Uważam, że film jest dobry. Jedyne, co mi w nim przeszkadzało to końcówka - zdarzyło się to, co miało się zdarzyć, innymi słowy widz wiedział, że to się i tak wydarzy. Po, co więc te przeczucia o wypadku? Nic jej nie dały. Pomimo to film jest ok :) 5/10
Dały, dały trzeba było tylko uważnie oglądać. Dały jej spokój, dały jej ostatnią rozmowę z mężem i zapewnienie o jego miłości. Dały jej nadzieję na lepsze jutro z nowym dzieckiem. Bez nich równie dobrze mogła skończyć w szpitalu psychiatrycznym, jak to w kilku przeczuciach się zapowiadało.
No w sumie to masz racje. Tym niemniej ja bym dała BYĆ MOŻE jakieś inne zakończenie. :)
Ja mam wrażenie, że gdyby mniej się starała i nie miała teog przeczucia to jej mąż by żył...., bo w sumie to przez nią zginął... Jakby siedizała na dupie w domu, mąż by wrócił...chyba.
Tak, czy tak by zginął. Bo kiedy za pierwszym razem dowiedziała się, że umarł to nic o tym nie wiedziała i była w szoku. A to, że walczyła spowodowało, że uratowała ich miłość...upewniła się do uczucia jakim go darzyła i on również, poza tym spędził więcej czasu z córkami w ostatnich dniach i spowodowało cud (dziecko).