pozdrawiam
Dante Keane
No "Twin Peaks" to podstawa;> a nie wiem czy wiesz, że to nadają w tv teraz (w sensie leci powtórka, w soboty późno na tvp2). Wiesz mi się bardzo podobał taki film mało popularny "Zbrodnia ze snu". Ma coś z klimatu Twin Peaks i jest taki pokręcony, no ale nie wiem, czy by Ci podpasował, ale możesz zwrócić uwagę na ten tytuł. Może Ci się spodoba.
A co do "Przeczucia" to tam wiesz też można pogmerać i robi się o wiele ciekawiej, tylko, że też ważne żeby komuś ogólnie film się spodobał. Bo mnie np. podobał się nawet pod względem samego obrazu - kolorystyka itd. tak więc w takiej sytuacji, nawet gdyby reszta mi nie odpowiadała, to i tak mam powód by obejrzeć. Tak więc jeśli Ciebie nic do niego nie przyciąga, to bynajmniej nie namawiam. Ale tą "Zbrodnie ze snu" to byś mógł obejrzeć.
Skoro tak zachwalasz to faktycznie muszę obejrzeć:)Nie no "Przeczucie" fajnie zrobiony, aktorzy dobrze grają i w ogóle wygląda wzorcowo, ale zabrakło jak dla mnie tego czegoś i po prostu nawet mi się nie chce zagłębiać albo zastanawiać nad tym. W dodatku te feralne końcowe przesłanie mnie trochę zawiodło:p Nie jestem fanem szczęśliwych zakończeń, ale w tym przypadku chyba właśnie takie powinno być. A polecany film na pewno obejrzę. Dziękuję za polecenie:]
Pozdrawiam
Dante Keane
O, miło:) Tylko jak Ci się nie spodoba to mnie nie bij;P Bo na stronie filmwebowej tamtego filmu są jakieś krytyczne uwagi. W sumie nie wiem dlaczego, no ale jak widać może się nie podobać;P
I jeszcze "Nadje" sobie obejrzyj bo też jest 'zLynchowana'
Scenariusz ma babole jakich mało. Największa wg mnie nieścisłość to blizny starszej córki. Skoro pierwszy dzień w filmie jest dniem kiedy Sandra dowiedziała się o śmierci męża, gdyż, wg. policjanta zginął dzień wcześniej, tzn. że córka powinna mieć już blizny na twarzy, no bo parę dni wcześniej miała wypadek z szybą. A tutaj buźka świeci jak słoneczko.
Tylko to mi najbardziej zawadzało, no bo to jest poważny błąd w chronologii. Poza tym bohaterka jest głupia i niedomyślna...a scena wypadku woła o pomstę do nieba:| W zasadzie wszystko przez nią.
Inna sprawa to podejrzanie o morderstwo. Sandra pozostawia za sobą mnóstwo śladów świadczących o jej ewentualnym zaplanowanym morderstwie. Matka bohaterki dzwoni po "eskulapa" z powodu "domniemań" na temat blizn wnuczki. W dniu pogrzebu pokój gościnny jest posprzątany, założony jest inny obrus. Matka musiała więc znaleźć "plan" Sandry schowany pod obrusem. Samo stwierdzenie psychiatry o tym iż mówiła o śmierci męża dzień przed rzeczywista śmiercią... ale to już takie gdybania...
Film mógłby być bardzo dobry, ale ogólne przesłania, infantylne zakończenie o cudach każdego dnia, błędy logiczne, zaniżają moja ocenę o filmie. Po obejrzeniu miałem dosyć mieszane uczucia.
Pozdrawiam
Tfujlesiu
Z tymże wiesz dużo zależy od tego jak rozumiesz te zdarzenia w filmie - jako co. Bo jak wszystko traktujesz jako realne dni to faktycznie jest sporo błędów logicznych (np. właśnie te blizny), a jak ja do tego podchodzę jako do naprzemiennych snów i jawy to wszystko gra. I wtedy przesłanie też jest inne. Nie takie infantylne. No po prostu zupełnie o czym innym.
uff...zaczytałem się w tych postach:) Dochodzę do wniosku, że moje odczucia co do fabuły pokrywają się z tymi opisanymi przez użytkownika Tertia z wątku poniżej ("Przyjechali..."). Najbardziej te blizny mnie frustrowały, ale jeżeli założymy to co pisał/a Tertia, to miałoby to nawet sens (tym bardzie, że jeżeli dobrze pamiętam starsza córka pierwszego dnia filmu miała kiepski humor - może przez te "niewidoczne" dla matki blizny). Zgadzam się również z tym, że do psychiatryka zabierają Sandrę nie z powodu podejrzenia o skrzywdzenie córki, tylko "nienaturalnego" zachowania/niewiedzy na temat tych ran.
hmm... wogóle to moŻna pogratulować twórcom nie tyle bardzo udanego filmu, tylko takiego rozgłosu w sieci, gdzie ludzie spierają się/przedstawiają różne jego interpretacje. Aż dam mu więcej niż miałem zamiar:)
pozdro
Tfujlesiu